Do tej szokującej zbrodni doszło na trzecim piętrze bloku przy ul. Pocztowej. Jak opowiadali nam sąsiedzi, męża kobiety nie było w tym czasie w domu. Podobno wyjechał załatwiać formalności związane z kupnem auta we Francji.
W domu nie było wtedy także ich najstarszej córki. 12-latka spędziła noc u babci. Do domu wróciła około południa. Wtedy dokonała makabrycznego odkrycia. - Przyszła do domu z koleżanka, po tym, co zobaczyły, obie przerażone skryły się na kilka godzin w piwnicy. Policja przyjechała dopiero gdzieś o piętnastej - mówi nam jeden z sąsiadów, którego spotkaliśmy obok policyjnej taśmy odgradzającej miejsce zbrodni.
Mimo silnego mrozu, w okolicy bloku gromadzili się ludzie i żywo dyskutowali o tragedii. - To była zgodna rodzina. Chodzili z dziećmi na sanki, do kościoła… - przypomina jeden z mężczyzn.
Inny dodaje, że mąż kobiety pracuje w kuźni w Stalowej Woli, a ona wychowywała dzieci. - Kiedyś była nauczycielką matematyki - mówi.
- Ona była zazwyczaj pogodna. Dwa dni temu mijałem ją, powiedziałem dzień dobry, ale miała opuszczoną głowę, była zamyślona i nic nie odpowiedziała. Była jakaś taka wyraźnie przybita - wspomina sąsiad.
Na miejsce tragedii wezwano specjalistów z Laboratorium Kryminalistycznego z Komendy Wojewódzkiej Policji w Rzeszowie. Oględziny i zabezpieczanie śladów trwało kilka godzin.
Wstępne ustalenia śledczych, przekazała nam tuż przed godz. 20 Barbara Bandyga, prokurator rejonowy w Stalowej Woli. - W mieszkaniu znaleziono zwłoki trzech osób: 38-letniej kobiety i dwójki jej dzieci: 6-letniego synka i 9-letniej córki. Wszystkie ofiary miały rany cięte szyi. Zabezpieczyliśmy nóż, którym prawdopodobnie zadano te rany - mówi
Kto je zadał? - Jest zbyt wcześnie, by na to pytanie odpowiedzieć. Mogę tylko dodać, że nie znaleźliśmy śladów walki. Więcej, o tym, co się wydarzyło, będziemy wiedzieć po sekcji zwłok - dopowiada prok. Bandyga.
Brak śladów walki może oznaczać, że kobieta i jej dzieci nie padły ofiarą napaści. Nieoficjalnie, można było usłyszeć, że pod uwagę bardzo poważnie brana jest wersja, że dzieci zamordowała matka, a później sama odebrała sobie życie.
Takie plotki dotarły też do sąsiadów. - Jeśli to prawda, to do tej klatki powinien przyjechać biskup i egzorcyzmy odprawić. Tu przez ostatnie lata powiesiło się troje ludzi - stwierdził jeden z nich.
12-latka trafiła pod opiekę babci. - Zapewniono jej też wsparcie psychologa.
Wydarzenia w Lipie to kolejne w ostatnich miesiącach zabójstwo na Podkarpaciu, którego ofiarą padło dziecko.
Tarnobrzeska prokuratura kończy właśnie śledztwo dotyczące tragicznych wydarzeń z września ubiegłego roku. W tamtej sprawie na 41-letniej mieszkance Nowej Dęby ciąży zarzut zabójstwo swojego czteroletniego synka, Bartusia.
Zgromadzone dotychczas dowody (także wyjaśnienia kobiety, która przyznała się do zabójstwa) wskazują na to, że feralnego dnia rano w domu przebywała tylko ona i synek. Jej mąż był w pracy, natomiast szwagier i teściowa na zakupach. 41-latka postanowiła zamordować swojego synka - prokuratura nie ujawnia motywu, jakim się kierowała. Najpierw dusiła chłopca, zasłaniając dłońmi jego usta i nos a następnie zacisnęła na szyi dziecka kabel elektryczny. Chłopiec przestał oddychać, a jego serduszko przestało bić.
Domownicy wrócili po około 30-40 minutach. Szwagier kobiety odwiązał kabel z szyi dziecka a następnie wezwał pogotowie. Ratownicy zdołali przywrócić akcję serca, ale chłopiec nie odzyskał przytomności. Zmarł trzy tygodnie później w szpitalu, do tego czasu wszelkie czynności życiowe podtrzymywała specjalistyczna aparatura.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?
Plotki, sensacje i ciekawostki z życia gwiazd - czytaj dalej na ShowNews.pl
- Makabryczny żart męża "Królowej Życia". Kobiety mu tego nie darują
- Bieniuk w PRZEŚWITUJĄCYCH spodniach na ściance. Tak wystroić mogła się tylko ona
- 19-letnia Emilia Dankwa odsłania brzuch i wygina śmiało ciało w cekinach i szpilkach
- Andrzej z "Sanatorium miłości" mieszka w DPS. Nie zgadniecie, kto chce mu pomóc