Lekarz z Pro-Familii w Rzeszowie usłyszał zarzuty

O sprawie Justyny Kowalskiej-Kret, która trafiła na oddział szpitala specjalistycznego Pro-Familia w 27 tygodniu ciąży pisaliśmy w listopadzie 2012 r. Pojechała tam z mężem, bo poczuła silny ból i przestała czuć ruchy dziecka. Lekarze zdiagnozowali u niej odklejenie łożyska, ale jak twierdziła sama pacjentka, zbyt późno, przez co straciła dziecko, a sama przeszła skomplikowaną operację.

- Od momentu przyjęcia na oddział do późnego wieczoru, czyli ponad 6 godzin nikt mnie nie zbadał. Prosiłam o pomoc wszystkich, łącznie z położną. Gdyby podpięto mnie do odpowiedniej aparatury i monitorowano udałoby się wychwycić moment, w którym łożysko się odkleja i uratować dziecko - opowiadała "Nowinom".

Podobnego zdania była Prokuratura Rejonowa w Łańcucie, prowadząca śledztwo w tej sprawie. Po otrzymaniu opinii biegłego z Uniwersytetu Śląskiego postawiła lekarzowi dyżurującemu zarzut narażenia płodu oraz pacjentki na niebezpieczeństwo utraty życia, za które grozi do 5 lat więzienia.

- Lekarz nie dokonał oceny stanu płodu przy przyjęciu na izbę przyjęć, nie monitorował stanu płodu po przyjęciu na oddział, nie wykonał badań KTG, USG i nie włączył odpowiedniego leczenia, czym spowodował rozstrój zdrowia zagrażającego życiu poczętego dziecka i naraził pokrzywdzoną na niebezpieczeństwo utraty zdrowia lub życia - powiedziała nam prok. Anna Kasprowicz-Babiarz z Prokuratury Rejonowej w Łańcucie. - Trwa weryfikacja materiału dowodowego, zmierzająca do zamknięcia postępowania - dodaje.

To planowane jest na koniec czerwca. Do sprawy wrócimy.