Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Podkarpacie talentami stoi

Beata Terczyńska
W sobotę o zwycięstwo w "X Factorze” powalczy Artem Furman, który w Rzeszowie studiował i koncertował na ulicach.
W sobotę o zwycięstwo w "X Factorze” powalczy Artem Furman, który w Rzeszowie studiował i koncertował na ulicach. Wojciech Zatwarnicki
To bezcenne doświadczenie i trampolina do kariery - podkreślają uczestnicy telewizyjnych programów talent show z Podkarpacia.

Na Podkarpaciu zawsze była kopalnia talentów, tylko teraz po prostu bardziej je widać - podkreśla Dominika Kobiałka, której występy w "The Voice of Poland" były niezapomniane. Do programu muzycznego show w TVP 2 popchnęli ją znajomi.

- Byłam raczej powściągliwa, jeśli chodzi o tego typu show, ale spróbowałam tylko dlatego, że akurat w tym programie chodziło naprawdę o głos, a nie o robienie z siebie pajaca - mówi rzeszowianka.

Nigdy nie chodziła do szkoły muzycznej, nie miała też żadnego nauczyciela śpiewu. Odkąd sięga pamięcią, muzyka była jej pasją. Niczego bardziej nie kochała robić: - Zaczęło się od niedocenionego rzeszowskiego zespołu Brown, do którego koledzy zaprosili mnie ponad 10 lat temu. Pracowałam z nimi 2 lata, a później śpiewałam covery z różnymi zespołami. Choć za grosze, to jednak cenne było to, że cały czas ćwiczyłam wokal i uczyłam się na cudzych piosenkach. Szczęśliwie trafiałam na zespoły, które nie miały w repertuarze disco polo, bo czegoś takiego się wystrzegam. Śpiewałam kawałki z całego świata, przeróżne, w wielu językach. Byle na sensownym poziomie.

Największy krytyk - ja sama

[obrazek2] Występy Dominiki Kobiałki w "The Voice of Poland" były niezapomniane. (fot. Archiwum)Dominika zaznacza, że nie lubi pytań, w jakich klimatach dobrze się czuje. Jej zdaniem podział muzyki na gatunki to przeżytek, nadający się do lamusa, bo dziś miesza się wszystko. Tak samo dobrze czuje się w drapieżnych piosenkach, jak i nastrojowych wersjach Śmieje się, że to przez złożoną osobowość. Nie ma wątpliwości, że udział w show był jej potrzebny.

- Bezcenna to była lekcja. Trochę inaczej mi się wydawało, że mogę brzmieć i wyglądać. Dopiero widząc siebie w telewizji jak obcą osobę, miałam obiektywne spojrzenie na wokal, wygląd, zachowanie. To była cenna informacja zwrotna, nad czym pracować, co zmienić. Nikt nie jest w stanie bardziej mnie skrytykować, niż ja sama siebie - mówi. - Poza tym miałam fantastycznego trenera Marka Piekarczyka. Mogę nawet nazwać tego człowieka mentorem, mistrzem, wzorem do naśladowania. Wiele przeżył, wiele się nauczył i mnie to przekazywał. Zarówno w odniesieniu do muzyki, jak i do zwykłych mądrości życiowych. Jak taki przyszywany ojciec.

Sympatia była obustronna, bo Piekarczyk zaprasza teraz Dominikę do współpracy. Rzeszowianka związana jest z grupą Kuki Pau. Macierzystym zespołem, do którego pisze teksty po angielsku i układa wokale jest Tension Zero. Oprócz tego tworzy solowo. Postanowiła, że jej pierwszy album będzie po polsku. Ma już kilka gotowych utworów. Chciałaby wydać krążek w tym roku. Póki co Rzeszowa na Warszawę nie zamienia. Śmieje się, ze stąd bliżej w ukochane Bieszczady. W Krasnem pod Rzeszowem znalazła studio, w którym chciałaby nagrywać.

Głos - najbardziej unikatowy instrument

[obrazek3] Kamil Bijoś podkreśla, że program "The Voice of Poland" dał mu pewność siebie.Kamil Bijoś, także uczestnik ostatniej edycji "Voice'a" podkreśla, że program dał mu coś niezwykle ważnego, czyli pewność siebie. Po nagraniach w telewizji wyszedł na scenę i poczuł się zupełnie inaczej - na luzie. Stres już nie był ten sam. Jego też na show namówili znajomi, m.in. Arek Kłusowski, finalista 3 edycji.

- Spodobało mi się, że zaproszeniem do udziału w programie nie jest zwariowany wygląd, a to coś w głosie uczestnika. Jurorzy nas nie widzieli, tylko słyszeli. Odwracali się, jeśli brzmieliśmy ciekawie.
Zanim student wokalistyki jazzowej w Akademii Muzycznej w Katowicach trafił do programu, grał z dwoma kolegami covery. Jak mówi, ambitnie podchodząc do popularnych piosenek, trochę je "ujazzawiając". Kamil uczył się śpiewu m.in. w rzeszowskim MDK. Miał też lekcje z Elą Zapendowską.

- Jeśli mi się uda związać życie z muzyka, będę spełnionym - zapowiada. - Po programie powoli otwierają się przede mną drzwi. Dostaję propozycje, zaproszenia od menedżerów na koncerty, eventy.
Przeprowadził się do stolicy: - Jeśli w ogóle coś poważnie muzycznie robić, to zostaje tylko Warszawa. Tu są najlepsi muzycy, tu wszystko się dzieje. Niestety, wszyscy emigrują.

Marzy mu się nietuzinkowa płyta, do nagrania której użyłby loopera, czyli tzw. zapętlacza ścieżki dźwiękowej, jakiego używają instrumentaliści, np. gitarzyści. On inaczej wykorzystuje to urządzenie i jest prawdopodobnie prekursorem w Polsce.

- Nagrywam głos, naciskam przycisk i ten dźwięk się zapętla. Co chwilę mogę dokładać kolejne głosy - tłumaczy "uczeń" Barona i Tomsona z Afromentalu. - Chcę zrobić płytę wokalną, gdzie tych głosów byłoby dużo. Pokazać, że głos to najbardziej unikatowy instrument.

Trampolina do kariery

W "The Voice of Poland" talentami błysnęli tez Kacper Leśniewski z Rzeszowa, Justyna Kunysz z Przemyśla i Monika Pilarczyk z Dębicy. Równolegle walka na głosy toczyła się w programie "X Factor" TVN. Finał w sobotę po godz. 20.

Do półfinału dotarł Jakub Jonkisz z Rzeszowa. Czy była to dla niego trampolina m.in. do popularności i dalszej drogi muzycznej?

- Myślę, że trampolina to bardzo dobre słowo. Podczas programu muzyczna kariera, jeżeli tak to mogę nazwać, nabiera tempa. Coraz więcej ludzi zaczyna cię rozpoznawać, słuchać, coraz więcej pyta o płytę. To sprawia, że rośnie motywacja do jeszcze cięższej pracy. Program daje bardzo wiele w zakresie promocji oraz nawiązania kontaktów. Choć moje muzyczne plany nic się nie zmieniły, znacząco wzrosła możliwości ich realizacji.

Bardzo by chciał znaleźć stałe miejsce na muzycznym rynku i tworzyć muzykę, jaka płynie z jego wnętrza.

- Malutkimi kroczkami rozpocząłem już podróż do osiągnięcia tego celu - mówi. - Prace nad płytą rozpoczęły się tak naprawdę przed pójściem do programu. Wraz z zespołem eksperymentujemy z brzmieniem, dlatego nie chciałbym póki co zdradzać szczegółów. Liczę, że płyta ukaże się jeszcze w tym roku.

Kuba to samouk muzyczny. Nigdy nie brał lekcji śpiewu, poza paroma przydatnymi wskazówkami od znajomych: - Mentorem-idolem zawsze pozostanie Elvis Presley, od którego wszystko się zaczęło. Od najmłodszych lat tato "karmił" mnie muzyką lat 50. i miało to ogromny wpływ na to, że zdecydowałem się śpiewać.

Bliskie są mu także lata 60.- i 70., początki soul'u, wykonawcy tacy, jak Al Green, czy Sam Cooke. Jest fanem The Beatles. Jakub kibicuje teraz przyjacielowi zza wschodniej granicy, z którym bardzo zżył się podczas trwania programu: - Liczę na jego wygraną. Trzymam kciuki.

100 tys. złotych nie zaszkodzi

Chodzi o Artema Furmana, którego rzeszowianie bardzo dobrze pamiętają, kiedy studiował w rzeszowskim WSIiZ i dawał koncerty na ulicach, za co dostawał po uszach od strażników miejskich. Później przeprowadził się do Trójmiasta. I znów jego występ na sopockim Monciaku zrobił furorę dzięki filmikowi w internecie, na którym widać, jak pewnie z dwie setki ludzi broni go przed Strażą Miejską, która każe mu przestać grać. Jego romantyczno-balladowy głos ma fanów.

- Nieważne, czy wygram, czy nie, choć oczywiście po cichu liczę na sukces, i tak dalej będzie tylko i wyłącznie muzyka - mówi pochodzący z Ukrainy Artem. - Po programie mam nadzieję pojawi się troszeczkę więcej czasu, by skupić się nad materiałem, by może jeszcze w tym roku wydać płytę. Będą to moje piosenki od początku do końca. Nie czułbym tego, co ktoś mi napisał i co nie jest bliskie mej duszy. Muszę jeszcze sprecyzować, dla jakiej publiki mam grać. Patrząc na fanów na fb jest to przedział 18-24 lata, ale po programach na żywo o autografy proszą nastolatki w wieku 16 lat i młodsze.

Powtarza, ze najbliższe sercu są mu ballady. Nie może mówić, co szykuje na finał. Próby nie są łatwe, bo dopadło go przeziębienie: - Jestem podekscytowany, bo wystąpię z bardzo fajną gwiazdą. Zaśpiewam trzy kawałki. Mogę tylko powiedzieć, że ukraiński będzie na pewno. Stresu nie ma. Już nie ma się czego bać. Nie mam w głowie myśli, że jak nie wygram, popadnę w straszną depresję. Lepszej promocji nie mogłem sobie wymarzyć. Oczywiście 100 tys. złotych nie zaszkodzi, ale wiem, że i po programie i tak będzie dobrze. Nie zgubię się w tym świecie. A na ulicach jeszcze nie raz mnie usłyszycie, bo uwielbiam ten klimat.

Artema mocno wspiera Czeslaw Mozil: - Naprawdę fajny facet. Pomagał mi w przygotowaniach do każdego odcinka. Dziękuję mu za to. Jak on przeżywał, gdy wpadaliśmy w dogrywki.

Podczas sobotniego finału "X Factora" w studio kibicować mu będą w przyjaciele, mama i wielbiciele.
Trzymamy kciuki!

To znakomita trampolina - mówi Jakub Jonkisz, który dotarł do półfinału "X Factora" w TVN.

Wojciech Zatwarnicki

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24