Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zespół Pectus: "Barcelona" to historia prawdziwa

Beata Terczyńska
Na święta i nowy rok 2013, chcemy życzyć samych radosnych chwil i dużo, dużo zdrowia całej redakcji oraz wszystkim czytelnikom Nowin.
Na święta i nowy rok 2013, chcemy życzyć samych radosnych chwil i dużo, dużo zdrowia całej redakcji oraz wszystkim czytelnikom Nowin. Krystyna Baranowska
Rozmowa z Tomaszem Szczepanikiem oraz jego braćmi: Mateuszem, Maciejem i Markiem z grupy Pectus.

Zespół Pectus: "Barcelona" to historia prawdziwa

Z Tomaszem Szczepanikiem oraz jego braćmi: Mateuszem, Maciejem i Markiem z grupy Pectus rozmawia Beata Terczyńska

- Jak się robi taki hit jak "Barcelona", mianowany przez RMF do tytułu "Przebój Roku"?
Tomasz: Tak się złożyło, że jestem autorem muzyki i słów. Piosenka opowiada prawdziwą historię trzech przyjaciółek, które wybrały się na weekend do Barcelony. Każda miała inny bagaż doświadczeń oraz kilka ważnych spraw życiowych do załatwienia. Po powrocie, z wydaje się niewinnego wyjazdu, ich życie zupełnie się zmieniło. Może nie każdej na takie, jakie sobie wymyśliła, jednak bilans jest na plus. Niedawno wróciliśmy ze stolicy Katalonii, gdzie nakręciliśmy klip do tej piosenki, zapowiadający najnowszy album zespołu. Opowiedzieliśmy historię w sposób teatralny, jako mimowie. Zadaliśmy widzowi pytanie, co jest prawdą, a co magią, iluzją. Ta konwencja, nie ukrywam, to był w większości mój pomysł.
- Przebój powstał w jeden moment?
T: "Jeden moment" powstał wcześniej (śmiech). Nie ukrywam, bardzo łatwo przychodzi mi pisanie melodii. Jestem melodykiem.
- Najpierw były nuty, potem słowa?
T: Tak, najpierw powstała muzyka, a potem starałem się ubrać ją w słowa i opowiedzieć wspomnianą prawdziwą historię. Uważam, że udało się, czego dowodem jest obecność piosenki na listach przebojów wszystkich rozgłośni radiowych, w tym rzeszowskiej. Piosenka radzi sobie naprawdę nieźle. Cieszymy się, że publiczność pokochała hiszpański temperament, który ukazujemy w "Barcelonie".
- Czy ów temperament przełoży się także na inne utwory nowego krążka?
T: Hiszpański tylko w tym utworze, natomiast cała płyta będzie pewnego rodzaju muzyczną podróżą po naszych fascynacjach. Będą to melodie i z Europy, i ze świata. Dodaliśmy kilka bardzo ciekawych i oryginalnych instrumentów, jak kobza, gitara dobro, która jest wykorzystywana w muzyce country w Stanach i muzyce bluesowej. Jest też flet irlandzki, którego specyficzne dźwięki można usłyszeć np w "Titanicu" albo "Gladiatorze".
- Będą to melodie w waszym wykonaniu, czy też zaproszonych muzyków?
T: Konwencja tej płyty była taka, by połączyć energię czterech braci, co jest niewątpliwie ewenementem na polskiej scenie muzycznej i pokazać otwarty muzyczny umysł, otworzyć się na inną wrażliwość. To próba pogodzenia pewnych rozwiązań, które na pierwszy rzut oka wydawałyby się niemożliwe. Przecież muzyka nie ma granic. Materiał jest na pewno dowodem, że nie zamykamy się artystycznie, kompozytorsko. Fajnie było spotkać się z innymi twórcami.
- Czy zdradzicie jakieś nazwiska?
T: Tak. Jędrzej Kubiak, Piotr Nazaruk, Michał Jelonek... Płyta jest na ukończeniu. Premiera - 5 lutego.
- Zdradźcie, kto tak pięknie gra na gitarze w "Barcelonie"?
T: Marcin Majerczyk, specjalista od gry flamenco. A w klipie cudnie tańczy Hiszpanka Zary.
- Jako bracia razem gracie już rok?
T: Od kołyski (śmiech). A w zespole, faktycznie rok.
- Uprzedziliście pytanie. Muzykowaliście w domu jako dzieci?
T: Najczęściej podczas Wigilii i urodzin śpiewając "Sto lat". (śmiech) Był w domu akordeon, gitara. Teraz wspólne muzykowanie postrzegamy jako szansę od losu. Ktoś tam na górze może sobie to wszystko wymyślił. Nic nie dzieje się bez przyczyny. Chłopcy byli porozrzucani po Polsce i Europie, ale wrócili i zaczęliśmy tworzyć razem.
Maciej: - Zarabialiśmy, by kupić dobre instrumenty i rozwijać się muzycznie (od red. cała czwórka studiowała w Instytucie Muzyki na Uniwersytecie Rzeszowskim).
- Nie było obaw, jak to z rodzeństwem będzie w jednej grupie?
T: Nie. Dlaczego?
M: Mamy wszyscy specyficzne poczucie humoru, wiec dogadujemy się pomimo różnych charakterów. W tym tkwi siła braci. Każdy ma inny temperament, ale muzycznie rozumiemy się bez zarzutu.
- A w dzieciństwie jak to było? Kto z kim trzymał sztamę?
T: Najsilniejszą więź mieli bliźniacy: Marek i Mateusz. Miedzy mną a nimi jest 5 lat różnicy, a z Maćkiem dzieli nas 7 lat. Nieważne, czy to rodzinna firma, instytucja czy zespół. Chodzi o grupę ludzi, którzy chcą razem coś fajnego zrobić w życiu. Ważne, by mieć taki wewnętrzny kodeks postępowania, według którego każdy wie, co do niego należy. I tu wielka rola lidera. W zespole, nie ukrywajmy, zawsze byłem taką osobą, która lubi porządek i lubi, gdy każdy zna swoje miejsce w szeregu. Jeśli każdy z nas chciałby być wodzem, chyba nic by z tego dobrego nie wyszło.
- Skąd u was pociąg do muzyki?
T: Ojciec chrzestny naszego taty był założycielem orkiestry dętej w Ciężkowicach i myślę, że pasja do muzyki płynie w naszej krwi. Mama często coś podśpiewuje, ale tylko dla siebie. I teraz dla wnuczka: Stasia.
- Synek zmienił wiele w życiu?
T: Oj tak. Sam moment narodzin był tak głęboki dla mnie jako mężczyzny i artysty, że uczciłem to piosenką "Dla ciebie", czyli dla Stasia. Maluch dorasta w muzycznej rodzinie, ale czy będzie muzykiem, zobaczymy. Na pewno czuje i będzie czuł, jak bardzo jest kochany, mając tylu wspaniałych wujków (śmiech).
- Jaka jest Wigilia u Szczepaników?
T: Niezależnie, w jakim miejscu byliśmy, przyjeżdżaliśmy do domu kilka dni wcześniej. Razem ubieraliśmy drzewka w domu i na zewnątrz. Pomagaliśmy przygotować rybę i kleić pierogi, także nietypowe, bo z suszonymi śliwkami. Święta były tradycyjne. Opłatek, życzenia, kolędowanie, oczywiście pasterka. Należeliśmy do chórów, zespołów, więc śpiewaliśmy w kościele. Kolędy te tradycyjne, ale i autorskie piosenki świąteczne. Jeszcze w dzieciństwie chodziliśmy jako kolędnicy po domach.
M: Ja przeważnie byłem śmiercią. Najprostsze przebranie. Prześcieradło na siebie, dziury wycięte na oczy, kosa pożyczona od dziadka. I się szło. Marek był zazwyczaj turoniem (śmiech)
T: W tym roku to rodzice przyjeżdżają do mnie, najstarszego. Bracia też będą. Mieszkamy blisko siebie.
- Jest u was zwyczaj prezentów pod choinką?
T: Nie. Przynosi je Mikołaj.
- Może gospodarz teraz pomyśli?
T: Nie, nie... to goście przychodzą z prezentami (śmiech). Gospodarz zawsze coś tam ma schowane na poczęstunek. Jakieś dobre winko na przykład.
- Wymyśliliście tytuł nowej płyty?
T: "Siła braci". Inny nie był możliwy. Ta siła jest w nas, w dźwiękach oraz w tekstach, które opowiadają o dzieciństwie, dorastaniu, miłości, którą dostaliśmy, przyjaźniach, rozstaniach, ale i o pokonywaniu trudnych chwil. Na razie przede wszystkim zapraszamy na święta z Pectusem.
- Do tego twojego "domu otwartego", do którego podobno nawet nie trzeba pukać?
T: Nie (śmiech), chociaż jeśli zaśpiewacie kolędę to i słodkości się znajdą... Będzie nas można zobaczyć w Polsacie, w świątecznym koncercie, zarejestrowanym w Kielcach, gdzie wystąpiliśmy wspólnie z Beatą Kozidrak, zespołem Enej, Piaskiem, Urszulą Dudziak... 22 grudnia zaśpiewamy w Gdańsku z TVP duży koncert kolędowy. W Wigilię będzie transmisja. Ciekawostką jest to, że zaśpiewamy góralską sądecczyzną.
- A jakie macie plany sylwestrowe?
T: Na pewno spędzimy ten dzień razem. Tak, żeby było inaczej (śmiech). W lutym rozpocznie się trasa koncertowa promująca album. Imponująca, jeśli chodzi o miejsca. Już wiemy, że wystąpimy w Londynie i w wielu miejscach w Polsce. Jeśli wszystko się uda, wylecimy na kilka koncertów za ocean.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24