Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Niebo istnieje! Naukowiec ma na to dowód. Był... tam

Alina Bosak
Eben Alexander, jako naukowiec, był sceptyczny w stosunku do religii, twierdził, że świadomość kończy się wraz ze śmiercią mózgu. Teraz, jako naukowiec, tę teorię obala.
Eben Alexander, jako naukowiec, był sceptyczny w stosunku do religii, twierdził, że świadomość kończy się wraz ze śmiercią mózgu. Teraz, jako naukowiec, tę teorię obala. Deborah Feingold
Amerykański neurochirurg, profesor Harvardu, jest pierwszym naukowcem, który twierdzi, że odkrył niebo.

Długi tunel na końcu którego czeka światło, odczucie obecności dobrego Boga i widok bliskich zmarłych przed nami. To często powtarzające się opisy doświadczenia, jakie stały się udziałem osób, które przeżyły śmierć kliniczną.

Kiedy ich serce przestało bić na parę minut i trwała gorączkowa reanimacja, oni opuszczali ciało, widzieli je z góry, a odkrywając zaświaty, niechętnie wracali z powrotem.

Przed laty takie historie stały się kanwą dla książki Raymonda A. Moody'ego pt. "Życie po życiu".

Wiele osób czytało ją z przejęciem, katecheci opowiadali fragmenty na lekcjach religii, a ludzie o podobnych przeżyciach przestali się obawiać, że kiedy się nimi podzielą w szerszym gronie, zostaną potraktowani jak wariaci.

Okazało się, że podobne doświadczenia są udziałem ludzi z różnych stron świat, różnych wyznań i kultur.

Doktor Eben Alexander, który pracował na harvardzkim wydziale lekarskim, specjalizował się w neurochirurgii i operował niezliczonych pacjentów, również słyszał podobne opowieści:

"Wszystkie te historie brzmiały niewątpliwie wspaniale. Uważałem jednak, że były tylko i wyłącznie wytworem fantazji. Co wywoływało tego rodzaju nieziemskie doznania (...)? Nie wiedziałem, ale byłem przekonany, że pochodziły z mózgu. Cała nasza świadomość ma tam swoje źródło. Innymi słowy, ktoś, kogo mózg nie działa, nie posiada świadomości. (....) Gdy wyciągamy wtyczkę z gniazdka, telewizor przestaje działać. Koniec zabawy, bez względu na to, jak bardzo podobał się wam film".

Opinię tę podziela większość lekarzy i naukowców. W życiu doktora Alexandra stało się jednak coś, co sprawiło, że uznał naukę za ślepą i napisał książkę, po której nazwano go mistykiem XXI wieku. Dowodzi w niej istnienia duszy, nieba i Boga.

Mózg doktora przestaje działać

10 listopada 2008 roku ów szanowany neurochirurg, autor ponad 150 artykułów opisujących badania nad mózgiem i uczestnik około 200 konferencji naukowych, zapadł na niezwykle rzadką chorobę.

W stanie krytycznym przywieziono go do szpitala w Lynchburgu. Z powodu bakteryjnego zapalenia opon mózgowo-rdzeniowych zapadł w śpiączkę.

Przez sześć dni lekarze walczyli o jego życie, podając antybiotyki, które nie mogły sobie poradzić z bakterią odpowiedzialną za zakażenie.

"Z każdym dniem malały szanse i nadzieje na jego szybki powrót do zdrowia (śmiertelność ponad 97 procent). Siódmego dnia zdarzyło się coś niebywałego.

Doktor Alexander otworzył oczy, odzyskał świadomość i szybko odłączono go od respiratora.", pisze w opinii dr Scott Wade, lekarz prowadzący leczenie swojego słynnego dziś pacjenta.

Czas, gdy rodzina traciła nadzieję, a lekarze nabierali pewności, że umrze, 54-letni Eben Alexander zapamiętał jako podróż po innym wymiarze.

I działo się to w momencie, kiedy część kory mózgowej zwanej korą nową, właśnie ta, która ma być odpowiedzialna za wytwarzanie ludzkiej świadomości, przestała działać.

Tak jak to wcześniej ujmował sam bohater - właśnie ktoś wyciągnął wtyczkę, wyłączył prąd. To powinien być koniec wizji i ułudy, że człowiek jest czymś więcej niż sprawną maszyną.

Tymczasem "film" toczył się dalej.

Jak wygląda niebo

To nie był tunel. Ocknął się w miejscu, jakby wypełnionym mętną galaretą, słysząc głuchy, rytmiczny łoskot. Nie był ciałem, był świadomością i nie miał wspomnień.

To pierwsze otoczenie, które nazwał Krainą Widzianą z Perspektywy Dżdżownicy stopniowo z obojętnego stało się dla niego nieprzyjemne, z "galarety" wyłaniały się dziwne twarze, a on czuł strach.

Kiedy pomyślał, że chce stamtąd wyjść, pojawiła się obok istota pełna światła, która poprowadziła go w "piękny, niewiarygodny świat ze snów". Podziwiał go z góry.

W tym niebie były zapierające dech w piersiach krajobrazy, góry, lasy i wodospady. Byli tańczący ludzie i roześmiane dzieci.

Ponad chmurami "krążyły gromady przezroczystych kul", jakieś połyskujące istoty, które były doskonalsze niż zwykłe ziemskie istnienia.

Tak na skrzydle motyla dotarł do NIEGO:

"Zorientowałem się, że wnikam w gigantyczną próżnię, mroczną, o nieskończonym zasięgu, lecz jednocześnie niosącą ukojenie. (...) Znalazłem się w sytuacji do pewnego stopnia przypominającej położenie płodu w łonie matki. (...) W tym wypadku "matką" był Bóg, Stwórca, Źródło odpowiedzialne za stworzenie wszechświata i wszystkiego, co w nim istnieje. Znalazłem się bardzo blisko tego Bytu. (...) Jednocześnie czułem ogrom nieskończoności Stwórcy, widziałem, jak maleńką drobiną jestem w porównaniu z nim."

XVII-wieczny chrześcijański poeta Henry Vaughan pisał: "Niektórzy mówią, że jest w Bogu głęboka ciemność, która lśni..."

Doktor Alexander uważa, że to precyzyjny opis. Chociaż to ogromnie trudne, kiedy człowiek próbuje ująć w słowa ową inną rzeczywistość.

"Wszelkie próby podzielenia się tą wiedzą przypominają wysiłki szympansa, który na jeden dzień staje się człowiekiem, poznaje wszystkie wspaniałe wytwory ludzkiego umysłu, a potem wraca do kolegów szympansów i próbuje im opowiedzieć, jak to jest władać kilkoma językami romańskimi, stosować rachunek różniczkowy i zdawać sobie sprawę z bezkresu wszechświata."

Jego wizje nie odzwierciedlają dosłownie żadnego religijnego przekazu.

- Ale na głębszym poziomie różnych religijnych doktryn widzę głównie podobieństwa - odpowiada Nowinom doktor Alexander. - Powierzchowne detale mogą wydawać się różne, ale rdzeń, którym jest istnienie wszechwiedzącego, wszechmocnego i nieskończenie kochającego Bóstwa, które jest czystym współczuciem i przebaczeniem, to powszechny element wielu tradycji religijnych. A że opisy się różnią, to wina ograniczonych możliwości naszego języka.

Kiedy po 6 dniach śpiączki Eben Alexander opowiedział o swoich wizjach synowi i, jak przystało na naukowca, oznajmił, że musi zapoznać się z całą literaturą na temat takich przeżyć, ten doradził, aby wpierw spisał, co zapamiętał.

Tak zrobił. Potem zaczął czytać inne relacje i dostrzegł podobieństwa. Próbował także z kolegami lekarzami wytłumaczyć w sposób naukowy swoje wizje ze śpiączki.

Tak powstało 9 hipotez, z których jednak żadna, jak twierdzi, nie zdołała wyjaśnić bogatego, barwnego i niezwykle skomplikowanego charakteru jego przeżyć.

Po 3 latach dociekań zdecydował się wydać książkę z dokładnym zapisem swoich wspomnień z owej innej rzeczywistości, zamieścił relacje rodziny, która w tym czasie o niego się modliła, a także podjął próbę objaśnienia tego wszystkiego.

I nazwał ją "Dowód". Już w pierwszym tygodniu znalazła się na pierwszym miejscu listy bestsellerów New York Times'a i pozostała tam przez 20 tygodni.

Po roku przetłumaczona została także na język polski i w ostatnich dniach trafiła na półki księgarń.

Eben Alexander pytany, czy tęskni za niebem, które widział, odpowiada:

- Wiem, że wszyscy jesteśmy tu z jakiegoś powodu i moja praca jeszcze się nie skończyła. Istnieje rzeczywistość, która jest piękna i kochająca poza naszym ludzkim rozumieniem, ale w niej nie zostajemy. Jesteśmy tu, gdzie istnieje zło i niesprawiedliwość, po to, by nasze dusze mogły piąć się ku wyższej rzeczywistości - manifestując wolną wolę, okazując miłość, współczucie, przebaczenie i akceptację. Rozumiem świat jako przechodzący nieustannie głębokie zmiany, wciąż ku lepszemu - rozwijający się w coraz bogatszy manifest Miłości Twórcy dla Stworzenia.

Dostąpią wiedzy, którzy są gotowi

Czy doktor Alexander myśli, że swoją książką przekona wszystkich do Boga, aniołów i nieśmiertelnej duszy?

- Jej natychmiastowy sukces jest dowodem chociażby tej prawdy, że dotarła w głąb ludzkich dusz. To wszystko w zmieniającym się świecie, któremu tylko ukazałem pradawną mądrość w świetle nowoczesnego myślenia. Nie możesz popchnąć liny. Napisałem książkę głównie po to, by pomóc sceptykom inteligentnym, o otwartych umysłach. Nie tanim pseudosceptykom, których umysły są już zamknięte, całkowicie oddane dziecinnemu poziomowi iluzji materialistycznej "nauki", ale prawdziwym sceptykom, żeby mogli spojrzeć głębiej, lepiej zrozumieć nasza egzystencję. Ci, którzy są gotowi, uchwycą tę tajemnicę, dostąpią wiedzy o wieczności, harmonii i boskości naszej duszy. Reszta także do tego dojdzie. Wcześniej czy później.


Cytaty pochodzą z książki "Dowód" autorstwa Ebena Alexandra. Za umożliwienie wywiadu z doktorem Alexandrem dziękuję wydawnictwu Znak, którego nakładem książka się ukazała.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24