Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

W Wiązownicy uczcili Polaków zamordowanych przez UPA [WIDEO]

Norbert Ziętal
Na odsłonięcie tablicy ofiar ataku bandy OUN – UPA na Wiązownicę, żołnierz Armii Krajowej Stanisław Pryga czekał blisko 70 lat (na zdjęciu w mundurze). Obok ks. bp. Stanisław Jamrozek, który przewodniczył uroczystej mszy świętej.
Na odsłonięcie tablicy ofiar ataku bandy OUN – UPA na Wiązownicę, żołnierz Armii Krajowej Stanisław Pryga czekał blisko 70 lat (na zdjęciu w mundurze). Obok ks. bp. Stanisław Jamrozek, który przewodniczył uroczystej mszy świętej. Norbert Ziętal
Ponad stu mieszkańców Wiązownicy i okolicznych miejscowości zginęło 17 kwietnia 1945 r. podczas jednego ataku band OUN-UPA. Dopiero po prawie 70 latach doczekali się pamiątkowej tablicy.

Na tę chwilę Stanisław Pryga z Piwody długo czekał. Dlatego pomimo swych 90 lat nie mógł opuścić tak ważnej uroczystości. Twierdzi, że jednej z najważniejszych w jego życiu. Ubrał swój wojskowy mundur, przypiął odznaczenia i z pomocą rodziny dotarł na miejsce.

Żołnierz Armii Krajowej, w chwili ataku UPA na Wiązownicę miał niewiele ponad 20 lat. Tak jak dzisiaj mieszkał w sąsiedniej Piwodzie. Doskonale pamięta te wydarzenia.

- Tego ataku nikt się nie spodziewał. Akurat nad ranem wróciłem z warty, bo wtedy takie pełniliśmy. A tu mnie mama budzi "Stasiu wstawaj, bo coś się dzieje w Wiązownicy. Są strzały, pali się". Zebraliśmy się w większą grupę, wtedy już nie liczyły się podziały. Wspólnie Armia Krajowa, Bataliony Chłopskie, Narodowe Siły Zbrojne - wspomina pan Stanisław.

Przez 70 lat brakowało choćby małej tablicy

Ruszyli z odsieczą zaatakowanej Wiązownicy, potem odcinali odwrót powracającym bandytom z UPA. M.in. przegonili silną i groźną grupę napastników, którzy z granatnika ostrzeliwali obrońców Wiązownicy.

- Mój ojciec, czyli szwagier wujka Stanisława, też brał udział w odsieczy. Niestety, już nie doczekał dzisiejszej uroczystości. Po wojnie ojciec i wujek niewiele mówili o tej zbrodni. Co najwyżej jak się we dwóch spotkali to wspominali. Nic dziwnego, obaj za swoją walkę o Polskę odsiedzieli po wojnie w więzieniach - mówi Michał Skrzypek.

Przez kilkadziesiąt lat pamięć trwała jedynie na cmentarzu.

- Groby tych, co zginęli podczas wojny? Są tam, na przodzie. Banda UPA ich zabiła - kilkunastoletni chłopak wskazuje na groby.

"Julia Wiśniewska l. 25 i córka Janina l. 5", "Anna Golba l. 49 z dziećmi", "Katarzyna Paszko l. 27 z dziećmi", "Maria Klupko l.63, Jan Naspiński l. 67" "zginęli tragicznie od band UPA 15.4.1945 r. Pokój ich duszom". Napisano na jednej małej, zbiorowej mogile na cmentarzu w Wiązownicy. Obok kilka innych grobów z tablicami o podobnej treści.

Groby zniszczone upływającym czasem, ale zadbane, czyste. Na wszystkich są znicze i sztuczne kwiaty.

Do napadu na Wiązownicę doszło 15 kwietnia 1945 r. ok. godz. 5 rano. Przez półtorej godziny mieszkańcy nie stawiali większego oporu, członkowie UPA mogli bezkarnie działać a ukraińscy cywile rabować majątek mordowanych mieszkańców wsi i podpalać ogołocone domy.

Dopiero po godzinie Polacy zaczęli organizować obronę. Pierwszy ruszył miejscowy proboszcz ks. Józef Miś. Razem z kilkoma mieszkańcami i trzema milicjantami, udało się im dotrzeć na posterunek milicji. Stamtąd wzięli broń i amunicję. Do obrony przystępowali kolejni mieszkańcy. M.in. miejscowy nauczyciel Józef Ochęduszko, który razem z ks. Misiem kierowali obroną. Dzięki temu udało się obronić środkową i górną część Wiązownicy oraz odeprzeć atak. Wkrótce zaczęła docierać pomoc z sąsiednich miejscowości.

Największa jednorazowa zbronia UPA w dzisiejszych granicach Polski

Liczba zabitych w Wiązownicy oceniana jest na ok. 130 do 140 osób. Znanych z nazwiska jest 110 cywilów i czterech żołnierzy Wojska Polskiego. Była to największa jednorazowa zbrodnia na terenie dzisiejszej Polski, dokonana przez UPA.

Pomimo tak wielkiej tragedii, przez kilkadziesiąt lat ofiary nie doczekały się pomnika, czy choćby tablicy pamiątkowej. Władza ludowa uhonorowała jedynie milicjantów i członków bezpieki poległych w tym okresie, w tym w Wiązownicy w dniu napadu UPA.

Udało się to zmienić dzięki powstaniu Społecznego Komitetu Budowy Tablicy. Wczoraj tablicę uroczyście odsłonięto i poświęcono. W uroczystościach wzięło udział wielu mieszkańców Wiązownicy, także krewni zamordowanych. Niektórzy przyjechali z miejscowości odległych nawet o kilkaset km, m.in. Lesław Golba, wójt gminy Jerzmanowa w Dolnośląskiem. UPA wymordowała członków jego rodziny.

- Dobrze, że taka tablica w końcu została powieszona, ale to nadal za mało. Niedaleko od nas, w Hruszowicach, jest pomnik ku czci UPA. Byłem i widziałem. Wielki, wojskowy wręcz obelisk. A u nas tylko tablica na kościele. To nie jest w porządku. Mordercom stawia się pomniki, a ofiarom jedynie tablice - mówi starszy mężczyzna.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24