Nowe departamenty, stanowiska i pensje w urzędzie marszałkowskim

Nowością w Podkarpackim Urzędzie Marszałkowskim będzie Departament Zarządzania Regionalnym Programem Operacyjnym. Na jego czele stanie dyrektor - średnia pensja na takim stanowisku w UM to 7487 zł brutto. Będzie miał zastępcę (z taką samą pensją jak dyrektorska). Obaj potrzebują sekretarek - tu marszałek płaci średnio 2661 zł brutto. Departament będzie miał dziewięć oddziałów, każdy swojego kierownika (średnia kierownicza pensja to 5811 zł brutto). Docelowo przy zarządzaniu ROP zatrudnienie znajdzie tam ok. 50.

Departament od zadań ważnych

[obrazek2]
Adam Hamryszczak ma 35 lat, pochodzi z Sandomierza. Jest absolwentem UMCS w Lublinie - mgr administracji i Uniwersytetu Rzeszowskiego - mgr prawa. W UM pracuje od 2008 r. (fot. Krzysztof Łokaj)Szefem nowego departamentu został Adam Hamryszczak, dotychczasowy zastępca dyrektora departamentu Rozwoju Regionalnego. Pracownik urzędu od 2008 r.

- Departament będzie kierował zarządzaniem programami unijnymi perspektywy finansowej 2014-2020. Na początek w departamencie będą oddziały programowania, identyfikacji i wsparcia projektów pozakonkursowych oraz oddział, który przygotuje system realizacji RPO. To są bardzo ważne zadnia - wylicza Hamryszczak.

I dodaje, że na początek departament zatrudni do 35 osób.

- Mają być to przede wszystkim osoby już zatrudnione w urzędzie, w departamencie rozwoju regionalnego lub innych departamentach. Już przygotowujemy się do negocjacji z Komisją Europejską, szykując odpowiednią strategię - chwali się Hamryszczak.

Jednym dołożyć, innym zabrać

Projektami unijnymi dotychczas zajmował się Departament Rozwoju Regionalnego, w którym pracuje ponad 100 osób. Od lat kieruje nim Marta Matczyńska, która ma trzech zastępców. Ten departament nie zostanie zlikwidowany. Mataczyńska nadal będzie nim szefować, ale już tylko z jednym zastępcą - Jerzym Rodzeniem.

- Ten departament będzie się zajmował strategią, planem inwestycyjnym oraz rozliczaniem RPO za lata 2007-2013 - wyjaśnia marszałek Władysław Ortyl. - Ponadto, i to jest duża zmiana, w jego skład wejdzie instytucja certyfikująca. Dotychczas certyfikacją zajmował się urząd wojewódzki - dodaje

"Praca dla swoich"

Suchej nitki nie pozostawia na projekcie opozycja.

- Nie rozumiemy, po co powstaje drugi departament do obsługi programów unijnych, skoro ten, który jest pracuje dobrze i wykonuje swoje zadania - ocenia Sławomir Miklicz, szef klubu radnych PO w sejmiku województwa.

- Marszałek, po objęciu władzy, zapowiadał redukcję etatów, tymczasem koszty osobowe wzrosły w okresie jego rządów o 4 mln zł i nadal rosną. Tworzenie tego departamentu uważamy za sprawę czysto polityczną - trzeba zatrudnić swoich, to się tworzy departament i nowe miejsca pracy - grzmi Miklicz.

Takie samo zdanie na ten temat ma klub radnych SLD.

- Dwa departamenty będą powielały swoją pracę, sensu to nie ma za grosz. Ale działacze PiS są przecież najmądrzejsi i ich decyzje też są najmądrzejsze. A, że bez sensu, to już inna sprawa - nie kryje oburzenia Bronisław Tofil, szef klubu radnych SLD.

- Poza tym, po wygranych wyborach do Parlamentu Europejskiego, trzeba kilku działaczom PiS-u dać intratne posady. Taka filozofia - ocenia.

Co z tym tanim państwem?

Dr Krzysztof Prendecki, socjolog z Politechniki Rzeszowskiej: Niemiłościwie rządzące nami partie (czy PiS lokalnie, czy PO w kraju) zapomniały o swoich postulatach sprzed laty. A jednym z głównych haseł było tzw. tanie państwo. Ciekawe, czy nasza klasa polityczna, wzajemnie się wspierająca posadami i finansami, jeszcze o tym pamięta? Bo wyborcy, zwłaszcza młodzi, mają już tego serdecznie dość. Chcą dać nogę z tego kraju, a jak są wybory, to albo się na nie wypinają, pozostając w domach, albo głosują na Korwina-Mikke, który obiecuje radykalne antybiurokratyczne rozwiązania.