Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Na sali porodowej każdego dnia dzieją się cuda

Andrzej Plęs
Ile porodów, tyle różnych reakcji. Najczęściej łzy radości, dławiące gardło wzruszenie, ulga, że już po wszystkim. A potem troska - żeby tylko było zdrowe.
Ile porodów, tyle różnych reakcji. Najczęściej łzy radości, dławiące gardło wzruszenie, ulga, że już po wszystkim. A potem troska - żeby tylko było zdrowe. Krzysztof Kapica
Na sali porodowej dokonują się rzeczy niezwykłe. Kiedy rodzi się siódma córka łzy płyną tak samo, jak wtedy, kiedy przychodzi pierwszy syn.

Na mężczyznę, szlochającego w poczekalni oddziału ginekologicznego szpitala powiatowego, natknęła się pielęgniarka.

Kiedy w takim miejscu dojrzały pan kryje twarz w dłoniach i łka, to musi znaczyć, że stało się coś wyjątkowo strasznego: dziecko urodziło mu się martwe, może żona zmarła przy porodzie...

Pielęgniarka podeszła, zaczęła pocieszać, że może Bóg tak postanowił, żeby jego bliskiemu oszczędzić większych życiowych cierpień, że może...

Pan nie dał jej pociągnąć kwestii, zwrócił ku niej zalaną łzami twarz i wyłkał: "Co mi tu pani będzie pier...ć! Siódma córka mi się urodziła".

Do osłupiałej siostry nie dotarło, że dla gospodarza na hektarach siódma córka to nieszczęście życiowe, na syna czekał, na dziedzica majątku. A tu nie będzie kogo na traktor posadzić, za to siedem cór do wywianowania.

Rodzi nas dwoje

Teraz już niemal nic nie może zaskoczyć: są przecież badania prenatalne, płeć dziecka znana rodzicom na długo przed pojawieniem się potomka na świecie, szkoły rodzenia, w których tatuś "prze i oddycha" równo z mamusią, termin porodu oznaczony co do dnia.

Oboje rodzić przyjeżdżają często razem, z gotowym planem porodu. Nie jakimiś ogólnymi założeniami, ale spisanym punkt po punkcie planem: kto, co, kiedy i w jakich sytuacjach ma robić, w jakich warunkach.

Jak tatuś chce urządzić sesję fotograficzną rodzącej matce i rodzonemu dziecku - też jest w planie. Teraz już nawet tatusiowi filmować poród wolno, choć jeszcze nie tak bardzo dawno nie miał prawa wstępu do sali porodowej.

I do przeszłości należą takie sytuacje, że ojciec dziecka mdlał z wrażenia podczas akcji porodowej - rozwiewa mit położna Barbara Woźniak, prowadząca w Rzeszowie szkołę rodzenia.

- Ostatnio zdarzyło mi się tylko, że tatuś zasłabł nieco, przysiadł, ale nie z wrażenia. Po prostu był zbyt ciepło ubrany.

Wspólne dziecko to i wspólny poród, choć przecież rola mężczyzny w takiej sytuacji jest mocno ograniczona.

Ale jeśli są między nimi dobre relacje, to mężczyzna na sali porodowej jest wsparciem - tłumaczy położna Elżbieta Kalita. - Niekiedy słyszę od matek po wszystkim: nic mi nie pomógł, ale wystarczy, że był ze mną.

Barbara Woźniak dodaje, że przy rodzinnych porodach nie zawsze i nie wszystko przebiega podręcznikowo. I opowiada sytuację, jak to mająca skurcze przedporodowe mamusia pokrzykiwała do obecnego na sali porodowej męża: wyjdź!

Widać nie chciała, by mąż był świadkiem pięknego, ale może niezbyt estetycznego momentu, w którym dziecko opuszcza łono matki.

I pan wybiegał z sali za każdym razem, kiedy żona krzykiem: "wyjdź" dawała sygnał, że to już. Po czym wracał na salę, bo alarm okazywał się przedwczesny.

Po godzinie takiego wybiegania tatusia i wbiegania widziałam, że pan jest wykończony - dodaje Woźniak. - Wynegocjowałam z matką, że może wystarczy, by mąż na tę chwilę tylko odwrócił się tyłem. Na szczęście dla tatusia - zgodziła się.

- Miałam taką sytuację, że mąż wpadł na salę porodową nieco spóźniony, zaczął żonę obsypywać słodkościami, na co żona zaczęła krzyczeć; wyjdź stąd, wyjdź stąd natychmiast, mamo wróóóóóć! - wpada jej w słowo pani Elżbieta. - I wyrzuciła ojca z sali. Już nie wrócił.

Inna położna opowiada o sytuacji, kiedy troskliwy mąż trzymał żonę za rękę, głaskał po twarzy, ona wyjąca z bólu już przy pierwszych skurczach porodowych, twarz mokra od potu, czerwona z wysiłku, a mąż, jak mantrę powtarza słodkim głosem: "no przyj, kochanie, jeszcze troszeczkę, kochanie, oddychaj, kochanie, przyj kochanie".

Matka nie wytrzymała takiego wsparcia, na chwilę przestała krzyczeć, zwróciła ku mężowi zlaną potem twarz i wywarczała z wściekłością: "sp...laj i sam se przyj". Bo co ty, facet, wiesz o rodzeniu?

Nie, mężczyźni na salach porodowych już nie mdleją.

Ale często zdarza się, że płaczą ze wzruszenia, bo to dla obojga naprawdę silne przeżycie - tłumaczy B. Woźniak.

Rodzić "po swojemu"

Na salach porodowych dzieją się rzeczy nie do pomyślenia przed kilkunastu laty. W rzeszowskim szpitalu Pro-Familia matka zażyczyła sobie, że chce rodzić przy świecach, inna - kazała na sali porodowej rozstawić kadzidełka. Kolejna zaordynowała różnokolorowe światełka. W miarę przebiegu porodu miały zapalać się kolejne barwy tej iluminacji.

Teraz już trudno powiedzieć, jakie są ponadstandardowe oczekiwania pacjentek - wyjaśnia Elżbieta Kalita. - Jeśli ma to służyć komfortowi rodzenia, jeśli pacjentka spodziewa się, że w takich warunkach jej poród będzie przebiegał lepiej, bezpieczniej, jeśli ma się z tym dobrze czuć, to takie warunki jej zapewniamy. Bo na przebieg porodu bardzo duży wpływ ma nastawienie psychiczne. Choć takie specoczekiwania to raczej sporadyczne sytuacje.

Nie tak dawno do szpitala wpadła rodząca już pani, domagając się od progu, że ona "na sucho" rodzić nie będzie i życzy sobie porodu w wodzie.

Trzymała i czekała, aż wannę napełnimy wodą - mówi Barbara Woźniak. - Bo uparła się, że musi rodzić w wodzie.

Nierzadko zdarza się, że małżeństwa (bo teraz rodzą małżeństwa, nie tylko matki), oczekują jak najbardziej naturalnego porodu: siłami natury, możliwie bez ingerencji medycyny, bez wenflonów i kroplówek, i niełatwo im wytłumaczyć, że takie podstawowe wsparcie medycyny jest zapewnieniem bezpieczeństwa i dziecku, i matce.

Ale naturalnie ma być, żeby dziecko złagodzić traumę pojawienia się na świecie, w czym i tatusiowie pomagają.

Chwilę po tym, jak dziecko przyszło na świat, pan tatuś zaczął bez słowa obnażać się na sali porodowej, czym mnie lekko zaskoczył - opowiada B. Woźniak. - Okazało się, że chciał tylko przytulić swoje dziecko do nagiego męskiego torsu.

Niegdyś nie do pomyślenia - oceniają zgodnie położne. Niegdyś tatuś - jeśli chciał rodząca żonę natchnąć ostatnim, przedporodowym dobrym słowem, jeśli chciał podać jej coś do picia - był ścigany przez personel medyczny od drzwi do drzwi, bo miał zakaz wstępu do miejsca, w którym rodzi się człowiek.

Żonę po porodzie mógł zobaczyć co najwyżej przez szybkę w drzwiach, a dziecko mógł zobaczyć dopiero po trzech dniach.

Dziś "nasz klient - nasz pan", tatusiowie na salach porodowych zachowują się niekiedy jakby byli tu bardziej niezastąpieni niż personel medyczny, mają tendencję do wydawania pielęgniarkom poleceń.

Natychmiast po narodzinach szczęśliwą mamusię odwiedzają tłumy krewnych i przyjaciół, co dla innych pań na sali poporodowej może być nieco krępujące i uciążliwe. A i dla zmęczonej porodem noworódki uciążliwe jest przyjmowanie gratulacji od ósmej do dwudziestej.

Nie zawsze radość

To stres dla matki i dla ojca, nie mówiąc o dziecku. To ból wyciskający łzy z oczu matki, i wzruszenie, które każe ojcom płakać. Niezmiernie rzadko zdarza się, by narodzinom dziecka nie towarzyszyła ta radość i te łzy.

- Bardzo rzadko, ale zdarzają się niechciane narodziny - przyznaje Barbara Woźniak. - Wtedy matka nawet nie chce widzieć swojego dziecka, prosi tylko, żeby je wynieść.

I czasem niemiłe, ale chwilowe zaskoczenie: dlaczego noworodek nie jest tak różowiutki i uśmiechnięty jak na filmach, tylko siny i pomarszczony? A dlaczego nie płacze? A dlaczego nie ma włosów, albo je ma? A dlaczego ledwie wyszedł, a już oczy ma otwarte i na mnie patrzy?

A raz zdarzyło się, że matka tuż po porodzie zapytała mnie wprost ze zdziwieniem: dlaczego on jest taki brzydki - opowiada Barbara Woźniak.

Jednak najczęściej dla rodziców nowo narodzone dziecię jest najpiękniejsze, najmądrzejsze, wyjątkowe. Tak jak chwila, którą właśnie wspólnie przeżyli.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24