Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wioski wymazane z map. Najbardziej ucierpiały Bieszczady

Krzysztof Potaczała
"Fachowcy” od poprawności językowej pozmieniali nazwy wielu bieszczadzkich miejscowości.
"Fachowcy” od poprawności językowej pozmieniali nazwy wielu bieszczadzkich miejscowości.
35 lat temu zmieniono nazewnictwo ponad 120 miejscowości w południowo-wschodniej Polsce. Najbardziej ucierpiały Bieszczady. Po co?

Nie było gminy, w której ostałyby się wszystkie dotychczasowe nazwy, niezależnie od tego, czy ktoś w tych wioskach mieszkał, czy były tylko miejscami na mapie.

Szokującą decyzję władze PRL podjęły bez konsultacji z mieszkańcami. A powodem nazewniczej rewolucji była niechęć osobistości z partyjnego świecznika do wszystkiego, co miało zabarwienie inne niż polskie. Wschodni pas wzdłuż granicy z ZSRR usiany był wioskami o brzmieniu ruskim, wołoskim czy tatarskim.

Wszystkie one musiały zostać przemianowane i tak też się stało 1 października 1977 r., nad czym czuwała Komisja Ustalania Nazw Miejscowości i Obiektów Fizjograficznych.

Przymiarki zaczęły się już w maju 1974 roku. Z taką propozycją wystąpił do Urzędu Rady Ministrów wojewoda rzeszowski Henryk Stefanik. Otrzymał "błogosławieństwo", mógł więc przystąpić do opracowania mapy.

Czytaj także: W Bieszczadach chcą zarabiać na egipskich ciemnościach

W ustalaniu nowych nazw brali udział m.in. wykładowcy akademiccy - Stefan Reczek z Wyższej Szkoły Pedagogicznej w Rzeszowie i prof. Mieczysław Karaś, rektor Uniwersytetu Jagiellońskiego. Propozycje przedstawiono "organom powiatowym" i lokalnym komórkom PZPR. Zaakceptował je ostatecznie komitet wojewódzki partii w Rzeszowie.

W 1976 r. wojewoda krośnieński Wojciech Grochala argumentował, że dostosowanie nazw miejscowości do nazewnictwa polskiego podkreśli naturalne walory regionu, co wpłynie dodatnio na ruch turystyczny.

Na taki pomysł wpadł…

Ale kto pierwszy rzucił hasło do wyrugowania z przestrzeni publicznej setek istniejących pod pierwotnymi nazwami osad i wsi? Na to pytanie próbował odpowiedzieć przed laty w książce "Hajże na Bieszczady" Witold St. Michałowski.

"Główny autor decyzji o zmianie nazw w południowo-wschodnich województwach pozostał anonimowy, ponieważ niczego nie podpisywał, ale sposób realizacji i opinie ludzi wplątanych wbrew swej woli w tę sprawę, świadczą, że inicjatorem był sam premier [Jaroszewicz] (…)".

Podobno chciał za wszelką cenę przejść do historii. Bywał on przecież w Bieszczadach częstym gościem, tutaj polował na niedźwiedzie, tutaj odwiedzał swojego przyjaciela pułkownika Kazimierza Doskoczyńskiego.

Nie kto inny jak premier mógł chyba (jak twierdzą niektórzy, w dowód przyjaźni dla pułkownika) zmienić istniejące od wieków Muczne na Kazimierzowo, które w 1975 r. stało się osławionym rządowym ośrodkiem wypoczynkowym o kryptonimie W-3 (W-2 przynależał do Arłamowa, a W-1 do położonego koło Olsztyna Łańska - KP).

A ludzie swoje

Tyle że prawie nikt nie przyjął narzuconej zmiany. Mówiło się o Mucznem, nie o Kazmierzowie. Podobnie było z przemianowanymi na Łukasiewicze Stuposianami. Na pismach urzędowych, drogowskazach było napisane Łukasiewicze, a i tak wszyscy używali starej nazwy. Nawet nie wiedziano, skąd się wzięły akurat Łukasiewicze.

Niektórzy przebąkiwali, że od Ignacego Łukasiewicza, tego od ropy naftowej, bo i w okolicach Stuposian prowadzono próbne odwierty, ale czy rzeczywiście? Tak czy inaczej ta nowa nazwa irytowała. A to dlatego, że Stuposiany, jedna z najstarszych obok Żurawina, Polany i Tworylnego bieszczadzkich wiosek, miały tradycję sięgającą XV wieku!

Zobacz również: Chatki socjologa" marsz! Schronisko na odludziu

Podobnie było w przypadku innych miejscowości. Skorodne nigdy nie zostało zaakceptowane jako Ostra, Sianki jako Sanniki, a Wołosate jako Roztoka, których w Polsce było bez liku. Tylko w chorej głowie mógł się zrodzić pomysł, by przepiękne Hulskie przemianować na Stanisławów (na cześć którego Stanisława?), a równie oryginalne Tworylne na Słoneczną. Obydwie wsie od końca wojny nie były zamieszkane, ale podobny smutny los - o dziwo - ominął pobliskie Ruskie, jednoznacznie kojarzące się z rodowodem pierwszych osadników.

Opustoszała była też Dydiowa i pewnie dlatego "językoznawcy" ochrzcili ją Zaciszem. Wtórnie zdziczały Paniszczów stał się Ustroniem, Dołżycę koło Cisnej przemianowano na Zakole, zaś Dołżycę koło Komańczy - na Długopole. Kresowe Bereżki zmieniono na Brzeżki, intrygujące Kulaszne na wyświechtane Międzygórze, poetycki Smerek na mdły Świerków, Krywe musiano przerobić na Krzywe, ciepło brzmiącą Łopienkę na Owczary, niepowtarzalne Prełuki na powtarzalną Przełęcz, a niepospolity Chrewt na pospolitą Przystań.

"Fachowców" od poprawności językowej drażniło w Bieszczadach wszystko. Sukowate (wcale nie od suki) przekształcili na Sękówkę, Studenne na Studzienne, Zubeńsko na Zębieńsko, Stańkową na Rzeczki, Huzele na Podzamcze (bo z wioski roztacza się widok na leski zamek?), smakowite Rosochate na Olszynę, zaś rzadkie Rabe na oklepane Podgórze.

W samym ówczesnym województwie krośnieńskim zlikwidowano aż 65 zakorzenionych od stuleci nazw, w przemyskim - 50, resztę w woj. rzeszowskim i nowosądeckim. Dlaczego z Horodka zrobiono Gródek, z Berezki Brzózkę, z Wańkowej Jankową, ze Smerecznego Świerkową, a z Jabłonicy Ruskiej tylko Jabłonicę - wyjaśniać nie trzeba. Ale dla jakich powodów Orelec przemianowano na Orle, Leszczowate na Zalesie, a Uherce Mineralne na Nową Wieś (w tym czasie Nowych Wsi było w Polsce aż 242!)? Albo Budomierz na Zawadę, Młodowice na Walterów, a Gruszową na Jodłową?

Dwie wioski na Podkarpaciu poświęcono pamięci generała Karola Świerczewskiego "Waltera". Choć nie w ramach zaplanowanej masowej akcji, ale w związku ze specjalną okazją. Akurat w 1977 r. przypadła trzydziesta rocznica śmierci generała. Wytypowano Hłomczę koło Sanoka przemianowując ją na Świerczewo oraz Rabe koło Baligrodu, które stało się Karolowem.

Dwerniczek gorszy od Jodłówki?

Wszystko to musiało w końcu wzbudzić sprzeciw środowisk literackich i naukowych. Docent Michał Łesiów z UMSC w Lublinie pisał: "Ofiarą padły nazwy stare o strukturze słowiańskiej, nieprzeczące wcale rozwojowi języka polskiego od najdawniejszych czasów. Czy Dwerniczek musi być gorszy od Jodłówki, a Dwernik od Przełomu? Jak przyjąłby tę zmianę generał Dwernicki, bohater powstania listopadowego? (…). Decyzje tego typu mogłyby być śmieszne, gdyby nie były tak bardzo smutne, bo na ogół nas kompromitujące".

Jarosław Iwaszkiewicz w miesięczniku "Twórczość" ze stycznia 1978 r. pytał: "Dlaczego zmienia się piękne Liskowate na banalne Lisówek? W ogóle osoby, które dość długo obmyślały (kto?) te odmiany, nie lękały się największych banałów i pospolitości prawdziwie gigantycznych rozmiarów. (…). Ile osób trudziło się nad tymi przemianowaniami? Chciałbym wiedzieć, ile papieru na to poszło. Ile zebrań urządzono? Ile pieczątek przerobiono (a pieczątki można przerabiać tylko w stolicy) i co z tego wynikło?".

Koszty przeprowadzonej przez państwo operacji były ogromne. Należało zmienić tysiące wpisów w dowodach osobistych, wymienić setki tablic drogowych, od nowa wpisywać dane do praw jazdy, do wszelkich legitymacji, przygotować nowe opisy kursów PKS, tablice na szkołach, urzędach, ośrodkach zdrowia, restauracjach i sklepach. - To była droga przez mękę - pamięta Janina Świergocka, sołtys Stuposian. - Nie wiem, jak policzyć pieniądze przeznaczone na tę hucpę, ale z pewnością można by za nie kupić tony żywności, lekarstw czy przyborów szkolnych.

Znów mieszkamy w Dwerniczku

Władza postanowiła, jak postanowiła, ale ludzie nadal między sobą mówili: jadę do Dwernika, mieszkam w Bereżkach, przechodziłem przez Łopienkę, skoczmy na piwo do Smereka.
- U nas chyba żaden mieszkaniec nie zaakceptował zmiany - pamięta Tadeusz Zając z Dwerniczka. - Ludzie byli wściekli, choć głośno nie protestowali. Może nawet nie dlatego, że się tak bali, ale wiedzieli, że i tak nic nie wskórają.

Skargi napływające do urzędów w sprawie zmasakrowania nazewniczej mapy były lekceważone, ale nie zniechęciło to licznych środowisk do walki o powrót starych nazw. Ruch zainicjowało Studenckie Koło Przewodników Beskidzkich, a także PTTK, Związek Literatów Polskich oraz media. W 1978 roku, pod wpływem ogólnopolskich protestów, reaktywowano zlikwidowaną trzy lata wcześniej Komisję Ustalania Nazw Miejscowości i Obiektów Fizjograficznych. Przewodniczącym został prof. Mieczysław Szymczak, językoznawca z Uniwersytetu Warszawskiego.

Wkrótce oficjalnie zażądał powrotu starego nazewnictwa, jednak urzędujący od lutego 1979 r. minister administracji, gospodarki terenowej i ochrony środowiska Józef Kępa z niejasnych przyczyn wstrzymał bliski już proces. Pierwotne nazwy wymazane z map i drogowskazów w październiku 1977 r. wróciły w Bieszczady, Beskid Niski i na Pogórze Przemyskie 1 kwietnia 1981, zaś Hłomcza i Rabe - w 1983 r. Budżet państwa znowu ucierpiał, ale tym razem w słusznej sprawie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24