Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Filip z Łańcuta opowiada o kulisach brazylijskiego Mundialu

Katarzyna Mularz
Filip na koncie ma już wolontariat podczas Euro 2012 i brazylijskiego mundialu. Teraz zaciera ręce i czeka rekrutację wolontariuszy na piłkarskie Mistrzostwa Europy we Francji oraz Igrzyska Olimpijskie w – a jakże! – Brazylii.
Filip na koncie ma już wolontariat podczas Euro 2012 i brazylijskiego mundialu. Teraz zaciera ręce i czeka rekrutację wolontariuszy na piłkarskie Mistrzostwa Europy we Francji oraz Igrzyska Olimpijskie w – a jakże! – Brazylii. archiwum prywatne
Pracując jako wolontariusz, student z Łańcuta od kuchni podglądał brazylijskie mistrzostwa świata w piłce nożnej.

O wolontariuszach pracujących przy wielkich imprezach sportowych raczej się nie mówi. Ich zadanie polega na szybkim i dyskretnym rozwiązywaniu problemów kibiców oraz pomocy w organizacji zawodów. Choć pracują na pierwszej linii frontu, nie otrzymują wynagrodzenia, ba sporo muszą wyłożyć z własnej kieszeni. Mimo to, chętnych do tego zajęcia nie brakuje. Przed brazylijskim mundialem aplikacji było 150 tysięcy - to dziesięć razy więcej niż potrzebowano. W gronie, które przeszło sito selekcji i wirtualną rozmowę kwalifikacyjną znalazł się m.in. Filip Kuźniar z Łańcuta. 22-latek mówi, że nawet jeśli w Brazylii nie przeżył przygody życia, to szkołę życia z całą pewnością.

Zajęcie: konik

Pierwszym Polakiem, jakiego Filip spotkał w Brazylii był Andrzej, który przyleciał z Australii, żeby podczas mundialu kibicować "kangurom". W przerwie między meczami, dysponując iście polską żyłką do interesów, postanowił dorobić. Skupywał bilety na mecze, a następnie odsprzedawał je ze sporym narzutem. Czarny rynek wejściówek rozhulał się w Brazylii do granic możliwości. 22-latek, którego organizatorzy przydzielili do pracy w biletowym centrum, widział niejedno.

- Nielegalnych sposobów na to, jak zarobić na mundialu było mnóstwo. Niektórzy wykorzystywali np. plagę kradzieży biletów. Początkowo działaliśmy tak, że jeśli okradziony przychodził z papierem od policji, wystawialiśmy nowy bilet. Potem jednak okazało się, że byli i tacy, którzy zgłaszali kradzież, a następnie sprzedawali zarówno oryginał jak i duplikat. Kończyło się to tak, że na stadionie dwie osoby chciały usiąść na jednym miejscu. W końcu organizatorzy zrezygnowali z wystawiania zamienników na tańsze bilety. Dodatkowo rynek zalała fala fałszywek. Zapadł mi w pamięć przypadek kibica z Argentyny, który kupił taki podrobiony bilet za 1,5 tys dolarów. Płakał jak dziecko, kiedy się to okazało - opowiada.

Emocje były tak wielkie, że w desperacji kibice, którym nie udało się zdobyć biletów na mecz ukochanej drużyny, dosłownie szturmowali stadion. Lotem błyskawicy po internecie rozszedł się film, na którym widać Chilijczyków, którzy próbują przedrzeć się bez biletów, demolując przy okazji biuro prasowe Maracany.

- Od rana czekali pod stadionem, w końcu wyczuli moment i przebili się przez ochroniarzy. Dwieście osób wbiło się do środka i próbowało korytarzem trafić na trybunę. Ostatecznie ochrona zdołała ich obezwładnić i wyprowadzić na zewnątrz. Zostali deportowani. Kilka dni wcześniej, podczas meczu Argentyna-Bośnia, kilkaset osób, także bez biletów, przebiło się inną bramą. Skutecznie - opowiada Filip.

Taki mają klimat

Sporo czasu zajęło Filipowi dostosowanie się do brazylijskich zwyczajów. Czerwone światło na drodze, to zaledwie sugestia, podobnie jak umówiona godzina pracy, czy sposób funkcjonowania komunikacji miejskiej.

- Po powrocie zacząłem inaczej patrzeć na ten wypielęgnowany, czysty Rzeszów, po którym autobusy poruszają się z normalną prędkością. Mówiąc szczerze: z chęcią wróciłem do miejsca, w którym obowiązują jakieś zasady, a my staramy się ich trzymać. Brazylia to kompletne szaleństwo.
22-latek mówi, że tak bardzo jak niezorganizowana jest Brazylia, tak chaotyczną imprezą był mundial.

Problemy dopadły także wolontariuszy.

- Pierwszego dnia stawiłem się do pracy na stadionie, tam dowiedziałem się, że mam jednak przyjść za... tydzień, bo nic nie jest gotowe. Szkolenia, które miały nas przygotować, sprowadzały się de facto do stwierdzenia: zobacz, co robią inni, to się nauczysz. A wynikało to z tego, że Brazylijczycy generalnie nie mówili po angielsku - na czele ze szkoleniowcami. Trzeba było iść na żywioł, a skutki tego odczuwali głównie kibice - opowiada chłopak.

Wolontariusze z własnej kieszeni opłacali nie tylko przylot na miejsce, ale też koszt zakwaterowania. Organizatorzy obiecali zapewnić transport i wyżywienie. I z tym też różnie bywało.

- Dostaliśmy karty z zawartością, która powinna wystarczyć na przejazdy. Ktoś jednak źle wyliczył sumę, trzeba więc było prosić o nowe, a tych wkrótce zabrakło. Część z nas musiała jeździć na własny koszt. Karty na jedzenie z kolei codziennie miały być zasilane kwotą około 24 reali, czyli 35 złotych. Okazało się, że od ręki mogą je dostać tylko Brazylijczycy. Obcokrajowcy - nie posiadający ichniego PESELU - musieli sobie tymczasowo jakoś radzić. Zwrot? Codziennie słyszeliśmy: jutro. Dopiero kiedy koleżanka Belgijka zagroziła prawnikiem, kasa wpłynęła na konta. To wszystko było frustrujące, bo wykonywaliśmy naprawdę ciężką pracę, ale po części to rozumiem. W Brazylii tak właśnie się żyje - chaotycznie, bez ustalonych ram. Dla wielu miejscowych zetknięcie z europejską kulturą było jak spotkanie kosmitów. Pytali, dlaczego Europejczycy są tacy uprzejmi, dlaczego nie robią awantur, tylko pytają: jak możemy rozwiązać problem? - opowiada.

5 kilo w górę

Zakwaterowanie na miejscu Filip znalazł u polskich księży. Mieszkał tam razem z drugim Polakiem - Adamem z Kłodzka. Na integrację z innymi pracownikami czasu jednak nie było. Co najwyżej krótkie spotkania - na jednym z nich poznał chilijskiego wolontariusza, który chętnie ogląda polskie kino, a najbardziej podziwia Kieślowskiego i Wajdę. Ze znanych sobie polskich akcentów Chilijczyk wymieniał jeszcze Jana Pawła II, choć akurat Karola Wojtyłę w Ameryce Południowej znają prawie wszyscy. Dni, w które nie pracował na stadionie, poświęcał na kręcenie filmów o Rio, Brazylii i Brazylijczykach. Przez cały wyjazd prowadził bloga z ciekawostkami dla turystów. Dzięki temu mówi, że przez chwilę poczuł się tam jak u siebie.

- Nauczyłem się, że choć imprezy na Copacabanie są legendarne, lepsze kluby znajdę w Lapa, a przyjemniejszą plażę w Ipanemie. Poznawałem miejscowe zwyczaje i jedzenie - to ostatnie tak intensywnie, że po powrocie muszę kupić większe ubranie, bo Brazylijczycy słodzą i solą na potęgę - śmieje się.

Do Brazylii chłopak jechał z mieszanymi uczuciami z powodu informacji, jakimi bombardowały media: że na ulicach ludzie protestują, a w kraju trwa właściwie wojna domowa.

- Brazylijczycy faktycznie nie byli zachwyceni z powodu wydatków na mundial, ale kiedy to się zaczęło przełączyli się w "tryb kibicowania". Dla nich to religia, kiedy grają Canarinhos, ulice pustoszeją, a ludzie wcześniej wychodzą z pracy. Dziennikarz, z którym rozmawiałem, przyznał że spodziewał się powtórki z RPA, w której było naprawdę niebezpiecznie. Tymczasem w Rio nie bałem się chodzić po ulicach, nawet wieczorem - opowiada.

Nastawienia miejscowych do imprezy nie zmieniły podobno nawet sensacyjne porażki z Niemcami i Holandią. Filip, który w towarzystwie Brazylijczyków oglądał te mecze, mówi że najpierw były łzy, ale potem już tylko ironia.

- Po prostu wykpili tych biednych piłkarzy. Ostatecznie przełknąć gorycz porażki pomógł fakt, że Argentyna przegrała w finale. Argentyńczyków tam się nie lubi, bo zadzierają nosa, ich zwycięstwo na Maracanie byłoby więc profanacją tego miejsca. Wygrana Niemców trochę zrekompensowała im też argentyńską przyśpiewkę: "Brazylio powiedz siedem, powiedz siedem, a Maradona jest większy od Pele!"

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24