Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kresowe opowieści Zbigniewa Wawszczaka

Alina Bosak
Zbigniew Wawszczak, absolwent historii i dziennikarstwa na UJ, pracę dziennikarza rozpoczął po studiach w 1956 r. Pracował w Radiu Rzeszów, jest autorem setek audycji, publikował w "Nowinach Rzeszowskich” i tygodniku "Widnokrąg”, w miesięczniku "Profile”, Prometej”, a po 1989 r. w Nowinach i "Dzienniku Obywatelskim A-Z”. Wielokrotnie nagradzany za dziennikarskie materiały. Autor książek: "Bracia Działowscy” oraz "W kabinie Łosia i Wellingtona”, które okazały się w wydanej przez KAW serii "Miniatury lotnicze”. W ostatnich latach wydał bogate dzieła historyczne o Kresach: "Tam był nasz dom” oraz "Kresy, krajobraz serdeczny” w dwóch tomach.
Zbigniew Wawszczak, absolwent historii i dziennikarstwa na UJ, pracę dziennikarza rozpoczął po studiach w 1956 r. Pracował w Radiu Rzeszów, jest autorem setek audycji, publikował w "Nowinach Rzeszowskich” i tygodniku "Widnokrąg”, w miesięczniku "Profile”, Prometej”, a po 1989 r. w Nowinach i "Dzienniku Obywatelskim A-Z”. Wielokrotnie nagradzany za dziennikarskie materiały. Autor książek: "Bracia Działowscy” oraz "W kabinie Łosia i Wellingtona”, które okazały się w wydanej przez KAW serii "Miniatury lotnicze”. W ostatnich latach wydał bogate dzieła historyczne o Kresach: "Tam był nasz dom” oraz "Kresy, krajobraz serdeczny” w dwóch tomach. Krystyna Baranowska
Kapitan Flotylli Pińskiej z Podola, dzielna nauczycielka z Jaworowa, lwowski listonosz - ożywają na stronach książki Zbigniewa Wawszczaka.

W rzeszowskiej restauracji "Strażacka", gdzie gotują ponoć najlepszy w mieście żurek, Zbigniew Wawszczak jest częstym gościem. Zawsze tu spotka jakiegoś znajomego Kresowiaka, zamienią parę słów powspominają.

On potrafi słuchać. Większość życia przepracował jako dziennikarz. Przez 14 lat prowadził w Radiu Rzeszów audycję "Kresy, krajobraz serdeczny. Radiowy magazyn publicystyczny, poświęcony dawnym ziemiom wschodnim Rzeczypospolitej".

- W tym czasie poznałem dziesiątki osób, dawnych Kresowian. Po każdej audycji dzwonili, pisali, zapraszali do swoich domów - mówi dziennikarz. - Co prawda, główna fala wypędzonych ze Wschodu osiadła na ziemiach zachodnich, ale wielu postanowiło zatrzymać się właśnie na Podkarpaciu. Niektórzy mieli tu rodzinę, inni wierzyli, że ich wypędzenie jest chwilowe i wszystko za jakiś czas się zmieni, a oni stąd bliżej będą mieli do domów. Zostali na zawsze i co rusz można na rzeszowskich czy przemyskich ulicach spotkać Kresowiaka. Zmarły niedawno Ryszard Ziemba, który tak pięknie oprawiał książki, także był stamtąd. I Wojciech Kilar również. Sławnych Kresowiaków nie brakuje zresztą w całej Polsce. Przedwojenne państwowe Gimnazjum im. Króla Zygmunta Augusta w Wilnie to jedyna polska szkoła średnia, która wydało dwóch noblistów - Czesława Miłosza i drugiego, który jest mniej znany. Mówię tu o synu pułkownika Schally'ego, szefa gabinetu prezydenta Mościckiego - Andrew Schallym. Wyjechał on za granicę, tam studiował i już jako uczony amerykański wraz z francuskim kolegą otrzymali Nagrodę Nobla w 1977 roku.

Takich historii Zbigniew Wawszczak ma w zanadrzu setki. Ponad 500 radiowych audycji, mnóstwo nagranych wspomnień, spisanych relacji, przysłanych zdjęć, złożyły się na spore archiwum i stały materiałem wyjściowym dla pierwszej książki - "Tam był nasz dom", której nakład rozszedł się w całości.

Wciąż istniały jednak historie, które domagały się opowiedzenia. Zbigniew Wawszczak napisał zatem kolejne dwa tomy i zatytułował je tak, jak swoją wieloletnią radiową audycje - "Kresy, krajobraz serdeczny. Wspomnienia wypędzonych".

Stamtąd i ja

Rodzina Wawszczaków wywodzi się ze Szczepańcowej pod Krosnem, ale jej losy także związane są z Kresami Wschodnimi. Ojciec Zbigniewa brał udział w 1920 roku w wyprawie na Kijów, ledwo uszedł z życiem i nie chciał potem robić kariery wojskowego. Przeniósł się z rodziną do Bitkowa w województwie stanisławowskim. Zbigniew urodził się właśnie tutaj.

- Ojciec pracował jako wykwalifikowany wiertacz i wraz z grupą pracowników dokonywał odwiertów ropy naftowej - wspomina autor książki o Kresach. - Kiedy przyszli bolszewicy, zaangażował się w podziemnej organizacji ZWZ, która zajmowała się przerzucaniem przez granicę "spalonych" ludzi, kurierów, oficerów, którzy szli do polskiej armii. Miejscowa policja wpadła na trop tej organizacji i postanowiła ojca aresztować, ale ktoś go ostrzegł, więc uciekł przez Gorgany do Węgier, potem dalej na Zachód do polskiego wojska. Tak nasza rodzina została rozdzielona na 25 lat. Ojciec przez Jugosławię, Grecję, Turcję dotarł do Palestyny, gdzie wstąpił do Samodzielnej Brygady Strzelców Karpackich i znalazł się pod twierdzą Tobruk. Tam dopisało mu szczęście. Minister rządu Sikorskiego - Jan Stańczyk uczynił go kierownikiem obozu dla uchodźców. Po wojnie ojciec bał się wracać do kraju, więc osiadł w Wielkiej Brytanii. Do Polski wrócił dopiero po 1970 roku. Wcześniej mama pojechała do Londynu. Czekał na nią na lotnisku, ale nie mógł jej poznać. Wreszcie mama powiedziała cicho: "Jasiu" i tak się odnaleźli. Bardzo się kochali, ojciec mimo rozłąki nie związał się z inną kobietą. Mama była dzielną kobietą. Sama wychowywała mnie i moją siostrę. Siostra, niestety wojny nie przeżyła.

10-letni Zbigniew z matką wylądowaliby pewnie na Syberii, ale - na szczęście - wcześniej wyjechali z Bitkowa na wakacje. I już nigdy nie wrócili. Nawet wiele lat po wojnie.

- Nie było tam po co jechać. To była osada przemysłowa, z której wszyscy Polacy wyjechali. Wiem z opowieści tyle, że ponieważ zasoby ropy się wyczerpały, Ukraińcy spróbowali Bitków zamienić w miejscowość turystyczną - opowiada.

Dać satysfakcję

Pierwszą audycję przygotował w 1994 roku.

- Wróciłem do zawodu dziennikarza po 12-letniej przerwie - wspomina. - Za PRL-u obowiązywała zasada, że nie wolno drażnić Wielkiego Brata, ale zmienił się system polityczny i zrozumiałem, że teraz będzie można mówić o Kresach Wschodnich. A ja chciałem dać pewną satysfakcję ludziom, którzy jednego dnia potracili cały dobytek i musieli zaczynać życie od nowa. Jak przypomina Zbigniew Wawszczak, Kresy cechował rozmach i bogactwo.

- Tam wszystko było większe - przekonuje. - Iwaszkiewicz, kiedy pierwszy raz przyjechał z Kijowa do Korony, "wszystko tu takie małe" - dziwił się. Tamtejsze czarnoziemy dawały duże plony, pomnażając dochody właścicieli. Budowano okazałe dwory i pałace, kościoły i klasztory, rozwijała się kultura, powstawały dzieła sztuki. A potem z dnia na dzień trzeba to było zostawić.

W książce Zbigniewa Wawszczaka jest wiele takich historii. Wszystkich nie sposób wymienić.
Każdy rozdział to osobna opowieść.

Rodzina Sułkowskich miała na Podolu 3 tysiące hektarów, duże gospodarstwo, dwór. Ojciec był kapitanem Flotylli Pińskiej, więc NKWD ujęło go zaraz po wkroczeniu wojsk radzieckich do Polski i zginął w Katyniu. Żonę, 4-letnią córkę (Jadwigę Buczkową, która obecnie mieszka w Rzeszowie) i babcię wywieziono na Syberię. Przychodził milicjant, przedstawiciel rady wiejskiej i kazali się pakować.

- To była wielka operacja logistyczna, ponieważ jednego dnia wywożono dziesiątki tysięcy ludzi - przypomina autor "Kresów". - Od życzliwości przedstawicieli władzy zależało, ile czasu było na spakowanie - pół godziny, godzina czy mniej. Żona kpt. Henryka Sułkowskiego jakimś zrządzeniem losu zabrała rzeczy, na pozór, zbyteczne. W spiżarni było mnóstwo kompotów, powideł, konfitur. Wszystko zlała do beczki i ta mieszanka pomogła im przetrwać podróż. Wzięła także zawiniątko ze zdjęciami.

- Ich duży wybór umieściłem w książce - kiwa głową Zbigniew Wawszczak. - Sułkowski na nich gospodarzy, dogląda żniw, poluje. Sielskie fotografie, które jeszcze nie zwiastują nadchodzącego nieszczęścia.

Kawałek dalej - kolejna historia. Tym razem opowiada Klementyna Żurowska o swoim ojcu - pionierze przemysłu na Kresach - Romanie Żurowskim i jego słynnej fabryce samodziałów w Leszczkowie, z której materiały przed wojną dotarły nawet do Paryża i Nowego Jorku.

Parada postaci

Jeden z rozdziałów poświęcony jest ratowaniu Żydów na Kresach.

- To są historie zupełnie nieznane. Liderem ruchu kresowego w Rzeszowie jest Bolesław Opałek, założyciel i długoletni prezes rzeszowskiego oddziału Towarzystwa Miłośników Lwowa. Bardzo energiczny starszy pan, który co roku wyjeżdża z pomocą charytatywną dla Polaków ze Lwowa. W mojej książce jest opowieść o jego ciotce. Pracowała jako nauczycielka w miasteczku Jaworów, obecnie tuż za naszą granicą z Ukrainą. Była osobą szanowaną, wybudowała przed wojną okazały dom, w którym znajdowała się piwnica. Ukryła w niej młode żydowskie małżeństwo. I to pod okiem niemieckich oficerów, którzy kwaterowali w jej domu. Ci ludzie przetrwali, ale ona nie znalazła się wśród nagrodzonych medalem "Sprawiedliwy wśród Narodów Świata". Bolesław Opałek starał się o to, ale dokumenty gdzieś utknęły i ciotka nie doczekała honorowego tytułu. Takich osób jest cały szereg - przypomina.

Książka Wawszczaka jest kopalnią wiedzy o Kresach i Kresowiakach. Są tu wspomnienia wywiezionych przez Rosjan do Kazachstanu, na Sybir, a także tych, którzy uciekli przed banderowcami. To parada postaci różnych stanów i zawodów - ziemian i rolników, robotników, wojskowych i artystów.

- A i tak nie udało mi się wykorzystać wszystkich zgromadzonych materiałów - przyznaje Zbigniew Wawszczak. - Zbierałem je przez wiele lat. Z powodzeniem można wydać kolejny tom, ale nie wiem, czy zdrowie pozwoli.

Czy jego bohaterom wciąż śni się powrót na Kresy? - Dziś to w większości starsi ludzie - mówi. - Do końca życia zżerać ich będzie tęsknota za krajem swojego dzieciństwa.

Zbigniew Wawszczak, "Kresy, krajobraz serdeczny. Wspomnienia wypędzonych", Wydawnictwo Carpathia, Rzeszów 2013. Książka do nabycia w sieci księgarń NOVA.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24