Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Tragedia w Lutoryżu. 32-letnia kobieta nie żyje. Mąż i 1,5-roczne dziecko w szpitalu

Małgorzata Motor, Bartosz Gubernat, ewa
fot. internauta Jan
Rodzina prawdopodobnie wracała do domu pod Krosnem. Na moście w Lutoryżu z nadjeżdżającego z naprzeciwka mercedesa odpięła się przyczepa i uderzyła w tico. 32-letnia kobieta nie żyje, jej mąż i dziecko są w szpitalu.

Sobota, tuż po godz. 12. Drogą krajową nr 9 w Lutoryżu w kierunku Rzeszowa jedzie mercedes sprinter. Nagle odpina się od niego przyczepa. Zjeżdża na przeciwny pas ruchu i uderza w nadjeżdżającego daewoo tico, potem w jadącego za nim passata.

- 32-letnia kobieta kierująca tico zginęła, jej mąż i 1,5-roczne dziecko doznali obrażeń. Chociaż przyczepka uderzyła też w passata, z tego samochodu, na szczęście, nikt nie został ranny - wyjaśnia Bartosz Wilk z podkarpackiej policji.

Cud, że żyją

- Dziecko jest na chirurgii dziecięcej ze stłuczeniami, a mężczyzna na ortopedii - ma złamania kończyn i obrażenia ogólne. Ich stan jest stabilny, a życiu nie zagraża niebezpieczeństwo - zapewnia Janusz Solarz, dyr. Szpitala Wojewódzkiego nr 2 w Rzeszowie.

- To cud, że przeżyli. Z tico właściwie nic z niego zostało - opowiada nam jeden ze świadków. - Kierowca busa dopiero w połowie drogi zorientował się, że zgubił przyczepkę, na której przewoził rusztowania. Widziałem, jak się cofał - twierdzi inny mieszkaniec.

Z relacji świadków wynika, że siła uderzenia przyczepki w tico była tak silna, że daewoo koziołkowało i wpadło do rowu.

- Mieszkam niedaleko, ale nie wybiegłam z domu. To nie pierwszy wypadek w tym miejscu. Z tego, co opowiadał mąż, to nie było na co patrzeć - samochód był tak zmasakrowany - mówi mieszkanka Lutoryża.

Znów ta droga, znów ten most

- Jak tamtędy przejeżdżałam po wypadku i zobaczyłam to auto, to pomyślałam tylko jedno, znowu ten most, znowu ta droga, zmroziło mnie tak jak w lutym. To cud, że mąż i dziecko żyją. Pokój jej duszy - pisze na nowiny24 Monika.

- W tym miejscu w ciągu ostatnich lat zginęło chyba pięć osób - potwierdza Jan Nawrot, sołtys Lutoryża. - Trzy lata temu wyremontowano most. Włożono w tę inwestycję sporo pieniędzy. Problem w tym, że ją spartaczono. Należało wybudować nowy most. Tak, żeby był szerszy i było też miejsce na chodnik. Wtedy byłoby bezpieczniej - przekonuje.

- W miejscu, gdzie ostatnio był tu wypadek, jest jeszcze wygięta barierka. Wciąż świeci się tam świeczka. Pamiętam, że wśród osób, które wtedy zginęły, byli młodzi ludzie - rodzeństwo. Ostatnio chyba nie było roku, w którym ktoś tu nie zginął - opowiada mieszkanka Lutoryża.

Pędzą, jak szaleni

Skąd tyle wypadków w tym miejscu? - Nadmierna szybkość. Na moście jest zakręt. Są linie ciągłe, ale kierowcy nie zwracają na to uwagi i wyprzedzają. Bardzo często dochodzi tutaj do czołowych zderzeń - tłumaczą mieszkańcy.
Policja i prokuratura ustala, co było przyczyną wypadku, ale jego świadkowie nie mają wątpliwości. -

Przejeżdżałem tuż po wypadku. Myślę, że więcej wyobraźni powinien mieć kierowca, którego przyczepka odpięła się od samochodu. Szkoda młodej kobiety, bo to matka maleństwa - pisze internauta Janusz.

Eksperci podkreślają, że uniknięcie zderzenia w takiej sytuacji jest bardzo trudne. Zwłaszcza, jeśli samochody jadą główną drogą, na której można rozwinąć większe prędkości. - Aby zrozumieć, jak potężne siły działają w przypadku takiego zderzenia, należy dodać prędkości obu uderzających w siebie pojazdów, w tym przypadku przyczepy i samochodu. Zakładając, że oba jechały po 60 km/h, dla osób jadących w aucie uczucie było podobne, jakby uderzyli w ścianę z prędkością 120 km/h - tłumaczy Radosław Jaskulski, instruktor Szkoły Auto prowadzonej przez Skodę.

Biegli zbadają mercedesa

Jaskulski dodaje, że w trakcie szkoleń zawsze powtarza kursantom, że w przypadku kryzysowej sytuacji najlepiej próbować uciekać do rowu, na pobocze.

- To trudne, bo podświadomie człowiek kieruje się zawsze tam, gdzie patrzy. Ale uciekając z drogi, nawet, jeśli auto dachuje, na pasażerów będą działały mniejsze siły, szansa na przeżycie będzie większa. Oczywiście pod warunkiem, że wszyscy mają zapięte pasy. Są jednak sytuacje, gdy uniknąć zderzenia bardzo trudno. Przy prędkości 120 km/h auto przesuwa się co sekundę o 33 metry. Jeśli kierowca zauważy przeszkodę w ostatniej chwili, czasami nie zdąży nawet zdjąć nogi z pedału gazu - dodaje instruktor.

Naczelnik wydziału ruchu drogowego Komendy Miejskiej Policji w Rzeszowie przyznaje, że takiego wypadku w naszym regionie dawno nie było.

- Niestety, kobieta kierująca tico nie miała szans na uniknięcie zderzenia. Przyczepa pojawiła się jej na drodze nagle. Nie mogła przewidzieć, w którą stronę pojedzie. Więcej szczęścia miał kierowca jadącego za nią volkswagena, w którym został zarysowany tylko bok. Dlaczego przyczepa odpięła się od samochodu ustalą biegli, którzy zbadają zarówno ją jak i zaczep w samochodzie - wyjaśnia Janusz Trzeciak.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24