Marek Śliwiński, funkcjonariusz Komendy Miejskiej Policji pełnił służbę dyżurnego na stanowisku kierowania. Przed godz. 15 zadzwonił telefon alarmowy.
- Moje dziecko się krztusi, ma cukierka w gardle - krzyczała do słuchawki przerażona kobieta.
- Słyszałem w jej głosie panikę i strach - mówi Śliwiński. - Mogłem sobie wyobrazić, co czuła. Sam mam małego synka i wiem, co przeżywają rodzice w sytuacji zagrożenia życia dziecka.
Zorientował się, że trzeba działać szybko. W pierwszej chwili od roztrzęsionej ze zdenerwowania matki trudno było dowiedzieć się skąd dzwoni. Dlatego policjant najpierw powiedział, jak udzielić dziecku pierwszej pomocy, a potem zapytał o adres.
Funkcjonariusz krok po kroku instruował kobietę, jak ułożyć dziecko i jakie czynności wykonać.
Posłuchania nagrania rozmowy:
Pobierz plik 2012-03-12_rozmowa_dyzurnego.mp3
- W międzyczasie kolega, który dyżurował razem ze mną, dzwonił na pogotowie, żeby wysłano tam karetkę - relacjonuje.
Na szczęście kobieta nie była w domu sama. Był też jej mąż, któremu przekazywała polecenia policjanta.
- Kilka razy powtarzałem, co mają robić, jak ułożyć dziecko, w które miejsce uderzać. Dopytywałem czy chłopczyk oddycha, starałem się uspokoić zdenerwowaną matkę - opowiada policjant.
Po kilku minutach niespełna trzyletni Mikołaj przestał się dusić.
- Chyba jest już dobrze - w głosie matki Śliwiński usłyszał ulgę.
- Ja też odetchnąłem - przyznaje podkomisarz. - Powiedziałem tej pani, że mimo wszystko karetka jest już w drodze, ustaliłem jak ma bez przeszkód trafić na miejsce.
Mieszkanka Iwonicza była zaskoczona, gdy na koniec rozmowy dowiedziała się, że dodzwoniła się na policję a nie pogotowie.
- O Boże, ja przepraszam - usprawiedliwiała się. - Nie szkodzi - odpowiedział z uśmiechem Śliwiński. - Jeżeli z synkiem jest w porządku, to ja się bardzo cieszę.
Mikołajek już oddychał, gdy pogotowie przyjechało ma miejsce. Został w szpitalu na obserwacji, ale badania nie wykazały u niego żadnych niepokojących dolegliwości. Następnego dnia mógł wrócić do domu.
- Dziś rozmawiałem z jego mamą. Jest szczęśliwa, że wszystko dobrze się zakończyło. Cieszę się, że pomoc była skuteczna. Choć nie uważam, żebym zrobił coś nadzwyczajnego - mówi Śliwiński.
Jak podkreśla, każdy policjant powinien wiedzieć jak udzielić pomocy ratującej życie. Bo często mundurowi mogą znaleźć się w sytuacjach, gdy tę wiedzę muszą zastosować. Czasem też zdarza się, że w nerwach ludzie mylą numery i zamiast na 999 dzwonią po ratunek i pomoc medyczną na 997.
- Skąd wiedziałem, co robić? W ciągu 16 lat pracy przechodziłem wiele kursów. Przydała się wiedza z niedawnego, profesjonalnego szkolenia w Wyższej Szkole Policji w Szczytnie - mówi Śliwiński. - Poza tym, sam mam dwójkę dzieci. Mój młodszy synek jest w podobnym wieku jak ten chłopczyk. Też kiedyś się zakrztusił. Wiedziałem jak zareagować.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?