Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wóda, pięści, terror. Kiedyś was pozabijam!

Andrzej Plęs
Po pijaku Zenon stawał się nieobliczalny. Bił na odlew, mógł nawet spalić chałupę.
Po pijaku Zenon stawał się nieobliczalny. Bił na odlew, mógł nawet spalić chałupę. Krzysztof Kapica
Latami znęcał nad matką i ojcem, pastwił się nad żoną, dzieciom zgotował terror, zamiast ojcowskiej miłości. Rękę miał ciężką. Siłę dawała mu wóda.

Dziadkowie zajmowali parter domu, mieli prawo czuć się u siebie, bo własnymi rękami go budowali. Syn z żoną i dziećmi zajmowali piętro budynku, ale granica między piętrami stał się czysto umowna, od kiedy Zenon P. zaczął pić.

Nikt i nigdzie w budynku nie był bezpieczny, co w zeznaniach sądowych dobitnie ujęła jego matka: "Syn znęcał się fizycznie i psychicznie nad wszystkimi domownikami. Od siedmiu lat tułamy się po ludziach. Grozi nam pozbawieniem życia, boimy się wrócić do domu.

Synowa kilkakrotnie chciała odejść, kończyło się powrotem i biciem. Jest zastraszona, nic nie może zrobić. Dzieci zastraszone, chowają się po szafach i po kątach, uciekają do sąsiadów. Wcześniej uciekaliśmy "do ludzi", ale nikt już nie chce nam pomagać, bo syn straszy pobiciem lub podpaleniem.

Pije codziennie i codziennie jest agresywny. Prosimy, abyśmy mogli spokojnie wrócić do swojego domu".

Kiedyś was pozabijam...

Bezrobotny i bez prawa do zasiłku Zenon P. topił frustracje w alkoholu. Wóda dawała mu siłę, tłumiła brak poczucia własnej wartości. Siłę objawił, lejąc na odlew każdego z domowników, który nawinął mu się pod ciężką łapę i ta łapa nawet się nie zawahała, spadając na głowy, plecy dzieci.

Ani tego, który miał zaledwie 8 miesięcy, ani tego sześcioletniego. We wsi pod Pilznem wszyscy wiedzieli, jaki Zenon jest, ale co się będą w cudze sprawy domowe wtrącać.

W końcu rodzice Zenona nie wytrzymali. Żonę utłukł dotkliwiej niż zwykle, dzieci krzyczały: babciu ratuj, żebyśmy do rana doczekali". Przełamali strach, choć Zenon kiedyś matce obiecał: "Jak pójdziesz na policję, to ja cię k... wszędzie znajdę. Pójdę siedzieć, odsiedzę, a potem zabiję". Babcia zaryzykowała, zadzwoniła po policję.

Ofiary i tchórze

Prokuratura nie miała wątpliwości, zeznania domowników pozwoliły jej wnioskować do sądu o trzymiesięczny areszt tymczasowy. Nie wszyscy świadkowie byli tak zdesperowani, jak rodzice i żona Zenona. Wciąż obowiązywała zasada: nie mieszaj się do cudzych tragedii.

Kuzynka Zenona P. "niczego nie widziała, niczego nie słyszała", choć nieraz była świadkiem agresji kuzyna. I nieraz zwracali się do niej z prośbą o pomoc. Owszem, pewnego dnia starsi całą rodziną przyszli i poprosili o nocleg, bo syn ich wyrzucił z domu, ale więcej nic nie wiedziała.

Nie wiedziała o tym, o czym cała wieś wiedziała, a przecież mieszkała ledwie kilka domów dalej. Przecież przyjęła ich pod swój dach, kiedy żona Zenona była w ciąży. Wtedy uciekła z dziećmi na trzy miesiące, ale zadzwonił pijany, że jak nie wrócą, to on przyjedzie, wszystkich pozabija, a dom spali.

Wróciła ze strachu o życie rodziców. W końcu nikt ich nie chciał podczas tych ucieczek przyjmować pod swój dach, bo każdemu Zenon mógł spalić chałupę. A po pijaku był nieobliczalny.

Kiedy robiło się niebezpiecznie, uciekali w pola, bo nie mieli już do kogo. Godzinami czekali, aż się uspokoi. Czasem udało im się wyżebrać noc u tych albo tamtych sąsiadów, w stodole albo w stajni. Jedną noc, może do rana Zenon się nie zorientuje, gdzie są, nie przyjdzie i nie spali.

Zenona bali się tu, nawet kiedy był "pod kluczem". Sąsiadka przed sądem zeznawała: "Nie chcę mieć nic do czynienia z tym, co się dzieje w rodzinie P". Sąsiad miał więcej odwagi: "Nieraz udzielałem schronienia rodzinie P., widziałem ojca posiniaczonego na twarzy, skarżył się, że syn go pobił".

Teść i teściowa Zenona odmówili zeznań i nikt im tego nie miał za złe. Dość ryzykowali, ukrywając córkę.

Kochajmy się?

Domownicy Zenona P. postawili na jedną kartę: wygarnęli przed sądem całe lata gehenny. Tylko Zenon miał na sprawę odmienny pogląd: owszem, pije, w domu były bójki, ale te jego groźby to tylko puste słowa.

Nie ma pojęcia, dlaczego oni uciekali i nie pamięta, żeby bił i kopał, bo... był pijany. Opinia psychiatryczna i zeznania dziewięciu świadków nie dawały szans Zenonowi oskarżonemu o fizyczne i psychiczne znęcanie się na rodziną i groźby karalne.

Tymczasem poszkodowani nagle oświadczyli, że... pogodzili się z Zenonem i chcą jego uwolnienia z aresztu. Prokurator odwrotnie: domagał się przedłużenia aresztu.

Sąd wybrał propozycję rodziny, ale z zastrzeżeniem, że Zenon podlegał będzie dozorowi policyjnemu. Sam oskarżony podczas rozprawy głównej bił się w piersi, przyznawał do winy i zaproponował karę więzienia, ale w zawieszeniu na cztery lata.

I zobowiązał się do unikania alkoholu. Rodzina poparła propozycję Zenona, prokurator nie miał wyjścia - też poparł. W efekcie - sąd też.

Zenon wyszedł z sądu wolny. Akta sądowe milczą, czy od tej pory w domu państwa P. zapanował spokój.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24