Samochód z otwartymi drzwiami, wewnątrz niego zwłoki młodej kobiety z podciętym gardłem a obok auta leżący zakrwawiony mężczyzna, także z podciętym gardłem - taki makabryczny widok zastali ratownicy medyczni i policjanci, wezwani w środę rano do Chmielowa (powiat tarnobrzeski). Nie wiadomo na razie, czy to próba podwójnego zabójstwa, czy samobójstwo rozszerzone.
Tragiczne wydarzenia rozegrały się około godziny 7, na jednej z bocznych uliczek w Chmielowie. Jak się dowiedzieliśmy od mieszkańców tej miejscowości, w pobliskim domu od kilku tygodni zamieszkiwała para - około 30-letnia kobieta i jej życiowy partner, starszy od niej obywatel Włoch. O samej kobiecie chmielowanie niewiele wiedzą. Wiadomo, że pochodziła z sąsiednich Jadachów a od około miesiąca pracowała w sklepie spożywczym w Chmielowie.
- Widziałem, jak ten jej mąż czy konkubent, podwoził ją do pracy. Nie wiem, może i tak było teraz - zastanawia się niedaleki sąsiad. - Tym samochodem jechało z nimi też czteroletnie dziecko, ale oni chyba troje dzieci tak w ogóle mają.
Nie ma wątpliwości, że czteroletnie dziecko było naocznym świadkiem tragedii. Co dokładnie się wydarzyło? Na to pytanie na razie nikt nie zna odpowiedzi.
Na miejsce zjechały policyjne ekipy z Tarnobrzega i Rzeszowa, technicy pod nadzorem prokuratora dokonywali oględzin miejsca zbrodni i zabezpieczali ślady. Na miejsce ściągnięto też żołnierzy, którzy przeszukiwali pobliski teren porośnięty trawą z wykrywaczem metali. Najprawdopodobniej szukali narzędzia zbrodni, prawdopodobnie noża. Teren na dużą odległość od miejsca znalezienia zwłok policja odgrodziła taśmami, droga została w tym miejscu wyłączona z ruchu.
Na drodze widać ślady krwi prowadzące od samochodu do furtki wejściowej na jedną z posesji oddaloną o około sto metrów.
- To chyba ten mężczyzna biegł tutaj szukając pomocy, ale bramka była zamknięta, więc się wrócił do samochodu i tam upadł - mówi właścicielka posesji. - To potworne, co tam się musiało wydarzyć.
Jeden z mieszkańców Chmielowa też usłyszał sygnały karetki, która podjechała do stojącego na bocznej uliczce opla zafirę z włoskimi tablicami rejestracyjnymi. Podszedł, żeby zobaczyć, co się stało. Widok był makabryczny.
- W samochodzie na miejscu pasażera kobieta z poderżniętym gardłem. Nie żyła już - relacjonuje. - Obok, na drodze między samochodem a płytkim rowem leżał ten facet, też z poderżniętym gardłem. On żył, bo reanimowali go i zabrali karetką do szpitala, chyba w Tarnobrzegu. Tam z nimi czteroletnie dziecko też jechało i uciekło z przerażenia. Policja je odnalazła. Musiało widzieć, co się stało.
Co dokładnie się wydarzyło? Można zakładać dwie hipotezy. Pierwsza to taka, że para została przez kogoś zatrzymana i zaatakowana - ktoś próbował zamordować obydwoje. Motyw? Rabunek, porachunki? Nie wiadomo. Druga ewentualność to tak zwane samobójstwo rozszerzone - mężczyzna mógł zamordować swoją partnerkę a następnie próbował sam odebrać sobie życie. Zakładając wersję drugą można sobie jednak zadać pytanie, dlaczego miałby zbrodni dokonać w samochodzie i w obecności dziecka?
Nie wiemy, w jakim stanie jest obywatel Włoch przewieziony do szpitala. Policja i prokuratura póki co nie udzielają żadnych informacji w sprawie środowych wydarzeń.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?