Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

W Jubilacie zabrakło sałaty, a na stadionie miejsc i światła. 36 lat temu "Królewscy" grali w Mielcu

Tomasz Leyko
Stal Mielec naciera na Real. Przy piłce Kosiński.
Stal Mielec naciera na Real. Przy piłce Kosiński. Archiwum Nowin
Gdyby mielecki stadion mógł pomieścić 100 tysięcy widzów, trybuny byłyby pełne. Gdyby istniał Internet, bilety rozeszłyby się w ciągu godziny. 36 lat temu Stal walczyła z Realem jak równy z równym. Przegrała nieznacznie. Gdzie te czasy…

- Pojechaliśmy do Mielca, gdzie znajdowała się jakaś fabryka, już nie pamiętam, co tam produkowano, chyba samoloty albo broń - tak grę przeciwko Stali wspomina Vincente del Bosque, trener mistrzów Europy i świata - Hiszpanów.

W 1976 roku był podstawowym graczem Realu Madryt. Dziś trudno w to uwierzyć, ale właśnie "Królewscy" byli rywalami Stali Mielec w I rundzie Pucharu Europy (dziś Liga Mistrzów).

Niewiele osób dziś pamięta, że po losowaniu mielecki klub musiał o organizację meczu... walczyć.

Na łamach "Sportu" red. Jan Fiszer zaproponował, aby Stal w roli gospodarza zagrała na Stadionie Śląskim w Chorzowie. Mecz z Realem nazwał dobrem narodowym. Na Śląskim madryckie gwiazdy mogło zobaczyć trzy razy więcej kibiców niż w Mielcu.

W Stali propozycja wywołała poruszenie. Temat "zaczął żyć". Większość rozmów toczyła się zakulisowo.

- To była dla klubu atrakcyjna oferta - wspomina Edward Kazimierski, ówczesny wiceprezes klubu. - Ale grzecznie odmówiliśmy.

Stal zagrała z Realem 15 września 1976 roku. Dwa tygodnie później w Walencji odbył się rewanż. Real z kolei musiał skorzystać z innego obiektu, bo po wybrykach kibiców u siebie rozgrywać pojedynków wtedy nie mógł.

Załoga z prawem pierwokupu

STAL MIELEC - REAL MADRYT 1-2 (0-1)

BRAMKI: Sekulski (74) - Santillana (8), del Bosque (53)

STAL: Kukla, Rześny, Kosiński, Bielewicz, W. Karaś, Gąsior (46. Oratowski), Hnatio, kasperczyk, Lato, Krawczyk, Sekulski.

Rzeczywiście. Gdyby mielecki stadion mógł pomieścić 100 tysięcy widzów, trybuny byłyby pełne. Gdyby istniał Internet, bilety rozeszłyby się w ciągu godziny. Ale wtedy dystrybucja odbywała się na innych zasadach.

15 tysięcy biletów przeznaczono dla załogi Wytwórni Sprzętu Komunikacyjnego, czyli zakładu, który klub utrzymywał. Wszyscy pracownicy byli "automatycznie" członkami wspierającymi. Na mecze ligowe wchodzili za darmo, na Puchar Europy mieli prawo pierwokupu.

Blisko 8 tysięcy biletów przeznaczono dla ich rodzin i innych mieleckich zakładów pracy. 2,5 tysiąca miejsc zagwarantowano na tzw. wolny wstęp: działacze, oficjele, dziennikarze.

Nie przyjmowano rezerwacji grupowych spoza Mielca. A autobusy wycieczkowe mogły tego dnia tylko przez Mielec... przejechać, bez prawa dłuższego postoju!

Takie były plany. A realia? W "kraju Gierka" wiele rzeczy dało się załatwić, to chętni do obejrzenia tak atrakcyjnego widowiska znajdowali sposoby, by zdobyć wejściówkę.

Na przyjęcie rekordowej liczby kibiców przygotowywano też stadion. Przed meczem ukończono mostek łączący obie trybuny, gdzie mogło stanąć kilka tysięcy osób.

Przylecieli tupolevem

Do dziś uznaje się, że mecz na mieleckim stadionie obejrzało 40 tysięcy widzów. Prawdopodobnie liczba ta jest trochę zawyżona, ale faktem jest, że rekord ten nigdy nie został pobity.

Operacja "Real" miała specjalny charakter. Do dziś w kolekcjonerskich zbiorach można znaleźć proporczyki, tace, programy i inne pamiątki przygotowane specjalnie na ten mecz.

Działacze Stali mieli już doświadczenie z wiosny, z ćwierćfinałowego meczu Pucharu UEFA z HSV Hamburg. W biurze prasowym przygotowano dodatkowych 13 aparatów telefonicznych i 4 teleksy (kto dziś wie, co to był teleks?).

Królewscy przylecieli w poniedziałek 13 września do Warszawy, gdzie przesiedli się do Tupoleva 134A, który tuż przed 21 wylądował w Jasionce. Tu witali ich działacze Stali, a wokół lotniska królewskich gwiazd wypatrywały tłumy rzeszowian.

Oprócz wspomnianego del Bosque, Real miał wtedy w składzie znakomitego Niemca Breitnera, a także świeżo pozyskanego Duńczyka Jensena, Velazqueza, obrońców Camacho (także później trenował kadrę Hiszpanii) i Benito. O Hiszpanach Stal miała sporo wiadomości, bo na specjalny zwiad pojechali do Madrytu drugi trener Henryk Czylok z kamerzystą.

Z hiszpańską ekipą przyleciał wiceprezydent klubu Francisco Monuz Luzarreta, małomówny, ale bardzo rzeczowy. Tego dnia odbyła się jeszcze konferencja techniczna, a po niej nastąpiła zmiana planów. Hiszpanie oznajmili, że zaraz po meczu pojadą do Warszawy i tam spędzą ostatnią noc.

Po sałatę do Rzeszowa

W Mielcu ekipa Realu miała dwa noclegi.

- Doskonale pamiętam, że byliśmy zakwaterowani w hotelu naprzeciwko stadionu, na którym graliśmy. Spaliśmy na łóżkach piętrowych - wspominał na łamach Przeglądu Sportowego del Bosque.

Istotnie, Real skorzystał z jedynego mieleckiego hotelu Jubilat (nie licząc hoteli robotniczych, których w było kilka). "Królewscy" co prawda męczyli się na metalowych, piętrowych pryczach, ale każdy miał oddzielny pokój. W Jubilacie spali też oficjele UEFA.

Wywiad turystyczny mieli kiepski. Paradoksalnie, w tym samym czasie Stal przygotowywała się do meczu w luksusowych warunkach. Zakwaterowanie mieli w ekskluzywnym na owe czasy hotelu przy zamku w Baranowie Sandomierskim.

Nie wszyscy pracownicy Jubilata byli zachwyceni wizytą Realu. Najmniej szefowa kuchni, która musiała pracować pod dyktando klubowego lekarza Realu.

- Mamy gości z całego świata, różne życzenia, ale co oni wyprawiają - skarżyła się na łamach Nowin Janina Kukiełczak.

- Z dań mięsnych tylko jedna potrawa rumsztyk wołowy, przez cały czas pobytu. Proponowałam coś z polskiej kuchni, oczywiście z przystosowaniem dla sportowców. Lekarz oddalił wszystkie propozycje, tylko wołowina, oliwa, sałata. Po sałatę trzeba było wysłać samochód aż do Rzeszowa, bo u nas akurat zabrakło. I obowiązkowo czerwone wino, po butelce do każdego stolika - opisywała pani Janina.

Ciemność widzę

Choć Stal miała w składzie Latę i Kasperczyka, to faworytem nie była. Tym bardziej, że wskutek wielu czynników, także złośliwych, w meczu tym nie mógł zagrać nowy nabytek Stali Andrzej Szarmach.

"Diabeł" oglądał mecz zza jednej z bramek, gdzie towarzyszył mu redaktor Ryszard Niemiec. Nie było już w mieleckiej drużynie Jana Domarskiego, którego na ostatnim ligowym spotkaniu uroczyście pożegnano.

Stal walczyła jak równy z równym, ale przegrała 1-2. W rewanżu też wygrał Real 1-0.
Trudy organizacji i całkiem niezłego przygotowania popsuła aura. Jeszcze przed meczem rozpętała się ulewa, która przerodziła się w burzę.

Jak pisał w Nowinach redaktor Jan Filipowicz, istniała nawet groźba przerwania meczu, bo choć spotkanie zaczęło się o godzinie 15, to wkrótce stadion spowiły ciemności. Sztucznego oświetlenia wtedy nie było, jupitery były dopiero w sferze marzeń działaczy.

Widzowie przed telewizorami przez ostatnie 10 minut widzieli na ekranie tylko świetlną tablicę z wynikiem...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24