Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wojna o nieboszczyka. Konflikt przedsiębiorców pogrzebowych w Przeworsku

Andrzej Plęs
Cmentarna wojna partyzancka toczy się nie tylko na cmentarzu, ale i na plebaniach, i w urzędzie miasta.
Cmentarna wojna partyzancka toczy się nie tylko na cmentarzu, ale i na plebaniach, i w urzędzie miasta. Archiwum
Dwóch przedsiębiorców pogrzebowych w Przeworsku prowadzi ostrą walkę. Na skargi, donosy i mały sabotaż. Gdy jeden z nich został radnym, drugi uznał, że szanse stały się nierówne.

Zaczęło się, kiedy w 2002 roku przetarg na opiekę nad dwoma komunalnymi cmentarzami w Przeworsku wygrał Zakład Pogrzebowy Piotr i Paweł Kucab. Rozpętało się na dobre, kiedy radnym miejskim w Przeworsku został Tomasz Krzan, właściciel konkurencyjnego zakładu. Cmentarna wojna partyzancka toczy się na cmentarzu i poza nim, na plebaniach i w urzędzie miasta.

Krzan jest pewien, że tym przetargiem z 2002 rządził jakiś układ. Bo dlaczego wygrał ktoś, kto za dzierżawę miejskich cmentarzy dawał miastu 800 zł miesięcznie, a nie on, który dawał 1200? Dowodów na "układ" nie ma, ale jak inaczej to wytłumaczyć?

Przepychanki na cmentarzu

- A potem konkurencja zaczęła mi robić trudności z wejściem na cmentarz - zapewnia Krzan. - Zabronili mi robić pochówki na dzierżawionych cmentarzach, tylko im wolno było kopać groby, tylko oni mogli odsuwać płyty grobowe, przyjeżdżałem z trumną na cmentarz, stawiałem przy grobie i musiałem się wynosić. Zdzierali mi klepsydry, odstraszali mi klientów, zniechęcali do korzystania z moich usług. Wyglądało na to, że dwie firmy obsługują jeden pogrzeb. To prosiłem klientów, żeby pisali mi pełnomocnictwa do pełnej obsługi pogrzebowej.

Piotr Kucab z zażenowaniem odnosi się do całej tej sytuacji. Bardziej wolałby mówić o swojej pasji, wyprawach motocyklowych na Wołyń i Podole, samodzielnej akcji restaurowania na własny koszt grobów na polskich cmentarzach za wschodnią granicą, "przemycie" całych nagrobków, by móc wydobyć spośród chaszczy cmentarnych polsko brzmiące nazwiska. Pokazuje medal, który dostał od Rady Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa za opiekę nad polskimi nekropoliami na Wschodzie. Drugi taki tego roku dostał prof. Władysław Bartoszewski.

A tymczasem wyciąga kilkadziesiąt kartek "na dowód".

- To są udzielone zezwolenia dla firm i osób prywatnych na prowadzenia działalności na terenie cmentarzy komunalnych - pokazuje. - Nikomu nie bronimy prowadzenia tu prac, chodzi tylko o to, by był porządek, by odbywało się to na cywilizowanych warunkach. Tymczasem nasz konkurent wjeżdża na cmentarz, kiedy chce, nie zawiadamiając nas o tym, kopie groby, odsuwa płyty, też nie zawiadamiając. Nawet prowadzi ekshumacje, nic nam o tym nie mówiąc, a przecież każda taka czynność powinna być odnotowana, bo inaczej interweniował będzie prokurator.

Pokazuje także oświadczenia kilku przedsiębiorców pogrzebowych z okolic Przeworska, którzy zaświadczają, że z Kucabami nie mają najmniejszego problemu.

Ale Krzan - jak zaznacza Kucab - je ma. Chyba od zawsze, skoro poszedł na skargę jeszcze do ówczesnego burmistrza Przeworska Janusza Magonia. Wizyta skończyła się niczym. Zaczął pisać do urzędu miasta protesty i prośby o wyjaśnienie: co i komu wolno na cmentarzu komunalnym.

- I tak jest od 2002 roku - twierdzi Kucab. - Zawsze kiedy ma podejrzenia, że nasz zakład ma więcej pochówków niż on. Wtedy następuje lawina skarg na nas.

Jego siostra Monika dodaje, że jeśli komuś zarzucać nieuczciwe praktyki konkurencyjne, to właśnie Krzanowi. Dla przykładu: w ośrodku sióstr zakonnych w Przeworsku zmarła ich ciocia, rodzina zawiadomiła, ruszyli organizować krewniaczce pogrzeb. Kiedy dotarli, na miejscu już krzątali się pracownicy Krzana.

- Ustąpiliśmy, choć to nas rodzina prosiła o organizację pochówku - opowiada. - Skąd ten pan wiedział o śmierci cioci? Widać umiał sobie wyrobić "układy" w niektórych kręgach, u proboszczów parafii...

Radny czy przedsiębiorca

Kaplica cmentarna, nad którą z racji umowy piecze ma przedsiębiorstwo Kucabów, stała się kolejną areną walki.

- Utrudniali mi dostęp do kaplicy, przyjechałem z ciałem, drzwi zamknięte, trzeba jak ten głupi z trumną dwie godziny jeździć po mieście, aż przyjdą i otworzą - skarży się. - A ostatnim razem przywiozłem ciało do kaplicy, w środku ziąb, przyjdzie rodzina na różaniec, będą mieli pretensje do mnie. To przywiozłem swoje grzejniki.

Kucab tłumaczy, że to były tragikomiczne nieporozumienia. Owszem, drzwi kaplicy otwierają się z trudem, pracownik Krzana nie podołał i wszczął larum.
- Zadzwonili po mnie, przyjechałem, nacisnąłem klamkę, szarpnąłem drzwi i były otwarte - opowiada Kucab. - A grzejniki w kaplicy? Proszę pana, to jest miejsce, w którym spoczywa martwe ciało, tu nie wolno robić temperatury tropików. Poza tym pan Krzan złamał przepisy ppoż.

Spory konkurencyjne wcale nie przycichły, Krzan nie ustawał w pisaniu skarg do władz miasta. Władze zaprosiły właścicieli obu firm na mediacje. Skończyło się na wzajemnym wylewaniu gorzkich żalów, więc Krzan pisać nie przestał. Przeszedł do zmasowanego ataku, kiedy został miejskim radnym i członkiem komisji rewizyjnej, co dało mu prawo wglądu w dokumenty urzędu miasta.

- Zaczął naprawdę zasypywać urząd skargami na mnie - opowiada Kucab. - Zyskał nieograniczony dostęp do pism, umów, wykazów wyliczeń i wykorzystuje to przeciwko mnie.

I nie ukrywa, że ma odrobinę żalu do władz miasta, że jego konkurentowi dały do ręki potężny oręż. Przyznaje też, że, zmęczony odpieraniem ataków konkurencji, chciał wypowiedzieć umowę dzierżawy cmentarzy.

A Krzan zdaje sobie sprawę, że jego podwójna rola może być tak odbierana.

- Nie mówię, że wykorzystuję funkcję radnego, żeby chronić swoje interesy, ale sytuacja dotyczyła także innych przedsiębiorców pogrzebowych - tłumaczy Krzan i przyznaje niechętnie, że spora część radnych jednak zarzuca mu, że pozycję radnego wykorzystuje dla własnego interesu. - Bo myślą, że mi mało jest.

A może pomoże profesjonalny mediator?

Krzan dostał do ręki umowę na dzierżawę cmentarzy komunalnych, jaką miasto w 2002 roku podpisało z Kucabami. I uzyskał opinię radcy prawnego, że umowa jest nieważna, bo burmistrzowi nie wolno było podpisywać umowy bezterminowej bez zgody rady miasta. A takiej zgody nie było, więc jako członek komisji rewizyjnej rady miasta zwrócił na to uwagę Regionalnej Izby Obrachunkowej, a co RIO potwierdziła.

- I żeby sprytnie bronić dzierżawcy, przygotowano uchwałę rady, która dawała burmistrzowi możliwość podpisania bezterminowej umowy dzierżawy z dotychczasowym wykonawcą - Krzan wietrzy spisek we władzach miasta. - Dlaczego nie przeprowadzono nowego przetargu na dzierżawę?

W przeworskim ratuszu wszyscy już zmęczeni są wojną dwóch przedsiębiorców. Pracownicy odbierają mniej lub bardziej anonimowe telefoniczne skargi z obu stron konfliktu. Także na okoliczność umowy dzierżawnej.

- Wykonując zalecenia RIO, poddałam radnym pod głosowanie, czy przedłużyć czy też nie umowę z dotychczasowym dzierżawcą - tłumaczy burmistrz Maria Dubrawska-Lichtarska, a w jej głosie słychać wyraźne zmęczenie, kiedy zmuszona jest mówić o sporze obu przedsiębiorców. - Radni zdecydowali, co wcale nie zakończyło sporu, a może nawet go zaogniło. W sytuacjach szczególnego nasilenia zapraszam obu panów, nakłaniam do współpracy, do tej pory bez skutku. Zastanawiałam się nawet nad zaangażowaniem profesjonalnego mediatora.

Krzan poszedł do pani burmistrz z propozycją, by opiekę nad cmentarzami przejęła Przeworska Gospodarka Komunalna. - Przecież miasto by jeszcze na tym zarobiło - tłumaczy. - Ale do pewnych ludzi to jakoś nie dociera. Uchwałę rada podjęła w marcu ubiegłego roku, to dlaczego pani burmistrz do tej pory nie podpisała tej umowy?

Wytłumaczono mu, że PPK jest spółką z ograniczoną odpowiedzialnością, a nie jednostką budżetową gminy, więc nie można jej, ot tak przekazać bez przetargu.

- A umowa nie została podpisana, bo w lipcu weszła w życie "ustawa śmieciowa" i teraz przeliczamy nowe koszty utrzymania cmentarza, uwzględniające koszty wywozu odpadów - tłumaczy pani burmistrz.

Tymczasem Krzan zainteresował się też, jak miasto rozlicza się z Kucabami za kopanie grobów, wywóz śmieci z cmentarzy, ile konkurencję kosztuje utrzymanie kaplicy, remont nagrobków i utrzymanie alejek cmentarnych, ile dokładnie wykonuje rocznie pochówków na komunalnych nekropoliach i za jaką cenę. I co się dzieje z pieniędzmi, które miasto przeznacza na utrzymanie cmentarzy?

Pismami, skargami na konkurencję i żądaniami informacji począł bombardować panią burmistrz. Odpowiedzi widać nie satysfakcjonowały go, skoro w kolejnych zaczął zastępcy burmistrza zarzucać, że sprzyja jego konkurencji, a pani burmistrz - że nie ma kontroli na tym, co dzieje się w urzędzie, a niezidentyfikowanym osobom - że "mają w tym jakiś interes".

- Przyznam, że chyba wyczerpałam wszelkie sposoby, by nakłonić obie strony do jakiegoś porozumienia, apelowałam, że przecież funkcjonują w specjalnej branży, w której ważna jest ludzka wrażliwość - mówi pani burmistrz. - Już nie wiem, jak rozwiązać spór, w który urząd miasta został wplątany. Prawnik podpowiada, że należałoby rozważyć ogłoszenie nowego przetargu na dzierżawę cmentarzy. O tym zadecydują radni.

A wszyscy zainteresowani wątpią, czy nowy przetarg z nowym zwycięzcą zakończy ten wyścig o nieboszczyka.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24