Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Prześwietlamy majątki prezesów spółek komunalnych w Rzeszowie

Bartosz Gubernat
Archiwum
Niektórzy zarabiają więcej niż prezydent Rzeszowa.

W Rzeszowie jest ich pięć. To świadczące usługi komunikacyjne MPK, dostarczający ciepło MPEC, odpowiadające za wodę i ścieki MPWiK, sprzątające i zarządzające cmentarzem MPGK oraz MZBM, który czuwa nad miejskimi budynkami komunalnymi. Chociaż do ratusza coraz częściej wpływają oferty kupna spółek, miasto niezmiennie pozostaje ich 100-procentowym udziałowcem.

- Konsekwentnie odmawiam sprzedaży, bo chcę mieć kontrolę nad ich działalnością. Gdybyśmy np. sprzedali MPWiK, nie mielibyśmy wpływu na ceny wody. Na pewno ucierpieliby na tym mieszkańcy. Póki jestem tu prezydentem, a sytuacja finansowa miasta będzie dobra, nie zmienię decyzji w tej sprawie - mówi Tadeusz Ferenc, prezydent Rzeszowa.

Mimo kontroli ze strony miasta, każda z pięciu miejskich spółek na wynik finansowy pracuje samodzielnie. To od decyzji prezesa i rady nadzorczej zależą zarobki, poziom zatrudnienia i inwestycje w majątek firmy. Bez udziału ratusza zapada także decyzja o wynagrodzeniu ich szefów.

Skutek? Poza Markiem Filipem, szefem MPK, prezesi pozostałych czterech spółek zarabiają więcej od prezydenta Rzeszowa. Pod tym względem rekordzistą jest Adam Tunia z MPWiK, który w ubiegłym roku zarobił 236 416 zł. Ma także sporo oszczędności i największy dom.

- Zarabiam dobrze, ale ciężko na to pracuję. Zatrudniam 400 osób, jak jednoosobowy zarząd odpowiadam za dostawę wody do 220 tysięcy osób. Osiem godzin? Nie pamiętam, kiedy tyle pracowałem. Jestem na chodzie od wczesnego rana, do późnego wieczora, często pracuję w weekendy i nocami. Żeby być na bieżąco z nowymi technologiami, wieczorami wertuję fachową prasę i portale - mówi prezes Tunia, który w MPWiK pracuje od 46 lat.

Zaznacza, że zaczynał od stanowiska majstra sieci i praca z kilofem w kanałach nie jest mu obca.

- Dlatego staram się także dobrze płacić swoim pracownikom. W tej chwili średnia pensja wynosi u nas w 4495 zł brutto.

Juliusz Sieczkowski, szef MPGK jako jedyny z prezesów nie ma żadnych oszczędności. Ale na liście zarobków zajmuje drugie miejsce w naszym zestawieniu. W ubiegłym roku wliczając 20 922 zł nagrody jubileuszowej zarobił 199 154 zł. Swoje zarobki określa jako adekwatne do wielkości i sytuacji finansowej firmy, która zatrudnia 311 osób.

- Średnia pensja to u nas 3740 zł brutto, wartość aktywów ponad 27 mln zł. W ubiegłym roku zanotowaliśmy 703 tys., zł zysku. To dobre wyniki - tłumaczy J. Sieczkowski, który jeździ wartą ok. 30 tys. zł KIĄ.

Nieco ponad 14 500 zł miesięcznie to pensje Romana Szczepanka z MZBM i Józefa Wichra z MPEC. Takie zarobki dały im roczny dochód w wysokości ponad 175 tys. zł. Szef zarządu budynków odłożył 28,9 tys. zł, ale nie ma samochodu. Aż 196 tys. zł i 5 tys. dolarów amerykańskich to oszczędności prezesa Wichra, który ma także najnowsze auto - rocznego volkswagena golfa kombi. Podobnie jak prezesi Tunia i Sieczkowski, obaj także zarabiają więcej od prezydenta Tadeusza Ferenca, którego ubiegłoroczny dochód z tytułu zajmowanego stanowiska to 163 tys. zł.

- To dla mnie żaden problem, do ratusza nie przyszedłem dla pensji. Odchodząc z poprzedniej pracy świadomie zrezygnowałem z wyższego wynagrodzenia. Cieszę się, że moi ludzie zarabiają dobrze, bo to motywacja do ciężkiej pracy na rzecz miasta - tłumaczy prezydent.

W zarobki ingerować nie zamierza, ale zapowiada, że jeśli wyniki finansowe spółek będą kiepskie, nie zawaha się wymienić ich szefów.

- Szczególnie bacznie przyglądam się pod tym względem MPK, które kosztuje nas zbyt dużo pieniędzy. Nie potrafiło samodzielnie kupić nowych autobusów, potężne miliony musieliśmy wydać na ten cel z kasy miasta. Marnotrawi też pieniądze na utrzymanie dwóch baz, chociaż autobusy zmieściłyby się w jednej. Dlatego firma dostała nowego prezesa, który ma tą sytuację naprawić - mówi prezydent.

Marek Filip, nowy prezes spółki przewozowej odpowiada, że do likwidacji starej bazy już się przygotowuje. Awansując ze stanowiska dyrektora technicznego firmy dostał podwyżkę w wysokości ok. 2500 z brutto miesięcznie. Mimo tego z pensją ok. 12 tys. zł jest najgorzej zarabiającym prezesem miejskich spółek komunalnych.

Zdaniem doktora Andrzeja Sadowskiego, ekonomisty z centrum im. Adama Smitha wysokie zarobki prezesów byłyby całkowicie normalne, gdyby zarządzane przez nich spółki były własnością prywatną.

- Tymczasem są to firmy dominujące na lokalnym rynku głównie dlatego, że dostają miejskie zlecenia i są w pewnym sensie monopolistami w swojej dziedzinie. W tej sytuacji trudno jednoznacznie ocenić, czy prezes zarabia za dużo, czy z mało. Jego pensja nie jest efektem konkurencyjności i walki o klientów, ale wynika przede wszystkim z realizacji zadań zlecanych przez miasto - uważa ekonomista.

od 7 lat
Wideo

Jak głosujemy w II turze wyborów samorządowych

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24