Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Nie wiem, jak skończy się powieść

Rozmawiał Michał Okrzeszowski
Joanna Bator (ur. 1968) - pisarka, publicystka, felietonistka "Gazety Wyborczej".
Joanna Bator (ur. 1968) - pisarka, publicystka, felietonistka "Gazety Wyborczej". Krzysztof Kapica
Rozmowa z Joanną Bator, laureatką Nagrody Literackiej Nike 2013

Joanna Bator (ur. 1968) - pisarka, publicystka, felietonistka "Gazety Wyborczej". Autorka książek, m.in. "Piaskowa Góra", "Chmurdalia", "Japoński wachlarz". W 2013 otrzymała Literacką Nagrodę Nike za powieść "Ciemno, prawie noc". Joanna Bator była gościem Wojewódzkiej i Miejskiej Biblioteki Publicznej w Rzeszowie. Spotkanie odbyło się w ramach programu Dyskusyjne Kluby Książki.

- Jak została pani pisarką?

- Tak naprawdę to jest wielka tajemnica. Miałam już nie najgłupiej rozpoczętą, porządną karierę. Lecz towarzyszył mi ciągły brak czegoś. Wiedziałam, że mogę być antropolożką kultury, zrobić habilitację. Dokładnie widziałam, jak wyglądałoby dalej moje życie - że pewnie połowę czasu spędzałabym w Polsce, a połowę na jakimś zagranicznym uniwersytecie. To było coś, co mogłam robić, ale nie dawało pełnej satysfakcji. Wiedziałam, że jest coś jeszcze, ale nie wiedziałam, że to będzie literatura. Nawet nie potrafiłam tego nazwać, ale widziałam, że to niemożliwe, żeby życie dawało tylko tyle. Że coś jeszcze jest i że być może nigdy tego nie znajdę.

- Czyli potrzeba szaleństwa?

- Szaleństwa a' la Witkacy (śmiech). Pewnie tak, ale można mieć potrzebę szaleństwa, i realizować ją inaczej, np. upijając się, czy pisząc do szuflady. Ja w pewnym momencie dostałam taki dar od losu, że mogłam wyjechać do Japonii. Myślę, że to Japonia sprawiła, że ten "demon" mógł do mnie przyjść i znaleźć podatny grunt, bo może w innych okolicznościach bym mu jakoś "ukręciła łeb".
- Czyli to zależy też od miejsca, od czasu….

- Od szeregu różnych okoliczności, ale nie da się bez talentu. Nie da się wymyślić sobie, że się będzie pisarzem.

- Podczas pisania nigdy pani nie wie, jak zakończy się książka. Pisanie to bardziej artystyczne szaleństwo, niż szczegółowe planowanie?

- Zgadza się. Mam porównanie, bo pisałam różne teksty. Przez kilkanaście lat zajmowałam się nauką i wiem, że teksty naukowe, a nawet publicystyczne, po prostu płyną z innego źródła. One polegają na racjonalnym rzemiośle. Nawet, jeżeli tam są chwile jakieś szalonej przyjemności, to jest to rzemiosło, konkretne rzemiosło. Natomiast teksty literackie płyną z innego, "ciemnego" źródła - tam, gdzie mieszka talent. Nie wyobrażam sobie pisania książki zaplanowanej, rozpisanej, poprzypinanej na tablicy korkowej. Byłoby to po prostu nudne, gdybym zaczynała powieść, która ma 500 stron i od początku wiedziała, jak ona się skończy (śmiech).

Jednak sposób tworzenia zależy od konkretnego człowieka, konkretnego twórcy.

- Tak, ja bardzo lubię rozmawiać z moimi kolegami pisarzami, o tym, jak pracują, i dowiadywać się, w jak różny sposób pracują. Są takie przypadki, jak Wiesław Myśliwski, który nie ma pojęcia, o czym będzie jego książka, co nastąpi dwie strony dalej, bo prowadzi go jego "demon". Z drugiej strony są też pisarze, którzy od początku mają gotowy cały plan. Są też i tacy, którzy stoją gdzieś po środku - znają mniej więcej początek, środek i koniec, a po drodze pozwalają sobie na szaleństwo.

- Jak ważne są w pani twórczości podróże?

- W podróży jestem od 19. roku życia. Nieustannie się przemieszczam, z jednego miasta do drugiego, z jednego kraju do innego. Chyba dopiero teraz powoli zaczynam osiadać. To jest po prostu część mnie, sposób mojego życia, to, co mnie ukształtowało.

Wcześniej wspominała pani, że lubi Olgę Tokarczuk. Tokarczuk + podróże… od razu nasuwa się skojarzenie z jej powieścią "Bieguni".

Olga i ja mamy podobną biografię, jesteśmy prawie z tego samego pokolenia, ona przez moment też mieszkała w Wałbrzychu. Czujemy, że nasze obecności są w jakiś sposób siostrzane. Nasze dróżki nieustannie się przecinają. Inaczej piszemy, ale są też podobieństwa, które w naszej twórczości widzą krytycy. Wiem, że Olga to ktoś, kto mnie rozumie, i myślę, że ja też ją rozumiem. Opowiem panu pewną ciekawostkę. Kiedyś robiłam krótki materiał do księgi pamiątkowej Olgi. Byłyśmy razem w Niemczech, i ja chciałam jej zrobić zdjęcie nowym telefonem komórkowym… Nawiasem mówiąc, jestem w ogóle opóźniona, jeżeli chodzi o nowoczesne gadżety… (śmiech)
Szczerze mówiąc, też tak mam…

Więc chciałam zrobić zdjęcie, a przez pomyłkę nagrałam film. Proszę sobie wyobrazić tę scenerię: stary niemiecki cmentarz, Olga pojawia się pod pięknym drzewem, przechodzi przez kadr i zaraz znika...

Może ten film to nie przypadek?

- To nie był przypadek. Ten film dobrze pokazał, w jaki sposób się spotykamy.
Czy okolice, z których pochodzicie, też mają wpływ na wasze podobieństwo?
Można powiedzieć, że "w tej samej ziemi grzebiemy" (zachód Polski). Ja jednak nie mogę stamtąd wyjechać, albo coś we mnie nie chce wyjechać. Dlatego w powieści, która teraz powstaje, wracam na Dolny Śląsk, do Ząbkowic Śląskich. Zobaczymy, o czym Olga teraz napisze.

Proszę opowiedzieć o tej książce.

Wyjdzie mniej więcej za rok z kawałkiem. Będzie nosiła tytuł "Rok królika". W tej chwili Jestem na 120 stronie. To będzie w dużej mierze książka o miłości. O tym, jak bardzo można kochać, jak różne formy miłości mogą się narodzić we współczesnym świecie. Wiem też, że będzie tam na pewno jedna straszna zbrodnia dokonana przez kobietę. Ale tak jak mówiłam - ja po prostu nie mam pojęcia, jak się skończy ta historia, dokąd mnie ta książka zaprowadzi.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24