Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Mieszkańcy Niebieszczan: niech ksiądz odejdzie z naszej parafii

Dorota Mękarska
Na zgodę raczej nie ma szans. Mieszkańcy wsi odwrócili się od swojego proboszcza.
Na zgodę raczej nie ma szans. Mieszkańcy wsi odwrócili się od swojego proboszcza. Krzysztof Łokaj
Koniec z datkami na tacę. Tak mieszkańcy Niebieszczan w powiecie sanockim chcą zmusić proboszcza do opuszczenia parafii.

Ks. Henryk Dobosz objął parafię w Niebieszczanach 11 lat temu. Na początku współpraca miedzy parafianami, a proboszczem układała się dobrze. Wspólnie m.in. uporządkowano cmentarz, zrobiono ogrodzenie plebani i kościoła, założono w świątyni ogrzewanie i doprowadzono wodę. W parafii powstała świetlica dla dzieci i młodzieży, utworzono Katolickie Stowarzyszenie Młodzieży, organizowano "Wakacje z Bogiem", akcje charytatywne i festyny.

Taczki stały pod kościołem

Mieszkańcy Niebieszczan postrzegani są jako ludzie zżyci i odważni, wręcz hardzi. Na taką opinię pracowali przez pokolenia. Dość powiedzieć, że podczas II Wojny Światowej działała tam placówka AK. W latach 1945 - 1946 mieściła się tu kwatera antykomunistycznego Samodzielnego Batalionu Operacyjnego NSZ "ZUCH", której dowódcą był kpt. Antoni Żubryd. Mieszkańcy wsi do dzisiaj są dumni z tego, że jako nieliczni obronili się przed atakami UPA.

Jednak w zeszłym roku relacje między proboszczem a mieszkańcami Niebieszczan bardzo się pogorszyły. Mieszkańcy byli gotowi nawet wywieźć księdza na taczkach. Do awantury doszło także w samej świątyni p.w. Św. Mikołaja. Podczas jednego z nabożeństw, w kierunku księdza stojącego przed ołtarzem, posypały się wyzwiska.

- To jest trudna dla nas sprawa, bo w historii naszej parafii, liczącej kilkaset lat, takich konfliktów nie było - mówi Marian Czubek, sołtys wsi.

Ostatecznie do spełnienia pogróżek nie doszło, ale nie znaczy to, że parafianie odpuścili księdzu. W styczniu napisali na niego skargę do arcybiskupa Józefa Michalika. Pod pismem podpisało się 880 mieszkańców na 1500 pełnoletnich obywateli.

Zarzucają w nim proboszczowi m.in., że "rozpłynęły" się pieniądze, które zbierano np. na witraże, czy obraz do głównego ołtarza, który miał być ufundowany przez dzieci przystępujące do I Komunii Św.

- Dwa witraże już zostały wstawione - odpowiada ks. proboszcz. - Na drugi z nich nie mieliśmy pełnej kwoty, czyli 17 tys. zł, więc poszły na to datki od ofiarodawców. Natomiast dary dzieci, po zmianie koncepcji konserwatora w sprawie ołtarza, przeznaczono m.in. na zakup obrusów, naczyń liturgicznych, ornatów i obrazu Ostatnia Wieczerza.

To nie wszystko. Ludzie zdenerwowani są wycinką, ich zdaniem masową, drzew w parafialnym lesie. Nie wiedzą, jak wiele drewna pozyskano, gdyż ksiądz proboszcz nie przedstawił im rozliczenia finansowego ze sprzedaży tarcicy.

- Nie była to wycinka masowa, lecz w ilości zaplanowanej z uwzględnieniem wskazań leśniczego. Pozyskane drewno poszło na potrzeby parafii. W tym samym czasie posadziliśmy około 7 tysięcy sadzonek - odpowiada duchowny.

Wszyscy płacą, a parafia na minusie

Parafianie twierdzą, że nie posiadają pełnej wiedzy na temat stanu finansów parafii, jak również jej wydatków. Niepokoi ich ciągłe saldo minusowe parafii, choć oprócz datków na tzw. tacę, składka roczna we wsi wynosi 120 zł od numeru, przy blisko 500 numerach we wsi. Najbardziej jednak bulwersuje ich niejasna sprawa rozliczenia renowacji zabytkowego ołtarza, która wygenerowała duży dług.

- Przystępując do renowacji ołtarza nie dysponowaliśmy potrzebną kwotą - odpowiada ks. Dobosz. - Renowacja kosztowała 143 tys. zł. Do tej pory zapłaciliśmy 109 tys. zł. Do tego dochodzi jeszcze 17 tys. zł za polichromię. Na wszystko są wpisy w zeszytach składek. Dysponuje też wszystkimi rachunkami. Rada Parafialna ma całą wiedzę na temat finansów parafii.

Protestujący jednak wiedzą swoje. Podejrzewają, że ich pieniądze zostały włożone w budowę domku letniskowym na Werlasie, który ksiądz sobie postawił w ostatnich latach.

- Działkę kupiłem w 1997 roku z bratem, w czasie posługi w Lutowiskach. Czy mi nie wolno mieć własności prywatnej? - pyta proboszcz.

My jesteśmy owieczki, a nie barany

Odpowiedź z Kurii Metropolitarnej w Przemyślu zachęca parafian do wyciszenia konfliktu i unikania oszczerstw. Wskazuje też na rolę sołtysa w rozniecaniu konfliktu.

- Ja tego konfliktu nie wywołałem. Jestem sołtysem czwartą kadencję. Moim obowiązkiem jest reprezentowanie ludzi i w razie potrzeby stawanie w ich obronie - ripostuje sołtys.

- My jesteśmy owieczkami, a biskup uważa nas chyba za barany - tak kwitują pismo mieszkańcy Niebieszczan.

Parafianie zwrócili się, więc bezpośrednio do proboszcza, by odszedł z Niebieszczan.

- Prosiliśmy, żeby zrezygnował dla dobra parafii - tłumaczy sołtys Czubek.

- Z parafii odwołać mnie może tylko biskup - podkreśla ks. Dobosz. - Złożyłem już jednak ustną rezygnację, bo są granice wytrzymałości.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24