Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pacjenci skarżą podkarpackie szpitale i wygrywają odszkodowania

Beata Terczyńska
Krzysztof Kapica
Pacjenci, którzy ucierpieli przez błędy lekarzy, mają szanse na szybsze odszkodowanie. Zamiast walczyć kilka lat przed sądem, mogą zwrócić się do komisji powołanej przez wojewodę.

Złożona z 8 prawników i 8 lekarzy od ponad roku rozpatruje skargi mieszkańców przeciw lecznicom. Takie sprawy zgłosiło 21 poszkodowanych.

Dostał tylko leki przeciwbólowe

Komisja wydała już pierwsze orzeczenie na korzyść pacjenta, który domagał się 40 tys. zł odszkodowania.

- Mężczyzna zgłosił się do szpitala powiatowego z bólami, ale został odesłany do domu. Na drugi dzień powtórzyło się to samo. Ani razu go nie zbadano. Otrzymał jedynie leki przeciwbólowe. W trzecim dniu dostał się do innego szpitala, gdzie lekarze stwierdzili u niego sepsę - mówi Maria Litwa, przewodnicząca komisji.

Sprawa nie ma jeszcze finału, bo szpital się odwołał i wpłynął wniosek o powtórne rozeznanie sprawy. To i tak krócej niż w sądzie.

Czy 21 wniosków w ciągu roku to dużo?

- Pierwsze wnioski dotyczyły żalów ludzi na służbę zdrowia. Dopiero teraz pojawiają się konkretne przypadki. 12 z nich właśnie sprawdzamy. Zadaniem komisji jest ustalenie, czy dane zdarzenie medyczne miało miejsce, natomiast nie orzekamy o ewentualnej winie lekarza - wyjaśnia Litwa.

Zgłaszając sprawę komisji wojewody, trzeba zapłacić 200 zł (w sądzie opłaty wstępne są znacznie wyższe - przyp. red.). Za uszczerbek na zdrowiu, np. za zakażenie wirusowym zapaleniem wątroby, pacjent może otrzymać maksymalnie 100 tys. zł. Jeśli z powodu błędu medycznego dojdzie do śmierci pacjenta - 300 tys. Gdy wysokość zadośćuczynienia nie jest zadowalająca, chory może odmówić przyjęcia zaproponowanych pieniędzy i oddać sprawę do sądu.

Milion złotych odszkodowania

Najgłośniejsze procesy o odszkodowania za błędy medyczne

- mieszkanka pow. kolbuszowskiego urodziła w Krakowie bliźnięta. Przez rok po porodzie kobieta miała uporczywe bóle brzucha. Dopiero badanie USG wykazało guza wielkości pomarańczy. Podczas operacji, w brzuchu pacjentki, lekarze znaleźli chustę chirurgiczną. Kobieta otrzymała 40 tys. zł odszkodowania

- 330 tys. zł odszkodowania i renty za śmierć kobiety, która zmarła wskutek błędu medycznego. Podczas zabiegu usunięciu pęcherzyka żółciowego lekarz przebił aortę brzuszną i żyłę główną pacjentki. Operacja miała miejsce w szpitalu w Lubaczowie

- 657 tys. zł odszkodowania za spowodowanie śpiączki u młodej kobiety, która tuż po urodzeniu córki w kolbuszowskim szpitalu, zapadła w śpiączkę.

Na taki krok decyduje się coraz więcej poszkodowanych chorych.

- Sąd ma większe możliwości badania, powoływania biegłych, ustalania okoliczności, weryfikowania wysokości szkody - mówi mecenas Bogna Wais-Przybyło z rzeszowskiej kancelarii "Lassota i Partnerzy". - Komisja wojewody takich środków prawnych nie ma. Szczególnie w sytuacjach, kiedy szpital odmawia przyjęcia odpowiedzialności.

Sprawy o odszkodowania w sądzie zwykle ciągną się jednak bardzo długo.

- Trzeba się przygotować na kilka lat - mówi adwokat. - Najdłużej czeka się na specjalistyczne opinie medyczne z instytutów naukowych. Bywa, że nawet 2 lata. Czasami wydaje się, że dowodowo mamy łatwą sprawę, potwierdzoną orzeczeniem lekarskiego sądu dyscyplinarnego. Jednak przychodzi ubezpieczyciel szpitala i mówi: dobrze, błąd był, ale udowodnijcie nam, że gdyby go nie popełniono, to pacjent by przeżył albo by go wyleczono. To powoduje, że trzeba powołać wielu biegłych.

Poszkodowani w sądzie mają szanse na wyższe odszkodowania niż w komisji. Np. ponad 1 mln zł zadośćuczynienia musiał zapłacić Szpital Powiatowy w Nisku. Za błąd lekarzy, którzy nie zrobili cięcia cesarskiego. Dziecko podduszone wiele godzin w kanale rodnym urodziło się z ciężkim i trwałym uszkodzeniem mózgu. Żyło 14 miesięcy. Sąd stwierdził, że "zostało skrzywdzone ponad ludzką miarę. Odebrano mu radość dzieciństwa, możliwość poznania świata, doznania miłości rodziców". To nie jedyna sprawa dotycząca rodzącej w tym szpitalu.

- Druga, niemal identyczna, skończyła się takim samym wyrokiem Sądu Apelacyjnego w Lublinie - przypomina mecenas.

Szpital wypłacił odszkodowania

Stanisław Krasny, dyr. Szpitala Powiatowego w Nisku mówi, że te przypadki wydarzyły się w latach 2007 i 2008:

- Jedna i druga sprawa są już rozliczone - odszkodowania zostały wypłacone. Poszły na ten cel zarówno pieniądze od ubezpieczyciela, jak i z kasy szpitala. Dziś roszczeniowość pacjentów jest coraz większa. Każdy kij ma jednak dwa końce. Z jednej strony to pozytywne oddziaływanie, bo społeczeństwo jest coraz bardziej świadome swoich praw. Z drugiej - szpitale nie są przygotowane na tak duże odszkodowania. Ubezpieczyciele, a właściwie jeden monopolista, stawia nam wygórowane żądania, jeśli chodzi o składki na ubezpieczenie od odpowiedzialności cywilnej. Paradoksem jest, że szpitale mają obowiązek ubezpieczać się na kwoty nie mniejsze, niż określone ustawą, czyli niezwykle wysokie.

Co się stało z osobami odpowiedzialnymi za te błędy?

- Obaj pracują, bo są dobrymi lekarzami. Ubolewamy, że były te dramatyczne przypadki, bo oddział cieszy się dużym zaufaniem wśród pacjentek. Średnio rocznie rodzi się u nas 700 dzieci.

Mecenas Bogna Wais-Przybyło dodaje, że toczą się inne sprawy.

- Np. w dębickim szpitalu odesłano 40 - latka z zawałem do przychodni kardiologicznej, do której nie dotarł, bo po drodze zmarł. Sprawa odszkodowania dla żony jest już częściowo zakończona.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24