Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Na Podkarpaciu wysychają rzeki i studnie. To już klęska

Ewa Gorczyca
Nad Zalewem Solińskim z dala od "normalnego” brzegu zostało wiele jachtów, których nie można wydobyć w bezpieczne miejsce.
Nad Zalewem Solińskim z dala od "normalnego” brzegu zostało wiele jachtów, których nie można wydobyć w bezpieczne miejsce. Wojciech Zatwarnicki
Szok. W listopadzie grozi nam susza. Mało wody płynie w rzekach, gwałtownie obniżył się poziom w zbiornikach Solina i Besko, zaczyna jej brakować w przydomowych studniach. Sytuacja staje się dramatyczna.

Zmniejszają się zapasy wody zbiornikach retencyjnych. W Jeziorze Solińskim woda tak nisko opadła po raz pierwszy od ponad 8 lat.

- Poziom wody w zbiorniku wynosi aktualnie 412,74 m n.p.m. - mówi Józef Folcik, dyrektor PGE Energia Odnawialna S.A. Oddział ZEW Solina-Myczkowce. - Minimalny poziom wody, aby elektrownia mogła pracować to 401,50 m n.p.m.

Skąd ta susza?

O ulewnym lipcu, który wielu mieszkańcom Podkarpacia zepsuł urlop, dawno zapomnieliśmy. Już czwarty miesiąc utrzymuje się bezdeszczowa pogoda.

- W sierpniu, wrześniu i październiku opady były poniżej normy - przyznaje Krzysztof Jurczak, kierownik stacji pomiarowo-obserwacyjnej IMGW w Krośnie. - Od 20 października praktycznie nie notujemy opadów. Jeśli już, to śladowe ilości.

Teoretycznie nie powinniśmy obawiać się zagrożenia suszą. Z wyliczeń podkarpackich meteorologów wynika, że w tym roku deszczu spadło niewiele mniej niż wynosi średnia z ostatnich 28 lat. Dobra pogoda w listopadzie też nie powinna nas dziwić. Wbrew powszechnemu przekonaniu o szarudze, jaka o tej porze panuje za oknem, należy on do najmniej mokrych miesięcy w roku.

Skąd więc alarmujące sygnały? Bo to sam lipiec "wyrobił" 40 procent rocznej normy opadów.

- Za to druga część lata i początek jesieni były słoneczne, i teraz skumulował się długotrwały brak deszczu - tłumaczy Jurczak.

Wisłok już na minimalnym poziomie

Skutek: niski poziom wody w rzekach Wisłoku, Wisłoce i ich dopływach. Poświadczają to pomiary, które krośnieńska stacja IMGW robi w 29 punktach na Podkarpaciu. W niektórych miejscach poziom wody sięgnął najniższego w historii ich notowania.

Tak jest np. w Łabudziu k. Pilzna na Wisłoce i w Jaśle-Krajowicach, u zbiegu Wisłoki, Ropy i Jasiołki. Wisłok w Żarnowej od absolutnego minimum dzieli zaledwie 9 centymetrów, Wisłokę w Pustkowie, między Dębicą a Mielcem - tylko 17.

Sytuację ratują zbiorniki, choć i te odczuwają skutki suszy.

- Tak długi brak opadów z pewnością stwarza trudności. Nie pracujemy pełną mocą, obniżona jest także sprawność hydrozespołów, więc produkcja energii jest znacznie mniejsza - tłumaczy Piotr Walko, dyrektor techniczny Soliny-Myczkowiec.

Chronią ujęcia wody dla miast

W takich sytuacjach widać korzyści z zapory i zbiornika solińskiego.

- W ubiegłym roku, podczas majowej powodzi zgromadziliśmy 46 mln metrów sześciennych, a w czasie drugiej fali powodziowej, w czerwcu, 30 mln metrów sześciennych wody, chroniąc mieszkańców wschodniej części Podkarpacia przed żywiołem. W tym roku problem jest odwrotny. Dbamy o to, by mieszkańcom Sanoka, Przemyśla czy Jarosławia nie zabrakło wody - dodaje Walko.

Do podkarpackich zbiorników dopływa obecnie dużo mniej wody, niż jest wypuszczane. Solina oddaje do Sanu prawie 6 razy więcej wody niż dostaje, Besko do Wisłoka - ponad 2 razy więcej, Klimkówka do Ropy - 6 razy więcej. Chodzi o to, by nie dopuścić do drastycznego spadku przepływów wody w rzekach i zatrzymania pracy ujęć wody.

W rzeszowskim zalewie utrzymywany jest maksymalny poziom, aby zapewnić pracę ujęcia wody dla mieszkańców.

Wysychają studnie w Odrzykoniu

Jednak w niektórych miejscowościach ludzie już odczuwają skutki braku opadów. Wójt podkrośnieńskiej Korczyny, gdzie wodociąg zasilany jest ze studni głębinowej, zaapelował o oszczędzanie wody. W sąsiedniej Komborni ze względu na brak wody w studniach woda do gospodarstw dostarczana jest z hydrantu zainstalowanego na sieci wodociągowej przy stadionie. Problemy mają mieszkańcy Odrzykonia.

- Wysychają nasze studnie - przyznaje Maria Szarek-Krygowska, żona sołtysa. - Wszyscy z niepokojem zaglądają, jak nisko jest lustro wody. I wypatrują deszczu.

Tymczasem prognozy nie są optymistyczne. W ciągu najbliższych 7-10 dni na Podkarpaciu nie ma padać. Najgorszy scenariusz to nadejście mrozu przy utrzymującym się braku deszczy czy śniegu.

- Jeśli sucha, nie izolowana warstwą pokrywy śnieżnej ziemia zamarznie głęboko, to późniejsze opady nie wsiąkną w nią, spłyną po wierzchu - tłumaczy Jurczak. - Spadnie poziom wód gruntowych, a to oznacza, że zimą może brakować wody w studniach.

Rolnicy martwią się, że glebowa posucha zniszczy wysiewane przez zimą zboże. Ekolodzy - że rzeki, w których płynie mało wody zamarzną niemal do dna i zginie w nich życie. Leśnicy zauważają, że zwierzyna nie ma dostępu do wodopojów, bo pod lodem na bieszczadzkich potokach nic nie bulgocze.

- Zobaczymy skutki sytuacji na wiosnę. Las sobie poradzi, bo potrafi magazynować wilgoć. Ale drzewa z płaskim systemem korzeniowym mogą ulec osłabieniu - mówi Edward Marszałek z Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych w Krośnie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24