Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

15-letnia Anita: Nie traćcie nadziei i walczcie

Beata Terczyńska
- Choć to szpitalny oddział, atmosfera jest tu jak w domu. Jeden wspiera drugiego – mówi Anita Nykiel.  Ramka. Przez 2 lata, od kiedy ruszył ośrodek rehabilitacji, z jego pomocy skorzystało 14 tys. osób. Na oddziale dziecięcym hospitalizowanych było 1639 dzieci, w tym na neurologii – 929. Poradnia dla dzieci i młodzieży przyjęła 5160 osób.
- Choć to szpitalny oddział, atmosfera jest tu jak w domu. Jeden wspiera drugiego – mówi Anita Nykiel. Ramka. Przez 2 lata, od kiedy ruszył ośrodek rehabilitacji, z jego pomocy skorzystało 14 tys. osób. Na oddziale dziecięcym hospitalizowanych było 1639 dzieci, w tym na neurologii – 929. Poradnia dla dzieci i młodzieży przyjęła 5160 osób. Krzysztof Łokaj
15-letnia Anita po upadku z balkonu staje na nogi i dopinguje innych z urazami kręgosłupa.

19 lipca. To miał być beztroski, wakacyjny dzień. Cała rodzina wybierała się nad wodę. Anita wstała pierwsza. Obudziła kuzynkę i ciocię. Miały jeszcze narwać malin. Nalała sobie kompotu i wyszła na balkon, taki niski, nad garażem, niestety, bez barierek. Akurat dzwonił wujek. Nastolatka sięgając po telefon, chciała przysiąść na krzesełku. To przesunęło się i dziewczyna spadła na plecy z ponad dwóch metrów.

Nie chcę być kaleką!

- Czułam, jak nogi mi się zapadają, lecę, uderzam o ziemię i okropny ból szyi. Chciałam wstać, ale nóg nie czułam - opowiada Anita Nykiel, z którą spotykam się w Regionalnym Ośrodku Rehabilitacyjno-Edukacyjnym dla Dzieci i Młodzieży przy Szpitalu Wojewódzkim nr 2 w Rzeszowie. - Krzyczałam, że nie chcę być kaleką.

Przed oczami wciąż ma karetkę, nosze, przerażoną ciocię, zastrzyk z morfiny, najpierw żarty z lekarzami, a potem uporczywie pytała, czy będzie chodzić. Pierwsza diagnoza brzmiała jak wyrok: przerwany rdzeń kręgowy w odcinku lędźwiowo - piersiowym.

- Sytuacja wyglądała koszmarnie. Przed operacją nie powiedziałam jej prawdy - wspomina Małgorzata Wójcik, od listopada adopcyjna mama Anity.

Operacja trwała 3 godziny. Okazało się, że rdzeń jednak nie został przerwany, ale uciska go odłamana od kręgu kość. Pojawiło się światełko nadziei. Palce u rąk się zginały, ale nogami wciąż nie mogła ruszyć.

- W głowie miałam mętlik. Zastanawiałam się, czy jeszcze kiedykolwiek stanę na nogi - wspomina dziewczyna.

Łzy nic nie dają

Dzień po dniu tłumaczyła sobie, że tak musiało być. Otuchy dodawali bliscy. Ćwiczyła i miała coraz większą motywację:

- Pierwszy raz, gdy stawiali mnie w parapodium (urządzenie stabilizujące, pionizujące - przyp. red.) uczucie było okropne. Człowiek nie czuje nóg, a stoi poprzypinamy pasami. Zaparłam się i wytrzymałam 15 minut - wspomina.

Pierwsza rehabilitacja na oddziale trwała 5 miesięcy. Kryzys bezsilności, jak długo to potrwa i czy ma sens, wrócił, ale na krótko. Opowiada, jak na oddział trafił rok młodszy Bułgar, po wypadku samochodowym. W gorszej sytuacji, bo z niedowładem rąk i nóg. Zrezygnowany.

- Snuł wizje, co będzie, gdy skończy 18 lat, a mnie denerwowało, że stronił od wysiłku. Najpierw człowieku musisz zacząć ćwiczyć - ustawiałam go do pionu. Dziś chodzi - mówi Anita. - A tu na łóżko obok, gdzie ten zielony pluszak, przywieźli Kasię po operacji kolan. Też jest jej ciężko, bo jeździ na wózku. Gdy ją poznałam, była zamknięta w sobie. Któregoś dnia zarządziłam: Kaśka, całą noc dzisiaj gadamy. Starałam się ją pocieszyć. Pośmiałyśmy się i zaprzyjaźniłyśmy.

- Przywiozą ci kogoś innego, komu szybko ustawisz priorytety - żartuję.

- Ja myślę - śmieje się temperamentna nastolatka, radząc wszystkim, których dotknęło podobne nieszczęście, by nie zatrzymywali się na tym, co było, ale skupili na tym, co przed nimi.

- Nie ma co się załamywać i płakać, bo to nic nie da. Potrzebny jest cel - przekonuje Anita.

Jeszcze połażę po Bieszczadach

Łzy jak grochy popłynęły, gdy pierwszy raz, bez wzmacniających mięśnie ortez, zrobiła parę kroków. Jeszcze bardziej umocniła się nadzieja, że będzie chodzić. Dziś chodzi, podpierając się balkonem lub kulami. Ćwiczy równowagę. Nie do końca ma jeszcze czucie w stopach. Marzy o wyprawie w Bieszczady, bo to tutaj podczas pieszych wędrówek poznawała nową, kochającą rodzinę. Z ciocią Gosią poznały się w domu dziecka, kiedy ta przywiozła dyrektorce dokumenty ubezpieczeniowe (pracuje też jako agent).

- To była miłość od pierwszego wejrzenia. Poczułam, że Anitka będzie moim dzieckiem - mówi pani Małgorzata.

- Szczęściara jestem - dorzuca Anita.

Mariusz Drużbicki, dr nauk o kulturze fizycznej, specjalista rehabilitacji ruchowej w centrum, twierdzi, że ciężkie urazy poupadkowe z uszkodzeniem kręgosłupa i struktur rdzenia kręgowego pociągają za sobą duży stopień niepełnosprawności.

- Ten wczesny okres po wypadku jest bardzo trudny - przyznaje fizjoterapeuta. - Pod względem fizycznym i psychicznym. Pacjenci przechodzą ewolucję nastroju, od wielkiej nadziei, po, nierzadko, głęboką depresję. Dopiero po tym zmienia się psychika i pojawia chęć walki. Anita też zaczęła bardzo chcieć i to był przełom. Dziś jest w stanie z kulami przejść po płaskich powierzchniach do 200 m. To wielki sukces wielomiesięcznej pracy jej, najbliższych, lekarzy, fizjoterapeutów, psychologów.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24