Chcą milion złotych odszkodowania za śmierć Andrzeja. Jak za Smoleńsk

- Tu nie chodzi o pieniądze. Chcemy po prostu godziwego zadośćuczynienia za ból po starcie dziecka i brata - mówi rodzina Zaworów z Hyżnego.

Andrzej Zawora zginął rok temu w sierpniu. Podczas festiwalu rockowego w Cieszanowie przejechał go pijany kierowca. Ubezpieczyciel, HDI Asekuracja Towarzystwo Ubezpieczeń S.A. śmierć 19-latka wycenił na 50 tys. zł. Z tym nie chce się pogodzić rodzina zmarłego. Rodzice i dwójka rodzeństwa Andrzeja żądają w sumie miliona złotych - po 250 tys. na osobę.

Wszyscy są równi wobec śmierci

Dlaczego akurat tyle?

- Nie ukrywam, że zainspirowały nas informacje o przyznaniu identycznych kwot członkom rodzin ofiar smoleńskich - tłumaczyli nam mecenasi z rzeszowskiej kancelarii "Jachim, Lipski, Slisz", pełnomocnicy rodziny.

- Z punktu widzenia prawa nie ma znaczenia, czy osoba bliska była ofiarą głośnego wypadku, katastrofy, czy nie. Dla każdej matki strata syna jest równie dotkliwa. Niezależnie od tego, czy był prezydentem, pilotem, posłem, studentem - mówią.

Mecenas Rafał Jachim uważa, że kwoty zasądzane w przypadkach śmierci osób najbliższych są z reguły stanowczo za niskie.

- Bywały i takie, że za skasowany samochód można było dostać więcej pieniędzy, niż za utratę osoby najbliższej - podkreśla.

Tu nie chodzi tylko o pieniądze

Na prośbę rodziny wczorajszy proces toczył się za zamkniętymi dla dziennikarzy drzwiami.

- Proszę nas zrozumieć. Mnie jeszcze dziś trudno się otrząsnąć. Wciąż mi się wydaje, że Andrzej żyje, ale wyjechał na studia do innego miasta. Trudno rozdrapywać wciąż nie zagojone rany przed kamerami - mówiła Małgorzata Zawora z oczami pełnymi łez.

Śmierć Andrzeja załamała rodziców. Oboje długo byli pod opieką psychologów. Pierworodny syn był ich podporą, dumą, nadzieją. Bardzo dobrze się uczył. Po wakacjach miał zacząć studia na budownictwie Politechniki Rzeszowskiej. Mówił o założeniu firmy budowlanej z ojcem.

Zaworowie tłumaczą, że ten proces to nie jest zwykła walka o pieniądze.

- Nie jest tak, że jakiekolwiek odszkodowanie zrekompensuje nam stratę dziecka. Ale zadośćuczynienie powinno być godziwe, bo nasz syn był kimś wartościowym. Wszyscy, którzy go znali wiedzą, że był wspaniałym człowiekiem - podkreśla pani Małgorzata. - I to nie jest też tak, że skupiamy się tylko na Andrzeju. Nie chciałabym, aby pozostała dwójka dzieci poczuła się mniej ważna, wspaniała, czy kochana. Tak naprawdę to dla nich tu jesteśmy.

- Dla nas Andrzej też był bardzo ważny. Brat zawsze nam pomagał. Dla mnie i mojej 11-siostry był takim życiowym przewodnikiem - dodaje Artur, młodszy brat tragicznie zmarłego 19-latka.

Czy zdają sobie sprawę, że proces, w którego tle pojawia się katastrofa lotnicza w Smoleńsku i śmierć głowy państwa, może być dla nich bardzo trudny?

- Szczerze, to trudno nam sobie to nawet wyobrazić. Nigdy nie braliśmy udziału w takim procesie - przyznaje Tadeusz Zawora.

Wiadomo, że na kolejnej rozprawie przesłuchiwany będzie m.in. sprawca tragedii. W środę pisaliśmy, że Sąd Okręgowy w Przemyślu podwyższył 25-letniemu Janowi P. z Oleszyc wyrok z 8 do 10 lat więzienia.

Do tematu wrócimy.