Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jak dyrektor został królem i zasiadł na wielbłądzie

Anna Janik
Melchior, czyli Kazimierz Latocha, na co dzień dyrektor handlowy w firmie dystrybuującej artykuły biurowe.
Melchior, czyli Kazimierz Latocha, na co dzień dyrektor handlowy w firmie dystrybuującej artykuły biurowe. Krzysztof Kapica
Choć rzeszowski orszak Trzech Króli przemaszerował już ulicami miasta, u głównych bohaterów wydarzenia pozostawi on wspomnienia na całe życie.

Zwykle zakłada do pracy garnitur, krawat i błyszczące lakierki. 6 stycznia zamienił je na charakterystyczne dla kraju 1001 nocy zielone spodnie, tunikę i azjatycki odpowiednik gronostajowej peleryny.

W ten sposób Kazimierz Latocha, na co dzień dyrektor handlowy w firmie dystrybuującej artykuły biurowe, stał się królem Melchiorem i pierwszy raz w życiu dosiadł prawdziwego wielbłąda.

- Przypadł w udziale mi, bo to baktrian, wielbłąd azjatycki. Jest bardziej odporny na niskie temperatury niż afrykański dromader. Gdyby w Rzeszowie było zimniej, zmieniłby odcień swojej sierści - opowiada Kazimierz Latocha. - Strachu nie było, jechało się na nim bardzo spokojnie, bo jako zwierzę cyrkowe jest oswojony z ludźmi i przyzwyczajony do hałasu.

Trudniejsze zadanie miał Edward Kłak, czyli afrykański król Baltazar, który w krótkim czasie musiał opanować jazdę konną. Wcześniej zaledwie kilka razy miał okazję do krótkich przejażdżek.

Dlatego tuż przed orszakiem wziął kilka lekcji w okolicznych stadninach. Uważnie wsłuchiwał się zwłaszcza w rady dotyczące tego, co robić, żeby koń nie czuł się spięty i zestresowany.

- Podczas orszaku były w sumie dwa momenty, kiedy konie były niespokojne. Pierwszy, kiedy obok nich stanął wielbłąd, a drugi, kiedy jeden z członków zespołu muzycznego zaczął grać na grzechotce - mówi Edward Kłak, na co dzień organista w kościele na rzeszowskim Załężu. - Dla konia ten dźwięk był nie do zniesienia, zaczął się gwałtownie obracać, dlatego organizatorzy szybko usunęli ten instrument.

Król z Afryki nie może być biały

W jego przypadku nie lada wyzwaniem była też charakteryzacja, bo w końcu monarcha z czarnego lądu powinien być ciemnoskóry. Pomocne okazały się farby do malowania ciała i...bezdeszczowa pogoda, dzięki której misternie nałożona farba się nie rozpłynęła.

W ten sposób obaj panowie, którzy zresztą przyjaźnią się od 16 lat, razem działają we wspólnocie Domowego Kościoła Ruchu Światło-Życie, a ich dzieci chodzą do jednej szkoły, na jeden dzień zamienili się w Mędrców ze Wschodu.

Jak to jest być królem? Na to pytanie skromni panowie tylko nieśmiało spuszczają głowy i mówią, że byli po prostu jednymi z uczestników. Podkreślają za to niezwykłą atmosferę tego dnia.

- Widać było ogromne zaangażowanie i dzieci, i dorosłych, żeby uprzyjemnić innym ten czas, wzbudzić radość, być i śpiewać razem. My też czuliśmy się szczęśliwi, że jakąś malusieńką rzeczą mogliśmy przyczynić się do sukcesu tego orszaku, który był takim przedłużeniem atmosfery Bożego Narodzenia - mówi Kazimierz Latocha.

- Najbardziej wdzięczne były dzieci. Kiedy w tłumie dostrzegałem jakiegoś malucha, który nie miał już siły stać albo zaczynał marudzić, nawiązywałem z nim kontakt wzrokowy, machałem do niego i maluch od razu się ożywiał - uśmiecha się Edward Kłak.

Na koniu kawaleryjski mistrz Polski

Ciepłe wspomnienia związane z orszakiem zachowa również najmłodszy z królów. Wcielający się w europejskiego monarchę, Kacpra, Grzegorz Wojtaczka na co dzień mieszka w Krakowie, ale z Podkarpaciem mocno wiąże go pasja, czyli jeździectwo.

Jako wachmistrz kawalerii ochotniczej jeździ w Szwadronie Podkarpacie w barwach 20 Pułku Ułanów im. Króla Jana III Sobieskiego, a trenuje w podjasielskim Brzostku. Kawaleryjski mistrz Polski wywalczył też m.in. tytuł wicemistrza świata w zawodach militari.

- One łączą niemal wszystkie dyscypliny jazdy konnej: od ujeżdżania po konkurencje kawaleryjskie, czyli szablę i lancę - opowiada 28-latek, który zawodowo zajmuje się systemami alarmowymi i kamerami. - Ale startuję też w zawodach typowo sportowych, np. skokach przez przeszkody.

Bywa też statystą. Ostatnio w filmie "Rok 1920.Bitwa Warszawska" Jerzego Hoffmana. We wszystkim towarzyszy mu wierny koń Zament, na którym jeździ już 10 lat. To właśnie jego podziwiały też maluchy podczas rzeszowskiego orszaku.

- To było bardzo miłe doświadczenie. Widząc tyle uśmiechniętych, machających dzieci, które z zachwytem patrzyły na Zamenta, ręka sama podnosiła się w górę, żeby odpowiedzieć na pozdrowienie - mówi Grzegorz Wojtaczka.

Nieprzypadkowo dobrani zostali też inni uczestnicy orszaku. Prowadzący go gwiazdor to urodzony 6 stycznia Mateusz Cepielik z Kolbuszowej. Tego dnia obchodził swoje osiemnaste urodziny.

Możliwość poprowadzenia orszaku była prezentem od jego taty, który poprosił organizatorów o taką formę uczczenia ważnej dla swojego syna daty. Ubrany w lasowiacką czapkę i kożuch Mateusz niósł ogromną obracającą się gwiazdę, w tradycji ludowej symbol święta Trzech Króli.

- Była bardzo ciężka, momentami ostro ciągnęło mnie do tyłu - wspomina Mateusz. - Na szczęście, szybko znalazł się dla mnie zmiennik, który pomagał mi ją nieść, bo ręce bolały mnie już na końcu ul. 3 Maja - uśmiecha się.

Kochający górskie wędrówki Mateusz, uczeń Liceum Sióstr Prezentek, a na co dzień społecznik związany z międzynarodową organizacją "Dar Serca" i duszpasterstwem rzeszowskich dominikanów, po zdaniu matury wcale nie planuje studiów.

Chce wyjechać do Ameryki Południowej i jako wolontariusz pomagać tamtejszym ludziom.

- Rodzice na razie o niczym nie wiedzą, więc mam nadzieję, że kiedy to przeczytają, zrozumieją i będą mnie wspierać - mówi 18-latek, który jako pierwszy członek orszaku wkroczył na płytę Rynku.

Dla małego Jasia najpiękniejsza pamiątka

Tam, w zaaranżowanej na scenie betlejemskiej szopce, czekała już Święta Rodzina, czyli Agata i Piotr Dworakowie z Chmielnika z 1,5-rocznym synkiem Jasiem.

Kiedy dostali propozycję wcielenia się w taką rolę, długo zastanawiali się, czy są jej godni.

- Siostra dyrektor z Gimnazjum i Liceum Sióstr Prezentek zadzwoniła do nas w piątkowy wieczór. Na początku mieliśmy wątpliwości, czy na pewno sprostamy tak ważnemu zadaniu, ale za namową dzieci i wsłuchując się w głos serca, zgodziliśmy się - mówi Agata Dworak, czyli Matka Boża, która na co dzień jest nauczycielką języka angielskiego.

Co ciekawe, jej mąż Piotr, czyli święty Józef, zajmuje się podobną profesją, co odgrywana przez niego postać sprzed dwóch tysięcy lat.

Bo w końcu dzisiejszy budowlaniec projektujący konstrukcje stalowe to prawie jak ówczesny cieśla. W orszaku rodzina stawiła się w komplecie.

13-letni syn Wojtek niósł chorągiew orszaku europejskiego, a najstarszy, Jakub, przebrany za pastuszka, towarzyszył najmłodszemu i jednocześnie najważniejszemu aktorowi, swojemu bratu Jasiowi.

Jego zadaniem było uspokajanie malucha, żeby czuł się raźniej i nie był zbyt stremowany. To udało się doskonale, bo Dzieciątko Jezus, czyli mały Jaś, było wyjątkowo spokojne.

- Pewnie też dlatego, że w samochodzie, bezpośrednio przed orszakiem, uciął sobie dość długą drzemkę, a na scenie był trochę oszołomiony tym wszystkim, co się dookoła niego działo - tłumaczy Piotr Dworak. - Zresztą w koszyczku miał swoje ulubione łakocie, na wypadek gdyby zaczął płakać lub marudzić. Bo w końcu czas występów wypadał w porze jego snu - dodaje.

I podkreśla, że dla nich udział w orszaku w tej, a nie innej roli to nie tylko ogromny zaszczyt, ale i głębokie przeżycie duchowe, którego nie zapomną do końca życia.

Zwłaszcza że podczas przygotowań spotkali się z życzliwością wielu osób, które pomogły im skompletować dodatki do stroju.

- Atmosfera tego dnia była wyjątkowa, to były prawdziwe jasełka uliczne, a widok takiego ogromu ludzi stojących w Rynku był niesamowity - zgodnie mówi małżeństwo z 20-letnim stażem. - Jaś na razie nie rozumie, że był główną postacią tego wydarzenia, ale po latach, kiedy zobaczy siebie na zdjęciach, będzie miał najpiękniejszą pamiątkę na całe dorosłe życie - uśmiechają się Dworakowie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24