- Czy taniec jest obowiązkiem?
K.M: Nie, taniec nie jest absolutnie obowiązkowy. Jest radością, obopólną przyjemnością. Dobrym sposobem na spędzenie miło czasu, a w dodatku i zdrowo.
K.L-M Nie, taniec jest przyjemnością. Spełnia funkcje integracyjne i relaksacyjne. - A jak należy zapraszać do tańca?
K.M: Zawsze lepiej się uśmiechnąć, równie dobrze zapraszając do tańca, co siedząc z przyjaciółmi przy stoliku, a nawet przechadzając się po ulicy!
K.L-M: Uśmiech jest pierwszym znakiem do dobrej zabawy. Formy zapraszania bywają różne. Starsi panowie szarmancko się kłaniają, a jeśli okoliczność tego wymaga, proszą o zgodę partnera kobiety zapraszanej do tańca. Inni po prostu pytają: "zatańczymy"?
- A co ze starą zasadą sześciu ukłonów?
K.M: Moja mama przekazała mi ją w 1945 r., twierdząc, że jest przestarzała i już nie należy jej przestrzegać. Od tej pory nie zmieniłam zdania.
K.L-M: Stare zasady zwykle już nie obowiązują. Zresztą nie tylko w tańcu. Przyznam się, że żaden tańczący ze mną mężczyzna nie kłaniał mi się sześć razy, a było ich kilku. Nie widziałam także tego nigdy w przypadku innych kobiet. Co najwyżej staromodni panowie całują dłoń madame lub cmokną w policzek na zakończenie tańca.
- Kto powinien prowadzić?
K.L-M: Chociaż w tańcu nie ma feminizmu, tu zdecydowanie prowadzi mężczyzna, a przynajmniej powinien prowadzić.
- Czy wypada zatańczyć na przyjęciu, balu, imprezie z inną partnerką niż ta, z którą przyszliśmy?
K.M: Oczywiście, nawet jest to wskazane, pod warunkiem, że nie zostawimy partnerki samotnie przy stoliku, skazanej na pastwę losu.
K.L-M: Nie tylko, że wypada, ale kultura nakazuje obtańczyć panie ze swojego, obecnego na zabawie towarzystwa. A przy śmiałości i zezwoleniu współpartnerów nikt nie zabrania zatańczyć z nowopoznaną panią czy panem. Ze swoim partnerem obowiązuje pierwszy i ostatni taniec, a reszta według uznania. My tę regułę praktykujemy z mężem, z tym, że czasami ten ostatni taniec nie dochodzi do skutku, bo czasem nie wiadomo, który to będzie ten ostatni.
- Czy kobiecie przystoi poprosić mężczyznę do tańca?
K.M: W dzisiejszej dobie - oczywiście, ale stare kanony jeszcze pokutują (że niby mężczyzna ma decydować o wszystkim), no, ale bądźmy postępowe!
K.L- M: A dlaczego by nie? Stare zasady dyktowały jednokierunkowe zachowanie i jedynie biały walc był tańcem, łamiącym te bariery. Ale obecnie zdarza się, że kobiety same zabiegają o płeć sympatyczną, nie tylko w tańcu. Naturalną sytuacją jest, gdy kobieta prosi do tańca sędziwego krewnego, dobrze znanego sobie mężczyznę lub na przykład męża. Przystoi także kobiecie zaprosić do tańca gospodarza wieczoru, a już panna młoda podczas swojego wesela winna mieć zupełną swobodę w zapraszaniu do tańca.
- Czy mężczyzna może odmówić kobiecie i kiedy?
K.M; Trochę niezręcznie, jeśli naprawdę nie chce zatańczyć, musi przepraszając znaleźć jakiś dobry argument - że brak mu nogi albo w najgorszym razie - umiejętności
K.L-M: Nie jest to komfortowa sytuacja. Ale na szczęście nie zdarza się często. Z reguły kobiety nie porywają panów do tańca, raczej wolą być porywane.
- Czy powinniśmy odprowadzać na miejsce?
K. M: Zależy to od rodzaju zabawy - jeśli wszyscy siedzą przy oddzielnych stolikach i porwaliśmy partnerkę z jej miejsca, grzeczność nakazuje odprowadzić ją tam z powrotem. Jeśli jest to młodzieżówka, gdzie wszyscy podskakują tłumnie - nie jest to konieczne.
K.L-M: Ten zwyczaj jest praktykowany. Szczególnie, kiedy po zakończeniu tańca "zwraca się" partnerkę do prawowitego partnera.
- Czy można odmówić tańca?
K.L-M Jeśli są ku temu powody. Chociażby żałoba, niedyspozycja zdrowotna, gorzej, jeśli daje się wyczuć wyraźną niechęć do partnera. Sytuacja może wydawać się niezręczna.
- W jaki sposób to zrobić?
K.L-M: Po prostu grzecznie wyjaśnić powód lub zachować się dyplomatycznie, czyli skłamać, jeśli prawdziwy powód mógłby urazić partnera.
- Patrzeć w oczy czy nie - podczas tańca?
K.M: Jeśli jesteśmy gorąco zakochani w partnerze, to tak. Inaczej i tak się nie da, a w innych wypadkach. Można od czasu do czasu, ale nie zawsze jest to praktycznie możliwe - w tangu przytulanym się raczej nie da, w rock'u - można, jeśli w wirze figur się uda.
K.L-M: Węgrzy twierdzą, że przy trącaniu kieliszków wina podczas toastów obowiązkowe jest patrzenie prosto w oczy partnera. Kontakt wzrokowy podczas tańcam, wbrew pozorom nie tyle dodaje erotyzmu, ile jest dopełnieniem samej istoty tańca.
- Całować dłoń przed tańcem i po?
K M: Och, nie! Polski "cmok-nonsens" jest takim przeżytkiem, że unikajmy go jak zarazy!!!
K.L-M: Myślę, że wiele pań nie potępia tego obyczaju, a szacowni panowie kurtuazyjnie tak się zachowują. Dotyczy to jednak w znacznej mierze pokolenia średniego i starszego. Młodzi raczej nie hołdują takim tradycjom.
- A co z damską torebką? Porywamy ją do tańca?
K. L-M: Nigdy!
K.M: Lepiej nie, torebka przeszkadza, ale kiedyś koleżanka poszła tańczyć, prosząc młodzieńca z sąsiedniego stolika o przypilnowanie torebki - po tańcu nie było już ani torebki, ani młodzieńca.
- A niedopuszczalne w tańcu?
K.M: Papieros w ręku. Rozglądanie się po innych kobietach czy mężczyznach, ręka poniżej linii pleców oraz podszczypywanie i intensywne głaskanie partnerki.
K.L-M: Kłótnia partnerów, natrętność i deptanie tancerce po bucikach.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?