Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Andrzej Grzyb: Nie ma kasy, nie ma gwiazd

Rozmawiał Marek Bluj
Andrzej Grzyb obok Pucharu NCAA w Louisville.
Andrzej Grzyb obok Pucharu NCAA w Louisville. Archiwum prywatne A. Grzyba
- Wilfredo Leon mógłby zagrać w reprezentacji Polski. On nawet chciałby tego - mówi ANDRZEJ GRZYB, menedżer działający na międzynarodowym rynku siatkarskim.

- W transferach nie ma szału. Owszem, jest kilka niezłych nazwisk, ale brakuje gwiazd. Największe siatkarskie armaty strzelają w Rosji. Do Polski ich nie ciągnie. Dlaczego?
- Ponieważ na polskim rynku nie ma pieniędzy, nie ma klubów, które mogłyby pozwolić sobie na ekstrawagancję i kupić gwiazdę światowego formatu. Resovia i Skra poczyniły skromne zakupy. Kluby bardzo mocno pilnują swoich finansów.

- Coraz bardziej pozostajemy w cieniu Rosji i Turcji. A wydawało się już, że nasza liga jest bardzo atrakcyjnym towarem i... pracodawcą?
- W Turcji jest 3-4 kluby, które mają trochę większe pieniądze, ale już nie tak duże, jak w ubiegłym roku. Halbank Ankara przed ostatnim sezonem postawił na bardzo mocny zaciąg z Trentino, ale planu nie wykonał, nie wygrał Pucharu Europy, w związku z tym, w tym roku ma budżet skromniejszy o 30 procent. Halbank, Galatasaray czy Fenerbachce mają jednak budżety wyższe niż nasze najlepsze kluby. Generalnie, w tym roku, jeżeli chodzi o męski rynek, to w całej Europie nie było jakichś superstrzałów. We Włoszech też nie ma eldorado, kilka klubów nie płaci w terminie, tylko 3-4 może konkurować finansowo z naszymi. Rosyjskiego rynku nie porównuję, ponieważ tamtejsze kluby są poza zasięgiem, aczkolwiek w tamtejszej ekstraklasie też nie wszystkie zespoły są wypłacalne.

- Czy wpłynęło to na obniżkę cen? Zawodnicy już nie otrzymują milionowych ofert?
- Generalnie nie ma szaleństwa. Sytuacja w zakresie wysokości transferów raczej się ustabilizowała, obserwujemy nawet lekką obniżkę. Na rynku znajduje się dużo zawodników. Ze względu na sytuację we Włoszech związaną z tym, że niektóre kluby zalegają z płatnościami, wielu dobrej klasy siatkarzy walczy o miejsca w drużynach. Kluby mogą więc przebierać w zawodnikach, a było odwrotnie.

- Denis Kaliberda, Ferdinand Tille, Justin Duff, Marko Ivović, to nowe twarze w PlusLidze. Paweł Zatorski, Rafał Buszek, Nicolas Marechal, Jakub Jarosz, zmienili barwy. Do kraju wracają Mateusz Mika i Michał Winiarski, przynajmniej na to wygląda, że wrócą. Co pan na to?
- Są to jak na razie kosmetyczne zmiany, jak do tej pory nie ma na rynku żadnych szaleństw. Ludzie twardo stąpają po ziemi. Jarosz przeszedł z Gdańska do Bydgoszczy za mniejsze pieniądze niż miał w Lotosie. Ligi są pozamykane, kluby mają pewność, że nie spadną, nie muszą żyłować się na transfery, silić się, że muszą być w czwórce, czy ósemce. Zespoły z dolnej części tabeli, jak Częstochowa, Kielce, czy Bielsko-Biała oraz beniaminkowie spokojnie czekają do sierpnia. Siatkarzy, którzy zostaną na rynku, będą kupować za 1/3 obecnej ceny. W ekstraklasie, w szóstkach występować będą zawodnicy za 10 tysięcy złotych za miesiąc, ba niektórzy nawet 5 tysięcy.
- Wielu fanów Resovii marzyło, że może w naszej drużynie zagra Kubańczyk Wilfredo Leon. Nie było na to szans?
- Nie było. Rzeczywiście, jedynym zespołem, który wchodził w grę była Resovia. Owszem, miałem w sprawie Leona dwa telefony. Kiedy wymieniłem kwotę transferu, usłyszałem, że jest za wysoka, jak powiedziałem, że chodzi o euro, to był tylko śmiech. Mówienie, żeby Leon zagrał w polskiej lidze i wypromował się na rynku, jest niepoważne, on nie potrzebuje żadnej reklamy. Od początku było jasne, że na temat transferu Kubańczyka rozmawiam z Rosjanami oraz że definitywny termin podpisania kontraktu wyznaczyłem na połowa marca. Nikt nie podjął rękawicy, natomiast Zenit Kazań wypełnił wszystkie warunki i szybko parafowaliśmy umowę. Temat gry Leona w Polsce jest zamknięty na najbliższe dwa, a może nawet na pięć lat, ponieważ w kontrakcie znajduje się passus dwa plus trzy lata.

- Powiedział pan, że otwarty jest temat gry Leona w reprezentacji Polski?...
- Z jego strony jest to sprawa jak najbardziej otwarta, zawodnik ma kartę pobytu w Polsce, pracuje w Rzeszowie, podejmiemy starania o otrzymanie przez niego polskiego obywatelstwa. Przede wszystkim, Wilfredo jest na "tak", jeżeli chodzi o jego grę w reprezentacji naszego kraju. Wszystko zależy od Polskiego Związku Piłki Siatkowej. Rozmawiałem na ten temat z wiceprezesem PZPS-u Arturem Popko, który stwierdził, że do 2016 roku, czyli do olimpiady w Rio, nasza reprezentacja nie będzie zainteresowana tematem Leona, ponieważ w drużynie narodowej będą grali tylko Polacy. Szanujemy to, czy sprawa Leona ruszy po olimpiadzie? Zobaczymy...

- Praca w PlusLidze takich trenerów, jak Andrea Anastasi, czy Vital Heynen, to chyba nobilitacja dla naszej siatkówki?...
- Z jednej strony tak, bo to dobrzy trenerzy, ale z drugiej pokazuje kryzys na rynku europejskim - inne kluby nie mają pieniędzy, aby zatrudnić takich szkoleniowców. Martwi mnie, że nasi trenerzy nie chcą się szkolić i konkurować z zagranicznymi szkoleniowcami. Proponuję im szkolenia w USA; do tej pory zgłosiły się dwie czy trzy osoby. Tomek Wasilkowski był na zgrupowaniach reprezentacji kobiet i mężczyzn, Andrzej Kowal z Wasilkowskim wybierają się w sierpniu do Hugh McCutcheona. Krzysztof Stelmach z Damian Dacewiczem zgłosili chęć wyjazdu na trenerskie staże w przyszłym roku. To jednostki, reszta nie podnosi swoich kwalifikacji, dlatego nie może konkurować zagranicznymi szkoleniowcami.

- Rzućmy okiem na ekstraklasę kobiet. W OrlenLidze więcej zmian niż w PlusLidze...
- Wzmocnił się Chemik Police, który ma ambicję, aby sięgnąć po dobry wynik w europejskich pucharach. Jeżeli klub siatkówki kobiet dysponuje takim samym budżetem, jak męski, to można powiedzieć, że jest to bardzo duży budżet. Wysokość transferów pań w Europie jest dużo niższa niż mężczyzn. Dużo większe są także możliwości. Wzmacnia się również Impel Wrocław, który na pewno będzie szarżował po mistrzostwo Polski. Pozostałe transfery, mam tu na myśli Atom i Dąbrowę Górniczą, nazwałbym średnimi. Zawodzi mnie Muszyna, która pozyskała możnego sponsora, planowała ciekawe zmiany, aby odbić się od dna, a tymczasem nie ma tam żadnych interesujących ruchów kadrowych. Ze względów finansowych także w siatkówce kobiecej nie mamy siły przebicia wobec Rosji i Turcji, bo w żeńskiej siatkówce Turcja najbardziej się zbroi.
- A jak w tym towarzystwie wypada Developres?
- Developresovi życzymy jak najlepiej. Klub ten chce przejść przez ligę ze skromnym budżetem, dlatego transfery także są skromne. Uprzedzałem i uprzedzam, że jak drużyna dostanie na początku manto, bo przecież zaczyna sezon z czterema czołowymi zespołami, to może się już potem nie podnieść. Wysokie porażki mogą mieć ogromny wpływ na morale zawodniczek w dalszej części ligi. Reasumując, nie cieszy mnie, co zrobił na rynku transferowym Developres, żałuje, że klub który ma bardzo dobrego trenera i jest dobrze zorganizowany, nie kupił jednej, dwóch siatkarek mogących pociągnąć grę.

- Na przykład sprowadzając jedną z tutejszych zawodniczek - Gabrielę Wojtowicz lub Annę Podolec...
- Były rozmowy, ale oferta wynosiła 1/3 z tego, co dziewczyny otrzymują z innych klubów. Jeżeli propozycje różnią się 10-15 procent, to można dalej negocjować ponieważ nie płaci się za mieszkanie, oszczędza się na niańce, jak w przypadku Wojtowicz, jednym słowem jest duże cięcie kosztów. Przy tak dużej rozbieżności nie ma jednak żadnej platformy porozumienia.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24