Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pocisk uderzył w dom. Przyleciał z Ukrainy?

Norbert Ziętal
We wtorek policja prowadziła oględziny domu w Jaksmanicach, w który uderzył pocisk z karabinu.
We wtorek policja prowadziła oględziny domu w Jaksmanicach, w który uderzył pocisk z karabinu. ARCHIWUM
Pan Piotr usłyszał, że coś uderzyło w dom. Poszedł sprawdzić, na elewacji znalazł niewielki ślad a w trawie nabój. Poinformował służby i sprawił, że o niewielkich Jaksmanicach zrobiło się głośno w całej Polsce i nie tylko.

Jaksmanice w gm. Medyka znajdują się tuż przy granicy z Ukrainą. Mała wioska, zadbana, ładnie wyglądająca. Dużo nowych domów.

- Chłodzimy się wodą i szykujemy się do pracy - mówi jeden z dwóch mężczyzn spotkanych koło niewielkiego "Samu spożywczego".
Pytam o wtorkowy strzał. Śmieją się.

- Sporo obcych się tutaj nazjeżdżało. Pstrykali fotki, chodzili, pytali. Mundurowi, dziennikarze. Nawet telewizja była - mówi mężczyzna.

- I to za sprawą drobinki żelaza - śmieje się drugi.

- Mogła kogoś zabić - podtrzymuję rozmowę.

- Panieee! Zabić? Jak z Ukrainy, to za daleko. Jeżeli odbiła się od styropianu, którym ocieplony jest ten dom, to jaką ona mogła mieć siłę. Jak mogła kogoś zabić? - kalkuluje.

- Dopiero jakby stała się tragedia, to byście inaczej gadali. Przecież niewiele brakowało - strofuje ich przechodząca drogą kobieta.
Według niej to nienormalne, aby mieszkańcy bali się chodzić po własnych podwórkach, bo w sąsiednim państwie ktoś strzela. A mówi, że tak się teraz dzieje w Jaksmanicach.

- Czy to jest wojna? Przecież chyba można coś z tym zrobić. Jak mamy wyjść teraz w pole, tam nic mnie nie ochrania? - dziwi się.

- A my się nie boimy - twierdzi jeden z panów.

Niedawno wybudowany dom, w który trafił pocisk, znajduje się we wschodniej części wioski. 500 - 600 metrów od granicy z Ukrainą. Ale nie jest położony na uboczu wsi i nie jest pierwszym od granicy. Zabudowania w tym miejscu są dość gęsto położone, do tego sporo drzew.

Tuż obok znajduje się przystanek autobusowy, skąd pojazdy rozpoczynają swoje kursy. Można rzec "pętla". Jeszcze bliżej kościół z figurką Matki Bożej na zewnątrz i napisem "Jezu Błogosław nam". Tędy przebiegają szlaki turystyczne wyznaczone przez PTTK, prowadzące do różnych fortów Twierdzy Przemyśl. 25 minut marszu do Fortu I Salis Soglio, godzina do Frotu XV Borek. W inną stronę 35 minut do Fortu II Jaksmanice. Większość turystów idzie popatrzeć, choćby z daleka, na zieloną granicę państwową.

We wtorek przed południem pani Barbara wybrała się z córką na zakupy. Został mąż, pan Piotr. Akurat wychodził z domu. Usłyszał, że coś uderzyło, jak mu się zdawało, o daszek nad drzwiami wejściowymi. Na ścianie, tuż po daszkiem, zobaczył ślad po uderzeniu. Niewielki. Poszukał i w trawie znalazł kulę. Zawiadomił patrol straży granicznej, który był w pobliżu. A strażnicy policję.

- Często słychać tu strzały, bo Ukraińcy mają szkolenia. Nigdy jednak nie zdarzyło się, aby pociski dolatywały do domu. Szczęście, że nie doszło do tragedii - mówi pani Barbara.

Mieszka w Jaksmanicach ponad 30 lat i nie pamięta, aby podobna sytuacja się kiedyś przydarzyła.

Na trawie przed domem jej 7-letnia córka często bawi się na kocu. Aż boi się pomyśleć, że…

Twierdzi, że przestała się czuć bezpiecznie. Niby nic się nie stało, ale… Córka będzie się teraz bawić z innej strony domu. A jak będą słyszeli ćwiczenia strzeleckie na Ukrainie, to nikt nie wyjdzie na zewnątrz.

- Na pewno przez pewien czas będziemy dziwnie się czuli - mówi.

Według wstępnych opinii policji, podanej jeszcze we wtorek, pocisk kalibru 5,56 mm pochodził z karabinu typu kałasznikow. Mógł dolecieć z Ukrainy. To tym bardziej prawdopodobne, że we wtorek ukraińskie służby graniczne prowadziły szkolenie strzeleckie. Na swoim terenie, ale tuż przy granicy z Polską, prawdopodobnie na terenie jednego z fortów. Ćwiczenia były wcześniej zgłoszone polskiej Straży Granicznej. Po informacji o incydencie zostały przerwane.

- W środę w Medyce odbyło się spotkanie polskich i ukraińskich strażników granicznych, poświęcone zdarzeniu w Jaksmanicach. Ukraińcy potwierdzili, że prowadzili ćwiczenia, blisko granicy. Stwierdzili, że są one prowadzone od wielu lat i to dopiero pierwszy incydent tego typu. Ukraińcy prowadzą w tej sprawie postępowanie wyjaśniające - mówi mjr Elżbieta Pikor, rzecznik Bieszczadzkiego Oddziału Straży Granicznej.

W Siedliskach, sąsiedniej wiosce, zabieram stopem jednego z mieszkańców.

- Oni już od wielu lat ćwiczą strzelanie. Pewnie gdzieś blisko granicy, bo wyraźnie słychać. W Siedliskach też słychać. Dawniej sporadycznie, raz, dwa, góra trzy razy w roku. A teraz, po tym, co się na Ukrainie dzieje, często - mówi. - Ludzie się boją. Bo przecież jak raz trafiło w dom, to drugim razem może w człowieka. Nasze władze nie powinny się na to godzić. Niech sobie Ukraińcy strzelają, jak chcą, ale u siebie - dodaje.

- Znajomy z Przemyśla cieszył się, bo za kilka dni miała do niego przyjechać córka z mężem i dziećmi aż z Gorzowa. Nigdy nie byli na Ukrainie i chcieli się wybrać do Lwowa, bo teraz podobno tanio, jak nigdy. Ten znajomy pojechał na dzień do Lwowa. Wraca, dzwoni do córki i mówi, że jest fajnie, bezpiecznie, żadnej wojny nie widać. No i pech chciał, że zaraz po tym ostrzelali dom mera Lwowa, a teraz jeszcze ten strzał w Jaksmanicach. Żalił się, że szybko oddzwonili do niego i oświadczyli, że oni w Przemyślu się nie pojawią - opowiada autostopowicz.

Sprawę pocisku wyjaśniają przemyskie policja i prokuratura. Być może pomoże strona ukraińska.

- To dość dziwne, że uderzył akurat w ten dom, biorąc pod uwagę nie tylko odległość od granicy, ale również ukształtowanie terenu oraz gęstość zabudowy i roślinności. Raczej był to strzał w górę, przypadkowy, albo dla zabawy, na wiwat. I kula leciała po łuku, wtedy dalej poleci. Spadła wreszcie na dom - tłumaczy nam zawodowy żołnierz.

- Mogła zabić?

- Z tak dużej odległości raczej nie, za mała siła. Odbiła się przecież od styropianu. Jednak mogła zranić. Jakby nie było to kawałek żelaza lecący z jakąś siłą - twierdzi wojskowy, zastrzegając, że sytuację ocenia tylko na podstawie opisu znanego z mediów.

- A może jednak pocisk nie przyleciał z Ukrainy?

- Oczywiście, możliwa jest taka sytuacja. Ktoś, kto sprawdzi, co to był za nabój, na pewno znajdzie odpowiedź - twierdzi żołnierz.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24