Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Matka z osiłkami przyszła po dzieci. Dramatyczne nagranie z monitoringu

Andrzej Plęs, współpraca Karolina Jamróg
Dwóch mężczyzn powala ojca. Matka szarpie córeczki, ciągnie za bramę. Dzieci wyrywają się. Chcą wrócić do taty. Te dramatyczne sceny uchwyciły kamery domowego monitoringu.
Dwóch mężczyzn powala ojca. Matka szarpie córeczki, ciągnie za bramę. Dzieci wyrywają się. Chcą wrócić do taty. Te dramatyczne sceny uchwyciły kamery domowego monitoringu.
Poturbowali ojca na oczach dzieci. Wstrząsające sceny zarejestrowały kamery.

Jeden sąd przyznał opiekę nad córkami ojcu, drugi, po apelacji, matce. On nie chce oddać dzieci, ona jest zdeterminowana, by je odebrać. Choćby siłą.

Z policją do szkoły

Zdzisław Rudziński mieszka z dwiema córkami w podleżajskich Maleniskach. Ich matka wraz z najstarszą córką we Francji.

Pierwszą próbę odebrania mu córek pani Maria podjęła w maju. Przyjechała po nie do szkoły, ale nie pozwolono jej ich zabrać. Dlaczego?

- Bo to ojciec zawsze je przyprowadzał i odprowadzał, a ta pani chyba od dwóch lata nie pokazywała się u nas - tłumaczą pracownicy szkoły.

Pani Maria widzi tę sytuację inaczej.

- Były mąż utrudnia mi widzenia, ukrywa się z córkami, ucieka - tłumaczy. - Wezwałam policję, ale - choć mam prawomocny wyrok - nie pomogli mi.

Bijatyka na oczach dzieci

Następna próba odebrania dzieci rozegrała się kilka dni później. Pani Maria pojawiła się przed domem Zdzisława z dwójką mężczyzn. Ci powalili go na bruk, a matka pobiegła wyciągnąć dzieci z domu. Kobieta ciągnęła jedną z dziewczynek do bramy, druga córka próbowała ratować ojca przed agresorami.

W efekcie w obecności dziewczynek (z ich udziałem!) na podwórku rozegrała się regularna bijatyka. Matce jakoś udało się wyciągnąć obie córki za bramę. Po chwili jedna z dziewczynek wyrwała się i wróciła do domu.

Druga wróciła do ojca następnego dnia. Dla Zdzisława akcja skończyła się trzema złamanymi żebrami. Dla dziewczynek - koszmarną traumą. Cała sytuację zarejestrowały kamery monitoringu.

- To z bezsilności - tłumaczy swą akcję Maria.

Nie wiem, ile jeszcze wytrzymamy

Dzisiaj znów pojawiła się przed szkołą dziewczynek. Wezwała na pomoc policjantów. Ci jednak nie zdecydowali się na interwencję. Dlaczego?

- W takich sytuacjach działać możemy tylko na podstawie stosownej decyzji sądu, a takiej nie było - tłumaczy Bogumiła Dąbek, zastępca naczelnika wydziału prewencji z komendy w Leżajsku.

Gdy w grę wchodzi odbieranie dzieci, sąd zawsze wskazuje konkretny termin i wyznacza kuratora, w obecności którego wszystko musi się odbyć.

- Nie wiem jak długo wytrzymamy w tym stanie ciągłego zagrożenia - mówi pan Zdzisław, ale z walki o córki rezygnować nie zamierza.

Duży reportaż z tych dramatycznych wydarzeń przeczytacie w piątkowym wydaniu Gazety Codziennej Nowiny (4-6 września 2014 r.). W kioskach już jutro!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24