Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Hokeista Ciarko PBS Banku Sanok: szczęście się od nas odwróciło

Waldemar Mazgaj
Krystian Dziubiński (z lewej)
Krystian Dziubiński (z lewej) Tomasz Sowa
- Play-off rządzi się innymi prawami. Niestety szczęście się odwróciło - mówi KRYSTIAN DZIUBIŃSKI, napastnik Ciarko PBS Banku Sanok.

- W ostatnim meczu w Krakowie w niczym nie przypominaliście zespołu z wcześniejszych pięciu spotkań z Cracovią...- Staraliśmy się obrać inną taktykę, bo nie chcieliśmy tracić tylu goli, co ostatnio. Czekaliśmy na przeciwnika, ale gdy straciliśmy bramkę, a potem drugą musieliśmy rzucić się do ataku. Wyszło, jak wyszło.

- Wrażenie było takie, jakbyście bali się strzelać na bramkę Radziszewskiego?...- Graliśmy tak, jak przeciwnik pozwalał. Ale na pewno za rzadko strzelaliśmy, rywale rzucali się pod krążek, a my graliśmy zbyt koronkowo, zbyt nerwowo rozgrywaliśmy przewagi. Czegoś nam zabrakło, ale dokładnie przeanalizują to trenerzy i zarząd.

- Może za wcześnie widziano was w finale i przegraliście rywalizację w głowach? - Takie mecze z nożem na gardle osobiście bardzo lubię grać. Jest wielu kibiców, co raz większe emocje. Chce się udowodnić kibicom i przeciwnikowi, że jest się lepszym. Presji nie było, zbudowano u nas bardzo doświadczony zespół. Zbyt łatwo traciliśmy bramki. Nam z kolei szczęście nie sprzyjało.

- Czy krakowianie was czymś zaskoczyli, bo wydawało się w sezonie zasadniczym i pucharze, że macie ich dobrze rozpracowanych...- Fakt: wygraliśmy siedem spotkań z Cracovią, ale większość jedną bramką, albo po dogrywce lub karnych. Nawet wtedy graliśmy heroiczne mecze - nam wpadało, im nie. Ale play-off rządzi się innymi prawami - szczęście się odwróciło.

- Może tempo tych spotkań było zbyt duże i stąd wynikały te wasze błędy i kontry Cracovii?- Chyba za bardzo chcieliśmy kończyć mecze w regulaminowym czasie, choć przecież nie miało to żadnego znaczenia. W poprzednim sezonie, nawet jak przegrywaliśmy, to był cel - wyrównać. Czuliśmy się mocni, wiedzieliśmy, że wygramy w dogrywce lub karnych. Teraz zabrakło tej pewności.

- Mogło być zupełnie inaczej, gdybyście pierwsze spotkanie w Sanoku wygrali. To ono ustawiło dalszą rywalizację? - Wszystko było dobrze do momentu gdy podałem rywalowi i strzelił gola na 2-3. Wprawdzie udało mi się wyrównać tuż przed końcem meczu, ale jestem przekonany, że wygralibyśmy bez problemów, gdybyśmy nie musieli gonić rywali, tracić siły na odrabianie strat. Ten mecz miał bardzo duże znaczenie.

- Znajdziecie jeszcze siły i motywację, żeby już w niedzielę i poniedziałek zagrać z GKS-em Tychy o brązowe medale?- Na pewno będziemy gotowi, jesteśmy profesjonalistami i wszyscy weźmiemy się w garść. Cała drużyna zagra o brązowy medal, którego jeszcze Sanok niema w kolekcji. To taki finał pocieszenia, ale każdy będzie chciał coś udowodnić i trenerom i prezesowi.

- To będzie rywalizacja przegranych, bo przed sezonem i wy i tyszanie byliście zaliczani do głównych faworytów ligi. Taki miał być finał...- I jest, ale finał B.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24