Miliony złotych dla budżetówki. "Trzynastki" ciągle dzielą ludzi

[obrazek1]Jeszcze w 2007 roku premier Donald Tusk zapowiadał kadrową rewolucję w administracji publicznej. Redukcja etatów i likwidacja dublujących się urzędów miała przynieść państwu potężne oszczędności, a ówczesna posłanka PO Elżbieta Łukacijewska zapowiadała, że po zmianach skończy się w urzędach czas na pice kawy, bo ich pracownikom przybędzie pracy. Podkarpacki Urząd Wojewódzki zatrudniał wówczas 540 osób i płacił im średnio 2200 zł brutto miesięcznie. U marszałka pracowało kolejnych 460 osób, a średnie zarobki wynosiły 3001 zł.

W Urzędzie Marszałkowskim województwa Podkarpackiego zatrudnienie i wydatki na pracowników od tej pory stale rosną. Dziś pracowników jest już 891, a przeciętne płace wzrosły tu do 4091 zł miesięcznie. Efekt?

- W ubiegłym roku na dodatkowe roczne wynagrodzenie dla pracowników wypłaciliśmy 3,22 mln zł. W tym roku ta kwota wyniosła 3,34 mln zł. Spośród członków zarządu najwięcej - 11805 zł otrzymał wicemarszałek Lucjan Kuźniar, który pracuje na tym stanowisku dłużej niż rok - mówi Tomasz Leyko, rzecznik prasowy marszałka województwa.

Pozostali członkowie zarządu województwa ze względu na siedmiomiesięczny staż musieli zadowolić się połową trzynastek. Marszałek Władysław Ortyl, który co miesiąc zarabia 12365 zł brutto otrzymał ekstra "tylko" 7514 zł, a drugi z jego zastępców, Jan Burek - 7214 zł.

U wojewody liczba etatów wzrosła do 694, a pensja to już średnio 3330 zł brutto. Najwięcej, nieco ponad 10000 zł brutto otrzymuje wojewoda - Małgorzata Chomycz-Śmigielska i jej zastępczyni - Alicja Wosik.

- One trzynastych pensji jednak nie dostają. Pozostałym pracownikom wypłaciliśmy natomiast w tym roku 1,474 mln zł. W ubiegłym roku było to 1,446 mln zł - mówi Małgorzata Oczoś-Błądzińska, rzecznik prasowy wojewody podkarpackiego.

W miastach już płacą

Pieniądze właśnie wpływają także na konta pracowników urzędów miejskich i gminnych. W przypadku osób, które przepracowały w urzędzie minimum rok, to kwoty zbliżone do comiesięcznej pensji.W Tarnobrzegu magistrat przeznaczył na tegoroczne trzynastki 616 tys. zł (12 tys. zł więcej niż rok wcześniej). Średnia pensja wynosi tu 2700 zł brutto. 11600 zł zarabia prezydent Norbert Mastalerz, który w takiej wysokości otrzymał trzynastą pensję.

- Nas tegoroczne trzynastki kosztowały 1,7 mln zł. Tą kwotę podzieliliśmy między 670 osób. Prezydent Tadeusz Ferenc otrzymał z tego tytułu 12 612 zł, a pozostali pracownicy po ok. 4 000 zł brutto, bo tyle wynosi u nas średnia płaca - wyjaśnia Maciej Chłodnicki, rzecznik prezydenta Rzeszowa.

Dla porównania, prezydent Mielca Janusz Chodorowski dostał 11900 zł, nieco więcej, niż jego miesięczna pensja. Pomiędzy 121 osób pracujących w mieleckim magistracie rozdysponowano 469 830 zł. Budżet tego miasta to ok. 180 mln zł.

Zdaniem ekonomisty, dr. Krzysztofa Kaszuby trzynastki będą tak długo dzieliły Polaków, jak długo nie zmniejszy się bezrobocie.

- Dwa miliony Polaków nie ma pracy, kolejne dwa miliony wyjechało za chlebem za granicę. 70 procent pracujących w kraju nie dostaje nawet średniej krajowej. W tej sytuacji trudno się dziwić, że ludziom nie podobają się dodatkowe gratyfikacje dla budżetówki - komentuje dr Kaszuba.

Wylicza, że dług publiczny to już prawie bilion złotych i konieczne są oszczędności, które należy zacząć od administracji publicznej.

Dr Krzysztof Prendecki, socjolog z Politechniki Rzeszowskiej dodaje:

- Państwa nie stać na dalsze utrzymywanie tego reliktu minionej epoki. Problem w tym, że w obawie przed utratą dużej części wyborców żaden rząd nie odważy się znieść tych dodatków. To decyzja bardzo niepopularna politycznie, znacznie łatwiej jest co roku posłuchać skarg malkontentów, niż narazić się na niemal pewną utratę tysięcy głosów - komentuje dr Prendecki.