Kotula i Sycz kontra Pro Familia. Do ugody nie doszło [WIDEO]

Kotula i Sycz to działacze stowarzyszeń, walczących z aborcją, którzy przed Pro Familia zorganizowali protest. Wznoszono podczas niego okrzyki o zabijaniu dzieci poczętych.

Rozprawa miała doprowadzić do ugody, ale obie strony twardo stoją na swoich stanowiskach.

- Działamy zgodnie z prawem, mamy kontrakt z NFZ m.in. na zabiegi terminowania ciąży i nie możemy tego nie robić, bo złamalibyśmy prawo - mówi Radosław Skiba, dyrektor kliniki. - My kobietom w trudnych sytuacjach pomagamy, a nie zabijamy dzieci, jak twierdzą pozwani.

- Kuriozalny jest fakt, że w imieniu kobiet protestują panowie. Mamy przeczucie, że przed wyborami do Parlamentu Europejskiego, bo teraz nasiliły się ataki na klinikę, ktoś chce zbić kapitał polityczny - ocenia dyrektor i dodaje, że szpital rozważa również pozew cywilny przeciwko obu działaczom.

Oskarżeni Jacek Kotula i Przemysław Sycz nie maja zamiaru rezygnować z pikiet pod szpitalem Pro Familia. Twierdzą, że racja jest po ich stronie.

- Nadal będziemy walczyć z tym hańbiącym procederem - zapewniają. - Naszym zdaniem to, co robi klinika, to jest zabijanie chorych dzieci. Swojego stanowiska w tej sprawie nie zmienimy. Jan Paweł II, który wkrótce zostanie świętym, też uważał, że aborcja, to jest zabijanie dzieci. Mamy nadzieję, że wygramy tę sprawę - mówią działacze.

Jacek Kotula, szef Stowarzyszenia "Contra in Vitro" zorganizował protesty pod kliniką, po tym, jak wyszło na jaw, że szpital wykonuje zabiegi terminowania ciąży. Szpital tłumaczył, że robi je tylko w przypadkach, gdy pozwala na to prawo - jeżeli ciąża zagraża życiu dziecka lub matki lub następstwem gwałtu. Według działaczy stowarzyszenia, takie przesłanki nie mogą usprawiedliwiać aborcji.