Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Arbiter ekstraklasy: o dopingu "Żylety" będę wnukom opowiadał

Waldemar Mazgaj
Mariusz Złotek sędziuje mecze ekstraklasy i I ligi, ale nie unika też niższych klas.
Mariusz Złotek sędziuje mecze ekstraklasy i I ligi, ale nie unika też niższych klas. Grzegorz Lipiec
- Prowadzić mecz przy 30 tysiącach kibiców, na Legii, z dopingującą "Żyletą", to będę wnukom opowiadał - mówi w ekskluzywnej rozmowie MARIUSZ ZŁOTEK, arbiter piłkarski z Gorzyc, który od tego roku rozstrzyga na boiskach ekstraklasy.

- Od początku sezonu 2013/14 jest pan w grupie "Top-Amator", czyli arbitrów z bezpośredniego zaplecza sędziów zawodowych. Jednak dopiero w marcu doczekał się pan debiutu w ekstraklasie i dotąd poprowadził siedem meczów. Nie było chwil zwątpienia? - To było moje marzenie od ośmiu lat, kiedy prowadziłem mecze I ligi. Zimą, podczas obozu w Turcji, prowadziłem kilka sparingów i chyba się pokazałem. W marcu dostałem szansę w ekstraklasie, dobrze poszedł jeden, drugi i trzeci mecz, ale jak nie będzie kolejnych to nie będę ubolewał czy płakał, choć słyszałem, że w ostatniej kolejce podobno mam coś dostać. Przecież i tak wiem, że kiedyś trzeba skończyć przygodę z gwizdkiem.

- Poziom ekstraklasy aż tak bardzo odbiega od I-ligowego, czy tylko presja jest większa? Sędziował pan m.in. mecze na Legii Warszawa, Górniku Zabrze, Cracovii, Lechii Gdańsk czy Pogoni Szczecin.- W tym wieku już się nie trzęsę, byle co mnie nie wystraszy. Wrażenia są jednak rewelacyjne. Prowadzić mecz przy 30 tysiącach kibiców, na Legii, z dopingującą "Żyletą", to będę wnukom opowiadał i dopóki będę świadomy i nawet oczy zamykał to powiem, że warto było tyle lat czekać i pracować. Ciekaw jestem teraz jak to jest przy 100 tysiącach kibiców, jak w Barcelonie.

- Sędziował pan dwa mecze mistrza Polski. Legia to faktycznie najlepsza polska drużyna?- Wydaje się, że piłkarsko i personalnie najlepsza, ale nie obserwuję za często innych meczów, bo brakuje czasu. Oglądam tylko swoje spotkania, gdy robię samoocenę, bo człowiek najlepiej uczy się na swoich błędach.

- Szef sędziów Zbigniew Przesmycki powiedział, że dziwi się, że tak dobry arbiter aż tak długo marnował się na zapleczu ekstraklasy. Dlaczego?- To nie do mnie pytanie, bo sędziuję tak samo od kilku lat. Zawsze jednak czegoś brakowało, kilku setnych punktu, albo jednego miejsca. To chyba nie przypadek.

- Ma pan już 44 lata, a testy kondycyjne zdaje z łatwością. Jaka jest na to recepta? - Jak grałem w piłkę to miałem wrodzoną zdolność wydolnościową, zawsze dużo biegałem trenerzy wystawiali mnie na środku pomocy. Teraz metryki nie oszukam, nie pozostaje mi nic innego, jak trening. Dlatego ćwiczę minimum cztery razy w tygodniu, trzy razy interwałowo plus siłownia albo basen. Nawet na urlopie jeżdżę rowerem, biegam, chodzę na basen. Nie mogę zaniedbać treningu, odpuścić. Ciężko to pogodzić z pracą.

- Jaką ma pan szansę, by od nowego sezonu zostać arbitrem zawodowym?- To raczej nie do mnie pytanie, ale raczej bym nie przyjął propozycji. Od 26. lat pracuję w Federal Mogul Gorzyce. W tej chwili jestem liderem zespołu kontroli jakości i praca jest dla mnie ważniejsza od sędziowania. Bo ile jeszcze mogę posędziować. Choć podobno już teraz można łączyć pracę z zawodowym kontraktem.

- Od kilku lat arbitrzy objęci są różnymi programami, m.in. opieką psychologów, dietetyków, czy osób od przygotowania fizycznego, jeździcie na obozy zagraniczne... - Wreszcie to jakoś wygląda. Jestem w grupie "Top-Amator" i minimum 3-4 razy w roku mam zgrupowania w Spale. Tam prowadzi z nami treningi Grzegorz Krzostek, znany nawet w UEFA trener przygotowania fizycznego, mamy spotkania z obserwatorami i władzami Kolegium Sędziów, podczas których omawiamy swoje mecze. Przez wszystkim analizujemy błędy, ale nie po to by je wytykać, tylko by więcej takich samych nie popełniać. Oczywiście arbitrzy zawodowi spotykają się częściej.

Praca z panią psycholog, także indywidualna, to był strzał w dziesiątkę. Czuje się po tych spotkaniach dużo pewniej, wyraźnie tego brakowało. Wpływa na naszą psychikę w tym dobrym znaczeniu.

- Jak daleko jeszcze jesteście od piłkarzy? - W latach 80-tych arbiter w czasie meczu przebiegał półtora do dwóch kilometrów. Dziś 7-8 km. To jest właśnie ta różnica w przygotowaniu. Sędzia musi biegać, nie będzie rozstrzygał o sytuacji w polu karnym stojąc 30 metrów od niego, przy dzisiejszej technice w telewizji wszystko widać jak na talerzu. Każdy mecz ekstraklasy pokazuje 16-20 kamer, a przecież chodzi o to, by uczyć się na błędach, ale nie wypaczać wyników.

- A zarobki? Ile zarabiacie? Nie uważa pan, że to ciągle zbyt mało? - Pewnie tak, choć ja to robię dla przyjemności, robię to co lubię i jeszcze mam z tego pieniądze. Stawki dla sędziów są takie same w całym kraju (arbitrzy zawodowi mają inne ryczałty - przyp. red) - za mecz ekstraklasy dostajemy 3700 zł brutto, za I-ligowy 1400, ale już za III-ligowy 300 zł, a za klasę A - 90. Szczególnie na początku nie są to kokosy.

- Młodemu chłopakowi lub dziewczynie polecałby pan przygodę z gwizdkiem? Pytam, bo pewnie córka Marlena konsultowała z panem swoją decyzję o zostaniu arbitrem. - Jeśli chodzi o córkę to jej akurat odradzałem, po co ma słuchać tych wszystkich epitetów, ale skoro chciała spróbować to okej, jakoś sobie radzi w tych ligach wojewódzkich. Ale młodych chłopakom szczerze doradzam - fajna przygoda. Sam poprowadziłem już 1500 meczów, szybko ktoś tego nie powtórzy, a apogeum są mecze w ekstraklasie. Jeżeli ktoś z młodych chce czytać przepisy, pisać egzaminy, biegać i jest zawzięty to może daleko zajść. Tak jak ja, chłopak ze wsi. Potrzeba jednak pracy i wysiłku oraz wyrzeczeń. Już nie pójdziesz dzień wcześniej na imprezę, bo na murawie wszystko widać.

Na każdy kurs przychodzi kilkudziesięciu chętnych. Potem następuje naturalna selekcja, wielu rezygnuje po meczu, dwóch. Po roku-dwóch już mniej więcej widać, kto ma smykałkę do sędziowania.

- Kilka lat temu Podkarpacie miało trzech arbitrów w ekstraklasie, kilku na zapleczu. Teraz jest tylko pan i Rafał Sawicki w II lidze. Aż tak duży wpływ miała afera korupcyjna, czy nie widać następców? - Afera na pewno miała duży wpływ, bo mocno przesiała nasze szeregi. Teraz sędziowie muszą się szkolić, potrzeba czasu, żeby wyrośli następcy. Paweł Kantor i Kuba Tomoń walczą teraz o drugą ligę i trzeba im życzyć, żeby się powiodło.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24