Jak kosztowne jest leczenie pokazuje czarno na białym raport "Diagnoza Społeczna 2013". Badacze wzięli pod lupę m.in. wydatki na ten cel ponoszone przez mieszkańców Podkarpacia. Cóż się okazało? Z różnych usług placówek służby zdrowia, opłacanych przez NFZ, korzystało w minionym roku blisko 96 proc. badanych. Najwięcej w całej Polsce.
Na tym jednak kontakty ze specjalistami w białych kitlach się nie kończyły. Z usług opłacanych z własnej kieszeni korzystała co druga pytana osoba z naszego regionu. I słono za to płaciła. Na leczenie, badania oraz leki z domowego budżetu rodzina musiała wygospodarować w ciągu trzech miesięcy ponad tysiąc złotych!
Płacimy, bo nie chcemy czekać
- Nie jestem tym zdziwiona. Gdy dzieje się coś złego, człowiek jest gotowy na wydatki, byle tylko zachować zdrowie - mówi pani Zofia, mieszkanka Rogóżna, którą spotkaliśmy wczoraj w jednej z rzeszowskich przychodni.
- Dziś mam USG tarczycy, ale termin oczekiwania "na NFZ" nie był długi. Nie zawsze jednak szybka wizyta jest możliwa. Przekonałam się o tym, gdy miałam problemy z kręgosłupem. Na zabiegi łagodzące dolegliwości miałam czekać… 5 miesięcy! Dlatego poszłam na nie prywatnie - przyznaje pani Zofia.
Ceny dyktuje rynek
Stanisław Mazur, dyrektor Centrum Medycznego Medyk w Rzeszowie przyznaje, że pacjenci szukają pomocy prywatnego lekarza najczęściej wtedy, gdy kolejki do specjalistów przyjmujących w ramach ubezpieczenia są zbyt długie: - Plusem dla pacjentów jest natomiast fakt, że na rynku usług medycznych panuje spora konkurencja. To sprawia, że ceny wizyt utrzymują się na podobnym poziomie od lat - uważa specjalista.
Na jakie wydatki trzeba być gotowym? Wizyta prywatna u specjalisty kosztuje zazwyczaj nie mniej niż 70 zł. Są jednak i lekarze, którzy mimo dwukrotnie wyższej stawki nie narzekają na brak pacjentów. Płaci się za renomę, tytuły naukowe, fakt, że lekarz pracuje w szpitalu, kieruje oddziałem lub jest konsultantem wojewódzkim.
- Na przywilej prywatnej, a dzięki temu szybszej wizyty większość z nas jest w stanie sobie od czasu do czasu pozwolić. Sytuacja staje się trudniejsza, kiedy mówimy o procedurach zabiegowych. Na zapłacenie za operację, do której w systemie publicznym jest długa kolejka stać jedynie niewielu. Wyjściem z patowej sytuacji byłyby dodatkowe, prywatne ubezpieczenia - zauważa Dorota Fal, doradca Polskiej Izby Ubezpieczeń, ekspert Business Center Club.
Tyle, że próby wprowadzenia takich rozwiązań zarzucają kolejne ekipy rządzące. Powód? Prozaiczny: strach przed utratą społecznego poparcia.
- To jednak droga, od której nie ma odwrotu. Nie można się dłużej oszukiwać, że z budżetu NFZ uda się sfinansować wszystko i wszystkim. Zresztą Polacy już teraz, poza składką na ubezpieczenie zdrowotne, wydają rocznie ponad 30 mld zł na leczenie z własnej kieszeni. Lwią cześć tej sumy, bo ok. 20 mld zł, kosztują nas leki i suplementy diety - wylicza Dorota M. Fal.
Reszta Europy już dopłaca
Dodatkowe ubezpieczenia bądź dopłaty do leczenia, ponoszone przez pacjentów, to chleb powszedni w większości krajów europejskich.
- Polacy baliby się takich rozwiązań dużo mniej, gdyby otrzymywali rzetelne informacje. Żeby tak się jednak stało dyskusja prowadzona przez polityków musiałaby być merytoryczna, a nie histeryczna - dodaje specjalistka. ewa
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?