Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

4 promile to dawka śmiertelna? Ale nie dla Polaków

Andrzej Plęs
Ludzie, którzy alkohol piją regularnie, nieco lepiej go metabolizują. Ale ma to ogromne konsekwencje dla zdrowia!
Ludzie, którzy alkohol piją regularnie, nieco lepiej go metabolizują. Ale ma to ogromne konsekwencje dla zdrowia! Andrzej Plęs
Ponad 13 promili alkoholu we krwi miał mieszkaniec Alfredówki koło Nowej Dęby. Dlaczego lepiej tolerujemy alkohol etylowy w naszych organizmach niż Azjaci czy Indianie?

Encyklopedia Brittanica mówi, że śmiertelny poziom stężenia alkoholu etylowego we krwi człowieka, to 4 promile. I że ta bariera nie dotyczy Polaków i Rosjan, którzy "mogą więcej".

Mieszkaniec Alfredówki (gm. Nowa Dęba) mógł dużo, dużo więcej, skoro znaleziono go zmożonego snem przy drodze, zionącego alkoholem, a wstępne badania wykazały, że po układzie krąży mu ponad 13 promili etylaku.

Na bodźce zewnętrzne nie reagował, na próby nawiązania kontaktu też nie, nawet jego źrenice nie reagowały na światło, a jednak oddychał, co było wyraźnie widać, słychać, a przede wszystkim czuć. W takim stanie trafił na oddział toksykologii rzeszowskiego szpitala. Tu potraktowano go jak zjawisko wybitne toksykologicznie, choć wcale nie takie wyjątkowe.

- Uważa się, że 4 promile, to dawka śmiertelna, ale wszystko to dotyczy pacjentów, którzy piją okazjonalnie - tłumaczy Elżbieta Lichota, lekarz oddziału toksykologicznego rzeszowskiego szpitala przy ul. Lwowskiej. - Chory, który jest przewlekłym alkoholikiem, nieco inaczej metabolizuje alkohol. Miewamy pacjentów z poziomem 7 promili alkoholu we krwi, którzy chodzą, są logiczni, rozmawiają.

I nikogo tu nie szokuje pacjent z pięcioma i sześcioma promilami. Pani doktor zastrzega, że nie do końca wiadomo, czy pacjent z Alfredówki miał rzeczywiście we krwi 13 promili etylaku, bo przy tak wysokich poziomach stężenia może nastąpić błąd pomiaru.

Wiadomo na pewno, że ponowione po kilku godzinach badanie wykazało u tego pacjenta ponad 8 promili, więc jednak jest prawdopodobne, że pan - leżąc jeszcze w przydrożnym rowie - musiał mieć nieprzeciętnie wysoki poziom alkoholu w organizmie.

Ile wlał w siebie, by uzyskać taki wynik? Gdyby trzeźwiutki i niepijący od tygodni wlał od razu w siebie trzy litry alkoholu, mógłby osiągnąć 13 promili. I umrzeć.

Średniej budowy, nie pijący nałogowo mężczyzna, po wypiciu półlitrowej butelki wódki osiąga 2 promile alkoholu we krwi. Jednak u przewlekle chorych, stale pijących i uzależnionych próg tolerancji organizmu na alkohol z czasem podnosi się coraz bardziej, metabolizm "nastawia" na przetwarzanie toksyny.

Alkoholik przeżyje kilka promili, choć regularnie spożywany alkohol niszczy jego ośrodkowy układ nerwowy, wątrobę, nerki, serce.

Rekordy autodestrukcji

Pan z Alfredówki niewątpliwie zbliżył się do rekordu Polski, a może i świata, za który uchodzi wynik pewnego wrocławianina z 1995 roku. Wyciągnięty zza kierownicy rozbitego w wypadku, przez siebie spowodowanego, miał 14,8 promili alkoholu we krwi.

Laboranci nie mogli uwierzyć, że przeżył po trzykroć śmiertelną dawkę toksyny, toteż badania przeprowadzano kilkakrotnie. Po kilkunastu dniach spędzonych w szpitalu pacjent zmarł i wcale nie z powodu zatrucia alkoholowego, a w wyniku odniesionych w wypadku ran.

W 2011 roku przechodnie na jednej z ulic Cieszyna natknęli się na ciało nieprzytomnego, niemal nagiego bezdomnego mężczyzny. Nie zabiło go ani 10 stopni mrozu, ani 10,29 promila alkoholu we krwi.

U krakowskiego grabarza badania wykazały 9,5 promila. Pod detoksykacji opuścił szpital w zdrowiu. Do szpitala w Goleniowie trafiła kobieta z wynikiem 10 promili alkoholu.

Jako praktykująca alkoholiczka trafiła tam nie pierwszy raz, ale po raz pierwszy z taką zawartością we krwi. Zatrucie przeżyła, ze szpitala uciekła o własnych siłach.

Przeżył też 45-latek, który pieszo i wężykiem szedł drogą nieopodal Skierniewic. Potrącony przez samochód, trafił do szpitala. I jego 12,3 promila alkoholu we krwi też. Pierwszego dnia próbowała go przesłuchać policja. Skoro poruszał się, to zachował resztki przytomności.

Jednak pierwszego dnia pan nie powiedział nic, bo nie było z nim kontaktu. Drugiego dnia pobytu w szpitalu był w stanie podać swoje personalia, ale jeszcze nie miejsce zamieszkania. Tego, że został potrącony przez samochód, nie kojarzył w ogóle.

Inni niż wszyscy

Nasza kultura od wieków promowała "pijących". Sprzyjał im klimat i system obyczajów. Niektórzy z antropologów twierdzą, że setki lat promowania alkoholu i spożywania go nieco zmodyfikowało system odpornościowy i metaboliczny mieszkańców środkowej i wschodniej Europy.

Ponoć tolerancja naszych organizmów na alkohol etylowy jest znacząco wyższa niż np. Azjatów i Indian obu Ameryk.

- Ludzie, którzy spożywają alkohol regularnie, nieco inaczej go metabolizują - potwierdza dr Lichota, ale uczula, że nie dzieje się to bez konsekwencji dla zdrowia. - I niestety jesteśmy w stanie tolerować uzależnionych od alkoholu, nie tolerując jednocześnie narkomanów. Choć jedno i drugie jest chorobą.

Pacjent z Alfredówki przeżył swoje 13 promili, bo przez lata regularnie "przestrajał" organizm na trawienie etylaku. Przeżył potrójną dawkę trucizny, ale z takim wynikiem nie mógłby trafić do rzeszowskiej na przykład izby wytrzeźwień.

Bo ta nie przyjmuje podopiecznych, którzy mają więcej niż 4,2 promila. Takich najpierw wozi się do szpitala, serwuje przyspieszoną terapię detoksykacyjną kroplówkami z glukozą i solami fizjologicznymi, i kiedy już z poziomu 7 lub 6 promili uda się zbić wynik do czterech promili, mogą jechać na "wytrzeźwiałkę".

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24