Rowerzyści i radni chcą zmian w systemie miejskich rowerów [WIDEO]

- System nie działa dobrze. Przede wszystkim lokalizacja wypożyczalni jest bardzo zła, bo od początku źle ją zaplanowano. Priorytetem nie były rowery, ale towarzyszące im billboardy reklamowe. I tak powstała np. stacja w rejonie skarbca na obwodnicy, która stoi nieużywana, bo nikt tamtędy nie chodzi. Miasto udzieliło firmie prowadzącej system swojego wizerunku i dlatego powinniśmy porozmawiać z nią o zmianach - uważa Robert Kultys, radny PiS.

System wypożyczalni rowerów miejskich RoweRes działa w Rzeszowie od 2010 roku. Składa się z 20 stacji, w których można wypożyczyć jednoślad opatrzony logiem i hasłem promocyjnym Rzeszowa. Właścicielem wypożyczalni jest prywatna firma, która pod budowę sieci wydzierżawiła od miasta działki. W umowie zapisano, że teren może być wykorzystany wyłącznie pod ustawienie stacji rowerowej i billboardu reklamowego.

- Niestety rowery stoją w zasadzie nieużywane. Niedawno prowadziliśmy badania ruchu rowerowego w mieście. Wynika z nich, że w ciągu dwóch lat liczba rowerzystów wzrosła o jedną trzecią, ale nie przełożyło się to na popularność rowerów miejskich. Na osiem tysięcy zliczonych przez nas jednośladów tylko 8 sztuk pochodziło z miejskich wypożyczalni. To chyba najlepszy dowód, że system nie działa, jak powinien - mówi Janusz Płodzień ze stowarzyszenia Rowery.Rzeszow.pl.

Podczas wczorajszej sesji rzeszowscy radni próbowali przekonać prezydenta Tadeusza Ferenca, że system, który miał być wizytówką miasta wymaga poważnych zmian. - W Rzeszowie odsetek rowerów miejskich to w ogólnej liczbie jednośladów na ulicach tylko 0,1 proc. Tymczasem w Warszawie nawet 7 procent - przekonywał Robert Kultys.

- W Toruniu wypożyczalnie prowadzi ta sama firma, która działa w Rzeszowie. Tam rowery są popularne i zarabiają na siebie. W Rzeszowie przynoszą stratę - wtórowała mu niezrzeszona Marta Niewczas.

Z sali padły także przykłady innych miast, na czele z Krakowem i Wrocławiem. Jak mówi pani Barbara, rowerzystka ze stolicy Dolnego Śląska, tam w ciągu dnia trudno znaleźć wolny rower w wypożyczalni.

- Największym zainteresowaniem cieszą się wypożyczalnie na obrzeżach centrum, skąd ludzie pożyczają rowery, aby dojechać do pracy. Zabierają je rano, a oddają popołudniu. Ponieważ 20 minut jazdy jest darmowe, wiele osób wykorzystuje je do krótkich podjazdów. Tak robią przede wszystkim studenci - mówi pani Basia.

Tłumaczy, że do wypożyczenia rowerów wystarczy rejestracja w systemie elektronicznym i wpłata pieniędzy na swoje konto. Potem wystarczy podać swój numer telefonu i kod PIN, który zwalnia blokadę jednośladu. W Rzeszowie procedura jest podobna, ale dodatkowo trzeba wyrobić kartę magnetyczną zwalniającą rower z blokady.

- I właśnie to może być podstawowym problemem naszego systemu. Jeśli chcemy, żeby rowery wypożyczało więcej osób, trzeba tak zbudować stacje, aby nie była wymagana żadna rejestracja. Przecież turysta, który zechce się przejechać po mieście nie będzie wyrabiał karty, albo rejestrował się w sieci - uważają radni.

Proponują, aby firma umożliwiła wypożyczanie rowerów wyłącznie za opłatą, bez rejestracji w systemie. Aby uniknąć kradzieży, trzeba wzorem krajów Europy zachodniej zainwestować w pojazdy, których części nie pasują do tradycyjnych rowerów a ich rozbiórka jest bardzo trudna. Dlatego takiego roweru nie da się sprzedać na rynku wtórnym.

Podczas wczorajszej sesji apel PiS poparło zbyt mało radnych, aby przyjąć uchwałę obligującą prezydenta do negocjacji z firmą RoweRes.

- To nie zamyka jednak drogi do dalszych rozmów. Usiądziemy do stołu z właścicielami tej firmy i spróbujemy znaleźć dobre rozwiązanie problemu. To znacznie lepsze wyjście z sytuacji od audytu firmy, który proponowali koledzy z PiS - zapowiada radna Niewczas.