Susza odsłoniła śmierdzącą prawdę o Solinie

Z powodu suszy poziom wody w Jeziorze Solińskim obniżył się o 8 metrów. Na brzegu pojawiły się rury, ukryte do tej pory przed ludzkimi oczami, którymi odprowadzano ścieki do jeziora. Ta informacja przedrukowana przez ogólnopolskie media przeraziła właścicieli pensjonatów. Słusznie obawiają się, że turyści po takich doniesieniach już nie przyjadą na zalew.

Po co to nagłaśniać?

- To były rury nieaktywne - przekonuje Adam Radwański z Towarzystwa Przyjaciół Polańczyka. - Może wcześniej były używane, ale teraz na pewno już nie. Większość ludzi tu mieszkających żyje z turystyki i zdaje sobie sprawę, że jezioro trzeba chronić. Nie chcemy, by ta sprawa była nagłośniona. Pracujemy ostro nad poprawieniem wizerunku gminy. Nie jest tak źle. Wyolbrzymiono fakt, którego nie ma. Sprowokowali to ludzie, którzy chcą dokopać wójtowi.

- Nie można mówić, że nie ma problemu, bo problem jest - twierdzi jednak Józef Folcik, dyrektor PGE Energia Odnawialna S.A, (d. Zespół Elektrowni Wodnych Solina - Myczkowce). - Mamy porobione zdjęcia. Wystarczy popatrzeć na ilości odprowadzanych ścieków w poszczególnych miejscowościach. Jest ich śmiesznie mało. Gdzie te nieczystości się podziewają? Prawdopodobnie idą do jeziora.

- Ha, ha, nieaktywne rury - śmieje się mieszkaniec Soliny. - Pewnie, że nieaktywne, bo to są rury od sezonowych domków. Teraz ich mieszkańców nie ma, więc nic nie cieknie. Z drugiej strony te ścieki to kontrowersyjna sprawa. To może być dla Soliny strzał w kolano, ale trzeba być obiektywnym. Są takie miejsca, gdzie ciekną ścieki. To trzeba skontrolować, a winnych ukarać.

- Widać wypływy, ale to są wody podskórne. Z tego sensację zrobiono - irytuje się Zbigniew Sawiński, wójt gminy Solina.

Latryny w pasie zalewowym

29 listopada jasielska Delegatura Wojewódzkiego Inspektoratu Ochrony Środowiska przeprowadziła nad Jeziorem Solińskim inspekcję. Kontrola obejmowała tylko linię brzegową od Zatoki Nelsona do Zatoki Zacisze w Polańczyku. Odkryto latryny, usytuowane w obrębie pasa zalewowego przy domkach letniskowych i przyczepach. Nie stwierdzono natomiast nielegalnych odpływów ścieków. WIOŚ nie wyklucza, że mogą one istnieć.

- My nie kontrolujemy gospodarstw podmiotów fizycznych. To jest w gestii gminy - podkreśla Katarzyna Piskur, rzecznik WIOŚ w Rzeszowie.

Nikt się do rury nie przyznał

Gmina z przedstawicielem elektrowni też prowadziła kontrolę nad zalewem. - Wykryto tylko dwa przypadki nielegalnych odpływów - informuje wójt Sawiński. - Twierdzę, że więcej takich przypadków nie ma. Jakby ktoś wykrył kolejne, to byłbym naprawdę zdziwiony.

- W jednym przypadku był to odpływ oczyszczonych już ścieków z biologicznej oczyszczalni ścieków - dodaje Krzysztof Ochyra z PGE Energia Odnawialna S.A. - W drugim przypadku był to odpływ ścieków z gospodarstwa w Zawozie, przy którym stoją domki letniskowe.

W tym roku z tej wsi, który liczy 60 gospodarstw, odprowadzono oficjalnie tylko 168 m sześć. ścieków. - Tyle, ile odprowadza jedna 5-osobowa rodzina w ciągu roku - wyjaśnia Krzysztof Ochyra.

Gdy rura w Zawozie została wykryta, nikt się do niej nie przyznał. Poskutkowała dopiero groźba, że we wsi wszystkie szamba będą barwione, co doprowadzi do właściciela rury. Jeden z mieszkańców wsi przyznał się, że to on taki nielegalny odpływ zamontował. Rura została już zlikwidowana.

- Ta rura nie jest pewnie jedyną - uważa Krzysztof Ochyra. - Ale pozostałe są lepiej zamaskowane.
Właściciel nielegalnej rury ściekowej nie zapłacił kary. Żadna z instytucji nie była kompetentna do nałożenia mandatu. I dlatego inni zatruwacze Soliny czują się bezkarni.