Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Konflikt w Jasionce - na smród nie ma paragrafu

Andrzej Plęs
Ostoja na bieżąco dokumentuje, w jakich warunkach spółdzielnia "Postęp”. składuje śmierdzące kurze odchody.
Ostoja na bieżąco dokumentuje, w jakich warunkach spółdzielnia "Postęp”. składuje śmierdzące kurze odchody. Archiwum
Konfliktu w Jasionce pomiędzy Dworem Ostoya a Rolniczą Spółdzielnią Produkcyjną "Postęp" nie są w stanie rozwiązać żadne instytucje. Bo na smród nie ma paragrafu.

Przyjeżdża do Dworu Ostoya konsul Ukrainy ze świtą, po staropolsku, acz dyplomatycznie ma być goszczony, a zza siatki ogrodzeniowej jeeeeedzie kurzym łajnem, że dech zapiera.

Albo korporacja chce sobie tu urządzić zlot kadry kierowniczej na 200 osób, wysyła umyślnych, ci widzą przestrzeń jak marzenie, baza noclegowa w sam raz, kuchnia w porządku i już-już mają przyklepać zamówienie, ale od zachodu powiało i szlag trafił interes.

Niejeden interes przepadł przez tę bryzę od sąsiada, czyli Rolniczej Spółdzielni Produkcyjnej "Postęp". I jej fermy kur. To właściciele Ostoi poszli do sądu domagać się od sąsiadów odszkodowania za utracone dochody. Czekają.

Nie sposób prowadzić szanującego się przedsiębiorstwa gastronomiczno-rekreacyjnego w takiej atmosferze. Niechby sobie ferma istniała, kura robić pod siebie musi, jak każde stworzenie, ale przecież to, co zrobi, można jakoś utylizować, gromadzić w pomieszczeniach zamkniętych, a nie pryzmować na zewnątrz.

Można, toteż właściciel i administracja Ostoi próbowali dogadać się z władzami spółdzielni: jak wywożą to g...o, to niekoniecznie w weekendy, kiedy w Ostoi mnóstwo ludzi.

Pomagało na krótko, po czym "Postęp" znów zaczął wywozić kupy, kiedy mu pasowało. A nawet przywozić ze swojej spółdzielczej fermy z Wysokiej Głogowskiej, czego właściciele Ostoi już znieść nie mogli.

Toteż zaczęli interweniować w instytucjach różnych. Najpierw w Urzędzie Gminy Trzebownisko. Potem zaalarmowali policję, starostwo powiatowe, straż gminną, urząd marszałkowski i Wojewódzki Inspektorat Ochrony Środowiska.

- I dzisiaj już nie mam żadnych wątpliwości, że spółdzielnia działa nielegalnie - zapewnia Józef Rylski, współwłaściciel Ostoi.

Kto pierwszy, ten lepszy

Na kolejne interwencje Rylskiemu odpowiadano, że nie ma norm, które określałyby uciążliwości zapachowe, więc żeby nie wiem jak śmierdziało, to w paragraf nie da się tego ująć.

Potem Rylski zainteresował się, na jakiej zasadzie funkcjonuje "Postęp", czy ten wszechobecny fetor mieści się w unijnych standardach hodowli pierzaków, czy spółdzielnia podlega jakimś rygorom ochrony środowiska.

Interwencję zaczął od Urzędu Gminy w Trzebownisku. Po miesiącach bogatej korespondencji obustronnej urząd odpisał, co następuje "Po raz kolejny informujemy, że w Urzędzie Gminy Trzebownisko nie ma żadnych, wymienionych przez Pana dokumentów, dotyczących RSP prowadzonej w miejscowości Jasionka fermy drobiu".

Rylski koniecznie chciał się dowiedzieć, czy spółdzielnia występowała do urzędu o uwarunkowania środowiskowe do prowadzenie takiej działalności.

Wójt Trzebowniska napomyka, że wprawdzie jest organem władnym wydawać warunki środowiskowe dla takiego interesu, ale takie uprawnienia nadano mu dopiero w 2005 roku. A spółdzielnia działa od półwiecza. I o warunki wcale się do gminy nie zwracała ani przed ani po 2005 roku.

Rylski zwraca uwagę na coś jeszcze: przepisy mówią, że instalacje ferm drobiowych nie mogą znajdować się w pobliżu terenów rekreacyjnych, do których należy przecież Dwór Ostoya.

Owszem, spółdzielnia z jej kurami była tu pierwsza, więc dlaczego urząd gminy wydał Ostoi pozwolenie na prowadzenie działalności rekreacyjnej, hotelowej i basenu? A jak nie mogą z sobą sąsiadować, kto który z tych interesów powinien zniknąć? Przecież spółdzielnia działa tu od półwiecza, była pierwsza - podkreśla Józef Fedan, wójt Trzebowniska.

- A dwór stoi dwieście lat - odbija Rylski. - Zresztą ta niekonsekwencja urzędu w Trzebownisku będzie przedmiotem rozstrzygnięć sądowych. Bo jak mi urząd cofnie pozwolenie na działalność, to zmuszę gminę albo do wykupu terenu, albo do zapłacenia odszkodowania.

- Chyba jest niepoważny - protestuje Fedan. - Na jakiej podstawie to odszkodowanie? Spółdzielnia powstała 66 lat temu, kiedy o Rylskim nikt nie słyszał.

Śmierdzieć każdy może

Nie tylko właścicielom Ostoi przeszkadza atmosfera zza siatki. Protest przeciwko zapachom produkcyjnym fermy napisali okoliczni mieszkańcy Jasionki: "Protestujemy przeciwko procederom, jakim dopuszcza się spółdzielnia w obrocie odpadami, jak również uciążliwości środowiskowej" - złożyli w połowie września ub. roku w trzebownickim urzędzie gminy, wraz z prawie 40 podpisami.

- Nic nie wiem o tej petycji - zastrzega Czesław Żak, prezes spółdzielni. - Natomiast wiem, że wielu mieszkańcom przeszkadza spalarnia odpadów, jaką sobie pan Rylski urządził na zapleczu swojej posesji.

A właścicieli Ostoi bardziej wkurza, że kupy kurze zalegają na kupie na wolnym powietrzu. Kupa z tego nieszczęścia i to bez względu na pogodę: słońce praży - gnije i sieje aromat.

Wiatr wieje - czują wszyscy na setki metrów po zawietrznej. Leje - wypłukuje kurze gówienka i płynie toto w kierunku Wisłoka. I czasem nawet dopływa, bo niedaleko ma do rzeki.

O płynących z deszczem kupkach zaalarmowano rzeszowskie starostwo powiatowe. Starostwo przyjechało na miejsce i stwierdziło, że "O przedostaniu się odcieków z obornika do systemu kanalizacji świadczy wygląd i zapach ścieków wypływających wylotem tej kanalizacji do Wisłoka.

W dniu kontroli wylotem wypływała niewielka ilość ścieków o brunatnej barwie i z wyraźnym gnojnym zapachem". Starostwo jakoś nie zauważyło, że to samo płynie sobie wolno i z górki na sąsiednie pola.

- Nawet nie wiedzieli, gdzie jest ujście kanalizacji do Wisłoka - dodaje Agnieszka Tutka-Derylak, kierownik administracyjny Ostoi. - Musieliśmy im pokazać. I to na nasz wniosek skontrolowali wycieki.

Widziały gały...

Na miejscu zbrodni pojawiła się też kontrola urzędu gminy. Kontrola gminna orzekła, że nie ma żadnych nieprawidłowości w utrzymaniu czystości i porządku na terenie spółdzielni.

Nękana przez sąsiadów spółdzielni straż gminna pojawiała się od czasu do czasu w okolicy. Po to, żeby stwierdzić, że wszystko jest w porządku. No, prawie wszystko.

Czasem asfaltowa droga publiczna przed bramą spółdzielni poznaczona była kurzymi kupami, ale strażnicy kazali spółdzielcom to uprzątnąć. A te rowki w ziemi, które ze spółdzielczego placu prowadziły poza spółdzielcze podwórko, to dla odprowadzenia wód opadowych.

A kiedy Rylski tłumaczył strażnikom, że rowkami g..no płynie podczas deszczu, to strażnicy zapytali o rowki prezesa spółdzielni. W raporcie podali, że prezes wszystko wyjaśnił - rowkami odpływa woda opadowa. Czyli - wszystko gra.

Właściciele Ostoi poprosili o pomoc Powiatowy Państwowy Inspektorat Sanitarny w Rzeszowie. Pytanie: ile azotanów z kurzych kup jest w okolicznej glebie. Inspektorat odpisał, że "uznaje się w przedmiotowej sprawie za organ niewłaściwy".

Starostwo uznało się za niewłaściwe, żeby skontrolować budynki i instalacje, przeznaczone do hodowli kur. Ktoś się poskarżył, że płyty betonowe, na których spółdzielnia składuje kurze odchody, są popękane i nieszczelne. Starostwo i w tym przypadku odpowiedziało, że jest niewłaściwe.

Jakieś dyrektywy unijne, regulujące hodowlę ptactwa? Wójt Fedan mówi, że spółdzielnia była wcześniej, niż dyrektywy. Podobnego argumentu używa burmistrz Głogowa Małopolskiego, bo przecież w Wysokiej Głogowskiej spółdzielnia ma potężną fermę.

Fedan odsyła do Wojewódzkiego Inspektoratu Ochrony Środowiska w Rzeszowie. WIOŚ tłumaczy, że obowiązuje dyrektywa azotanowa w sprawie ochrony wód przed zanieczyszczeniami, spowodowanymi przez azotany pochodzące ze źródeł rolniczych.

- Ustalenia kontroli nie wskazywały na nieprawidłowości w zakresie stosowania tych aktów prawnych - zapewnia Katarzyna Piskur z Rzeszowskiego WIOŚ i przyznaje, że i ta instytucja była adresatem alarmów ze strony właścicieli Ostoi.

A spółdzielnia była kilkakrotnie kontrolowana przez ostatnie lata. I będzie w 2012 roku - zapowiada WIOŚ. Szczególnie, jeśli chodzi o składowanie i zagospodarowanie kurzych odchodów.

Powinni wypić flaszkę

Rylski poprosił urząd gminy o kopie dokumentów, związanych z nadzorem budowlanym, a dotyczących spółdzielni.

- Pani z urzędu gminy, która przyszła do nas na kontrolę, na moją skargę na fetor zza ogrodzenia powiedziała: widziały gały, co brały - dorzuca Rylski.

Trzy razy wnioskował do urzędu gminy o zamknięcie spółdzielni, bo dokumentacja tego interesu - twierdzi - jest co najmniej niekompletna, więc formalnie nie ma prawa działać. Nigdy żadnej odpowiedzi.

A wściekł się na dobre, kiedy okazało się, że centrala spółdzielni w Jasionce zwozi kurze kupy na swój teren z filii w Wysokiej Głogowskiej.

- Pan, który prowadzi Ostoję, robi wszystko, żeby tę spółdzielnię zamknąć, a ludzi wysłać na zieloną trawkę - denerwuje się wójt Fedan. - Przysyła jakieś pisma, z księżyca pisane. Mediowałem między panem Rylkim a panem Żakiem. Dwa tygodnie był spokój, a teraz znowu się zaczyna. Przez 19 lat byłem prezesem spółdzielni, jakoś się z panem Rylskim dogadywaliśmy. Nie ma mnie tam od dziewięciu lat, no i się dzieje. Nieelegancko, a powinni spotkać się przy płocie, jak Kargul z Pawlakiem i przy święcie wypić flaszkę. Ja się wycofuję, mediował już nie będę. Niech biorą adwokatów i idą do sądu.

Mówił poważnie, skoro w ostatnim piśmie z początku stycznia zapowiedział właścicielom Ostoi, że na ich pisma już nie będzie odpowiadał.

Józef Rylski stanowczo zaprzecza, by dążył do likwidacji spółdzielni, bo to nie spółdzielnia mu przeszkadza, tylko jej zapach. Prezes Żak sugeruje tajemniczo, że niebawem ulży Ostoi w cierpieniach, bo zamierza wybudować biogazownię do utylizacji także kurzych odchodów i będzie to naprawdę poważna inwestycja. Tylko nie jest pewien, że o takie rozwiązanie problemu chodzi sąsiadowi.

- Pewnego razu zaproponował, że wykupi tereny spółdzielni za milion albo półtora - podpowiada Żak. - I powiedział mi wprost, że będzie na mnie szukał haka. Przestałem z nim rozmawiać.

Wie, że Rylski albo jego pracownicy wchodzą na teren spółdzielni, nagrywają fotografują, ale przecież bić się z nimi nie będzie. A Rylski przyznaje, że ma dokumentację tego, w jakich warunkach składowane są kurze kupy spółdzielni.

Na dowód tego, że prostego - wydawałoby się - choć śmierdzącego problemu nie są w stanie rozwiązać żadne instytucje cywilizowanego podobno kraju w środku ekologicznej Unii Europejskiej.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24