Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kochana wieprzowina. Właściciele traktują Chrumkę jak członka rodziny!

Roman Kijanka
Chrumka pozostaje w zagrodzie, ale smakołyków jej nie brakuje.
Chrumka pozostaje w zagrodzie, ale smakołyków jej nie brakuje. Roman Kijanka
Z milutkiego prosiaczka wyrosła na ważące ponad 150 kilogramów zwierzę. Ale nie przestała być pupilem rodziny.
Właśnie zajada truskawki. - Proszę popatrzeć, jak delikatnie je bierze - pokazuje Teresa Żdan.
Właśnie zajada truskawki. - Proszę popatrzeć, jak delikatnie je bierze - pokazuje Teresa Żdan. Roman Kijanka

Właśnie zajada truskawki. - Proszę popatrzeć, jak delikatnie je bierze - pokazuje Teresa Żdan. (fot. Roman Kijanka)Trafiła do Andrzeja i Teresy Żdanów przed pięciu laty jako dwudniowy, ledwie żywy prosiaczek.

- Była przesłodkim paskowanym maleństwem, które za wszelką cenę trzymało się życia - wspomina właścicielka.

Dzisiaj Chrumka przebywa głównie w zagrodzie z racji nawyków, które odziedziczyła od strony ojca, potężnego odyńca z dolnośląskich lasów.

Zamiłowanie do przekopywania okolicy w poszukiwaniu smakołyków połączone z brakiem jakichkolwiek obaw w kontaktach z ludźmi zmusiły właścicieli świniodzika do trzymania go w zamknięciu. Inaczej nie ostał by się żaden warzywnik w okolicy. W zamian Chrumka ma zagrodę z wygodami i dostęp nawet do egzotycznych rarytasów.

Dorastała w leśniczówce

- Była taka fajna, śliczna i ledwie żywa - wspomina pierwsze chwile z Chrumką Teresa Żdan. - Karmiłam ją rozcieńczonym mlekiem z butelki. Dodawałam mielone orzechy, słonecznik, albo kaszki dla niemowląt. Bardzo chciała żyć, może dlatego pozbierała się, zaczęła rosnąć. Wszędzie było pełno tego malucha, a nas zaczęła traktować jak rodzinę.

Żdanowie mieszkali wtedy na Dolnym Śląsku. Andrzej, zawodowy wojskowy, przez ponad 20 lat był dowódcą specjalnej jednostki komandosów. Po skończeniu służby komandos z wysokim oficerskim stopniem zaplanował, że zostanie leśnikiem. Skończył szkołę i Żdanowie zamieszkali w leśniczówce koło Bolesławca.

Tam trafiła do nich Chrumka. Wychowywała się w towarzystwie koni, kotów, towarzyszyła pracownikom leśnym, albo razem z właścicielami szła na jagody czy grzyby, pojawiała się wśród grzybiarzy.

- Potem opowiadali o swoim zdziwieniu, gdy znikąd wyrastał przed nimi dzik. Ale wystarczyło zawołać Chrumka, by dzik okazał się lgnącym do ludzi stworzeniem o pokojowych zamiarach - wspomina właścicielka.

W końcu ludzie przyzwyczaili się, że u leśniczego można spotkać żyjącego wolno świniodzika, a ona miała pełno miejsca do buszowania. Na noc zawsze wracała do leśniczówki.

Pożegnanie z lasem

Beztroskie życie dorastającej Chrumki zmieniło się, gdy jej właściciel przeszedł na emeryturę. Żdanowie musieli opuścić leśniczówkę. Poszukując miejsca do osiedlenia się, zdecydowali, że zamieszkają w Futorach koło Lubaczowa, rodzinnej wsi Andrzeja.

- Nie bardzo chcieliśmy ją brać ze sobą - opowiada właściciel. - Miejscowi hodowcy mogli ją wziąć, ale wtedy jej los byłby przesądzony. ZOO świniodzika nie chciało, więc z całym dobytkiem przyjechała do Futorów również Chrumka.

I tu skończyło się dla niej swobodne hasanie. Instynkt świni, wzbogacony domieszką dziczej krwi, ujawnił się w Chrumce, tworząc z niej zwierzę, które nawet dla zabawy może poczynić szkody w ogrodach i warzywnikach.

- Wybrała się raz pomiędzy gospodarstwa - wspomina właściciel. - Sześć godzin namawialiśmy ją, by wróciła. Nie pomogły łakocie. Nawet tabletka nasenna. Dopiero jak sama zdecydowała, że czas do domu, przyszła.

I tak Chrumka trafiła do zagrody. Już nie opuszcza gospodarstwa, ale resztę przywilejów zachowała, a nawet je poszerzyła.

Widać to po jej wyglądzie. Waży ponad 150 kilogramów, a w zagrodzie ma to, co lubi. Jest więc suche pomieszczenie, a zaraz obok sadzawka. Dookoła niej Chrumka narobiła mnóstwo błota. Gdy jest ciepło, chętnie w nim przesiaduje.

- Nawiązaliśmy współpracę z hurtownią. Warzywa i owoce, które już nie idą do sklepów, ona zjada. Dostaje jabłka, pomarańcze, banany. Mamy też swój sad - opowiada właścicielka.

Chrumka najbardziej lubi banany, a że są one dość tuczące, widać to po jej figurze.

Członek rodziny

Pupilek lubi ludzi, ale też ma swój charakterek - jak mówią właściciele. Karcić się nie da.

- Groźna nie jest, ale już sam widok podbiegającego do ludzi podobnego do dzika zwierzęcia budzi obawy. Ponadto Chrumka uwielbia ryć i niewiele ją obchodzi, że robi szkodę - opowiada właściciel.

- Ale myślę, że w swojej zagrodzie czuje się dobrze, bo nawet nie chce wychodzić. Jednak jak troszkę się podreperuję, to i zabawy jej nie braknie - zapewnia Andrzej, który obecnie przechodzi rehabilitację.

- A jakie były zabawy z końmi! - wspomina Teresa. - One i Chrumka przepadają za gruszkami. Mieliśmy ubaw, patrząc jak dwie duże klacze próbują przepędzić świnodzika spod gruszy.

Uratowany od śmierci osesek stał się jednym z członków rodziny. Podobnie traktowane są jeszcze dwie klacze rasy śląskiej oraz koty.

- Chrumka zostanie z nami do końca swoich dni, a ponieważ te zwierzęta są długowieczne, spodziewamy się, że przyniesie jeszcze dużo radości. I niczego jej nie braknie - zapewniają Żdanowie. - Dała nam tyle przeżyć i obdarzyła miłością taką bez stawiania warunków. Zasłużyła na godne traktowanie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24