Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ja, cyborg. Czy taka czeka nas przyszłość?

Anna Janik
Prof. Kevin Warwick gościł na Uniwersytecie Rzeszowskim podczas III Międzynarodowej Konferencji Naukowej w ramach projektu "Internetowa promocja nauki”.
Prof. Kevin Warwick gościł na Uniwersytecie Rzeszowskim podczas III Międzynarodowej Konferencji Naukowej w ramach projektu "Internetowa promocja nauki”. Krzysztof Kapica
Jego doświadczenia stały się inspiracją dla twórców filmów science-fiction i dokumentalnych, które wyemitowały m.in. BBC2 i National Geografic. Światowej sławy naukowiec opowiedział o nich rzeszowskim studentom.

Kiedy wszczepił sobie pierwszy chip, 16-letnia wówczas córka stwierdziła, że jest szaleńcem. Żona bała się go objąć, zupełnie, jakby cierpiał na zakaźną chorobę.

Dla mediów i części środowiska naukowego był wtedy dziwakiem, nazywanym nawet cyborgiem.

Dziś rezultat jego wczesnych eksperymentów testują chorzy, a na Wyspach okrzyknięto go jednym z sześciu najwybitniejszych brytyjskich naukowców.

Chip jak część ciała

- Za 10-20 lat nie będziemy potrzebować szkół i uczelni, bo za pomocą chipów w mózgu będziemy mogli po prostu pobrać z nich informacje - mówi prof. Kevin Warwick, dziekan wydziału cybernetyki Uniwersytetu w Reading w Anglii, gdzie od ponad dekady prowadzi badania nad sztuczną inteligencją, robotyką i inżynierią biomedyczną.

- Pojawi się też pytanie o podróże, bo jaki będzie ich sens, skoro pamięć o danym miejscu będzie można po prostu wczytać do mózgu? - pyta 59-latek.

Ponad 10 lat temu jako pierwszy człowiek na świecie zdecydował się na pionierski eksperyment: wszczepienie chipu.

A właściwie dwóch. Pierwszy, wielkości monety, obudowany szklaną kopułą pojawił się w przedramieniu, pomiędzy skórą a mięśniami.

Choć operację opisuje z właściwym sobie humorem, twierdząc że była trochę przyjemniejsza niż wizyta u dentysty, już wtedy doskonale zdawał sobie sprawę z zagrożeń, jakie niesie taki eksperyment.

Jego żona Irena do dziś wspomina, że kiedy tuż po operacji poszedł z synem grać w squasha, kilka razy ostrzegał go, żeby oszczędzał jego ramię. Gdyby chip rozpadł się w środku, zniszczyłby mu rękę. Mimo tego ze swoim implantem profesor bardzo mocno się zżył.

- Często pytano mnie, czy nadałem mu jakieś imię. Odpowiadałem, że nie, bo nie był dla mnie ciałem obcym, raczej częścią mnie, jak noga lub ręka. Dzięki niemu czułem się bardziej zjednoczony z komputerem i brakowało mi tego, kiedy wychodziłem z budynku uczelni - przyznaje uczony.

Zostały tylko blizny

Urządzenie pozwalało systemowi komputerowemu uczelni identyfikować profesora, kiedy wchodził do budynku.

Dla niego drzwi same się otwierały, światła same zapalały, a komputer mówił, ile dostał e-maili. Dziś istotę tego trwającego raptem dziewięć dni doświadczenia wykorzystuje się w Stanach Zjednoczonych u pacjentów z cukrzycą i epilepsją.

Wszczepia się im mini-implanty z informacjami np. o stanie zdrowia i wykazem leków, jakie mogą przyjmować. A jak twierdzi profesor, niedługo takie chipy zastąpią karty zdrowia, dowody i legitymacje ubezpieczeniowe.

Zachęcony pomyślnym przebiegiem doświadczenia, cztery lata później Kevin Warwick wszczepił sobie kolejny chip.

Tym razem na trzy miesiące i tym razem bezpośrednio do układu nerwowego. Neurochirurdzy w połączenia nerwowe tuż nad nadgarstkiem wprowadzili mikroskopijną platformę złożoną ze stu elektrod.

- Prawie do łokcia ciągnęły się przewody zakończone mini-gniazdkiem. Zakładając specjalną "bransoletę", mogłem podpiąć swój system nerwowy do komputera - opowiada prof. Warwick. - Nie mieliśmy pojęcia, jak to się skończy, zwłaszcza że nikt wcześniej tego nie robił. Przez moje ciało miał dosłownie popłynąć prąd, a my nie wiedzieliśmy nawet, jaką ma mieć częstotliwość... I pewnie dlatego to było takie ekscytujące.

Kiedyś będziemy leczyć bez tabletek

Jak tłumaczy, ponieważ jest praworęczny, do eksperymentu celowo wybrał lewe ramię. Tak na wszelki wypadek, gdyby coś poszło nie tak.

Uzupełnieniem doświadczenia było sztuczne przedramię. Ruszając swoją ręką, profesor jednocześnie wprawiał w ruch przypominającego protezę robota. Impulsy nerwowe udało się przesłać nawet przez Internet.

Kiedy naukowiec był w Nowym Jorku, sztuczne ramię ruszało palcami tysiące kilometrów dalej, na jego macierzystej uczelni.

To doświadczenie otworzyło drogę do światowych badań nad protezami sterowanymi mózgiem, które w ubiegłym roku w Stanach przetestowali pierwsi sparaliżowani pacjenci.

Warwick, autor 27 książek, 500 prac badawczych i setek artykułów naukowych, jest też pionierem w dziedzinie badań nad sprawniejszą elektrostymulacją pacjentów z chorobą Parkinsona i epilepsją. Pracuje nad tym, żeby udoskonalić stymulatory, których obecnie się używa. Baterie pozwalają im działać tylko dwa lata.

- Jeśli po aktywności mózgu stymulatory będą potrafiły przewidzieć moment rozpoczęcia np. ataku padaczki i mu zapobiec we właściwym czasie, będą działały dłużej. Jednym słowem uczynimy je inteligentnymi, bo będą pracowały tylko wtedy, kiedy jest potrzeba - opowiada naukowiec. - To jest właśnie nasza przyszłość: za kilkanaście lat receptą na ból głowy będzie nie tabletka, ale sygnał elektryczny. Dlatego ten, kto ma udziały w koncernie farmaceutycznym, powinien zastanowić się czy dalej w niego inwestować.

Dodatkowe zmysły i super pamięć

Na swoim koncie profesor ma też doświadczenia związane z odczuwaniem dodatkowych zmysłów. Trzem jego studentom wszczepiono w palce magnesy i podpięto do nich czujnik ultradźwięków.

Dzięki temu mogli doświadczyć echolokacji, tzn. odbierać sygnały ultradźwiękowe informujące o zbliżającym się przedmiocie, którego nie widzieli.

Na tej samej zasadzie jak latające w ciemnościach nietoperze. Kiedy przedmiot się zbliżał, magnes zaczynał coraz bardziej wibrować.

- W tę stronę właśnie zmierzamy: dodatkowe zmysły, wielowymiarowe widzenie, np. w podczerwieni, ultrafiolecie, pamięć absolutna, myślenie nie w trzech, ale dziesięciu wymiarach - wymienia naukowiec. - Kiedyś chipy staną się tak powszechne jak teraz telefony komórkowe. Człowiek-cyborg będzie o wiele bardziej doskonały intelektualnie, będzie potrafił doświadczać nie 5 proc., ale 90 proc. tego, co dzieje się wokół niego - twierdzi.

Roboty uczą się jak ludzie

Dlatego profesor, który od dziecka interesował się robotami, nie ustaje w wysiłkach, żeby uczynić z nich…półludzi. Chce to zrobić, zastępując sterujące nimi komputery, biologicznymi mózgami.

W uczelnianych laboratoriach od lat hoduje wyreparowane szczurze, a ostatnio również ludzkie neurony. Umieszczone są w utrzymującym temp. 37 st. inkubatorach, regularnie odżywiane i nawadniane.

Kiedy zaczynają się łączyć i tworzyć sieć nerwową jako prymitywny, biologiczny mózg, umieszcza się je w robotach, wykonujących określone ruchy. Profesor ma już na tym koncie pierwsze sukcesy.

- Po pierwsze zauważyliśmy, że po około dwóch miesiącach powtarzania doświadczenia roboty, tak jak ludzie, na zasadzie nawyku nauczyły się omijać przeszkody, w które wcześniej uderzały.

Będziemy badać, czy taki mózg może być w pełni świadomy, czy będzie posiadał pamięć. To niezwykle fascynujący projekt - opowiada.

Przyszłość? Komunikacja myślowa

Naukowiec ciągle myśli też nad wszczepieniem sobie kolejnego chipa, tym razem już w mózgu. Jego największym marzeniem jest komunikacja za pomocą myśli, bez użycia mowy.

Jej namiastki doświadczył, łącząc swój układ nerwowy z układem nerwowym żony. Dzięki elektrodom umieszczonym w jej ręce za każdym razem, kiedy nią poruszała, czuł pulsy.

- Jestem pewien, że kiedyś w końcu zrezygnujemy z tego żałosnego, mechanicznego sposobu porozumiewania się, jakim jest mowa. Wtedy nie będziemy musieli uczyć się języków, znikną bariery i różnice międzykulturowe, bo będziemy dokładnie odczytywać swoje myśli - opowiada. - To otwiera zupełnie nowe możliwości chociażby dla ludzi z autyzmem lub sparaliżowanych. Już niedługo samochody będą prowadzić nie używając kierownicy a komputery obsługiwać myślą, bez klawiatury i myszki - dodaje.

Nadludzie i podgatunki

Jak twierdzi profesor postęp technologii sprawi, że ludzkość podzieli się na dwa gatunki: cyborgów, czyli modele z wszczepionymi chipami, udoskonalone, mające ekstra umiejętności i ludzi, którzy się na to nie zdecydują.

- Ja na pewno nie będę chciał zostać podgatunkiem. Dlaczego mam akceptować swoje ograniczenia? To nie jest to, co nasi przodkowie robili w przeszłości. Oni zawsze szli z postępem i my również powinniśmy się udoskonalać, chociażby poprzez łączenie się z technologią - mówi z przejęciem. - Ja chcę być człowiekiem z rozszerzeniem, cyborgiem, o wiele doskonalszym intelektualnie, z ekstra możliwościami. I wiem, że nie jestem jedyny - uśmiecha się.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24