Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Niezwykłe zwierzęta pod Krosnem. Jakie piękne te alpaki!

Ewa Gorczyca
Piotr: - Gdy zobaczyłem te zwierzęta, błyskawicznie zdecydowałem: to jest to!
Piotr: - Gdy zobaczyłem te zwierzęta, błyskawicznie zdecydowałem: to jest to! Krzysztof Kapica
Barbara i Piotr sprowadzili alpaki aż z dalekiego Chile. Troszczą się o nie jak o dzieci. Trzy samiczki i Valentino mają dać początek wielkiej hodowli.
- Mnie szczególnie zależy na wełnie, bo szyję z niej kołderki i poduszki - mówi Barbara.
- Mnie szczególnie zależy na wełnie, bo szyję z niej kołderki i poduszki - mówi Barbara. Krzysztof Kapica

- Mnie szczególnie zależy na wełnie, bo szyję z niej kołderki i poduszki - mówi Barbara. (fot. Krzysztof Kapica)

Alpaka to trawożerny, udomowiony ssak parzystokopytny z rodziny wielbłądowatych. Jej ojczyzna to Południowa Ameryka. Alpaki hodowane są w dużych stadach na zboczach Andów w Ekwadorze, Boliwii, Peru i Chile). Charakteryzują się wyjątkowo miękką długą (nawet do 50 cm) sierścią o jedwabistym połysku i różnorodnym ubarwieniu. Właśnie ze względu na luksusową wełnę (robi się z niej m.in. wysokiej klasy odzież) przystosowano je do życia w Europie.

Alpaka dorasta do 128-151 cm. Żyje ok. 15-25 lat. Przypomina nieco lamę, ale jest od niej mniejsza i z budowy ciała bardziej podobna do owcy. Zwierzęta tworzą rodziny, złożone z samca, kilku samic i potomstwa.

Nigdy w życiu nie zdarzyło mi się dotykać czegoś tak delikatnego. Kiedy położyłam rękę na grzbiecie Bystrej, miałam ochotę bez końca gładzić jej melcznoczekoladowe futerko, zanurzając palce w mięciutkiej wełnie.

Tylko że Bystra jedynie przez chwilę cierpliwe znosiła moje pieszczoty, falując firankami długaśnych rzęs i schylając wielbłądzią szyję, by obwąchać moją dłoń. Zaraz potem jej uwagę odwróciło korytko ze świeżą marchwią w kącie zagrody i uciekła.

Tablica z napisem "Alpakarnia", przy trasie między Zamkiem Kamieniec a rezerwatem Prządki w Czarnorzekach pojawiła się całkiem niedawno. Dzięki niej łatwo trafić do położonego z dala od drogi, na zboczu Królewskiej Góry, gospodarstwa Barbary i Piotra Okólskich.

Oboje są tutejsi. Piotr z Korczyny, Barbara z niedalekiego Odrzykonia. Dom i prawie dwa hektary pola Piotr odziedziczył po zmarłych rodzicach. Ale ziemia do uprawy tu trudna

. - Ciągle szukałem pomysłów na to, jak ją wykorzystać, żeby odłogiem nie leżała - mówi 37-latek.

O alpakach Piotr nigdy wcześniej nie słyszał. Zdecydował przypadek. Od kilku lat jeździ regularnie do pracy do Belgii. - Dowiedziałem się o ciekawej hodowli w pobliżu. Pojechaliśmy, zobaczyłem zwierzęta i błyskawicznie zdecydowałem: to jest to!

- Zakochał się w tych alpakach - śmieje się Barbara.

Informacja o cenie (3-4 tys. euro za sztukę) ostudziła jego uczucia, ale nie do końca.

- Ja jestem taki, że jak mi jakiś pomysł się spodoba, to stanę na głowie, żeby go zrealizować - mówi Piotr.

Poczułam miód w sercu

Alpaki przyjechały pod Krosno aż z dalekiego Chile.
Alpaki przyjechały pod Krosno aż z dalekiego Chile.

Alpaki przyjechały pod Krosno aż z dalekiego Chile.W internecie znalazł kontakt do mieszkającej w Chile Marii Herlinda De La Garza. Wysłał do niej maila. Napisała, że ma w Polsce pośrednika, który razem z jej synem założył pierwszą w Polsce hodowlę alpak. Podała mi kontakt.

- Pani Maria akurat wysyłała samolotem duży transport do Europy, 90 sztuk miało trafić do Polski. Pożyczyliśmy koniowóz i pojechaliśmy po alpaki do Bujenki, 130 km za Warszawę - opowiadają Okólscy.

Wybrali trzy samiczki. - To nie było łatwe, bo od kolorów aż się kręciło w głowie. Alpaki występują w ponad w dwustu odcienach. Nawet różowe się trafiają - mówi Piotr.

- Byłam trochę rozczarowana, bo spodziewałam się "futrzaków", tymczasem zwierzęta, by się nie przegrzały podczas długiej podróży, zostały ostrzyżone niemal go gołej skóry. Dopiero gdy właściciel hodowli pokazał mi swoje dorosłe samce, poczułam miód w sercu. Były puszyste jak małe niedźwiadki.

Barbie, Bystra i Stokrotka

Basia wybrała mlecznobiałą. Piotrek brązową. Razem "łaciatą". Wszystkie trzy są z gatunku huacayas.

- Można je strzyc co roku, a mnie szczególnie zależy na wełnie, bo szyję z niej kołderki i poduszki - mówi Barbara.

W domu czekała już na nie stajenka - alpakarnia i zagroda, gdzie mogą się paść.

Mlecznobiała dostała imię Barbie - to ze względu na wielkie brązowe oczy, ocienione długimi białymi rzęsami. Brązową ochrzcili Bystra - szybko się zaadaptowała w nowym miejscu, wścibska, włazi w każdy kątek. A dwubarwna to Stokrotka.

Gdy zbadał je weterynarz, okazało się, że tylko Stokrotka, najstarsza, 3,5-letnia utrzymała ciążę, dla innych podróż przez ocean okazała się zbyt wyczerpująca. Potomek ma przyjść na świat w listopadzie.

Valentino zajmie się rozmnażaniem

Okólscy chcą powiększać hodowlę, dlatego musieli dokupić "amanta" dla pań. I tak oto miesiąc temu w gospodarstwie na Podzamczu pojawił się Valentino rodowity chilijczyk, doświadczony w tych sprawach 9-latek z zawadiacką grzywą.

- Wygląda na to, że i u nas już spełnił swoje zadanie - mówi Piotr. - Tak przynajmniej wynika z zachowania samiczek. Ale pewność będziemy mieć dopiero po 3-miesiącach, gdy weterynarz zrobi USG.

- Alpaki są wrażliwe na stres. Trudno się rozmnażają. Ciąża trwa 12 miesięcy i rodzi się tylko jedno młode - opowiada Piotr. - Nic dziwnego, że są tak drogie.

Kubraczek i szaliczek dla maleństwa

Okólscy zainwestowali wszystkie oszczędności. Blisko 30 tys. zł. - Nawet się nie zastanawiam, czy i kiedy się to zwróci. Może dopiero na emeryturze - uśmiecha się Piotr.

Na razie z lekkim niepokojem czekają na zimę. Martwią się nie tyle o dorosłe alpaki, bo te, wychowane w górskich Andach są przyzwyczajone do mrozów, ale o młode, które mają przyjść na świat.

- Dla maleństwa Stokrotki będę musiała uszyć specjalny kubraczek i szaliczek, mam już odpowiedni materiał - mówi Barbara.

Przyznaje, że o alpaki troszczy się jak o dzieci.

- Każdy nietypowy objaw a ja już drżę z niepokoju, czy nie zachorują. Raz, że leki są drogie. Dwa, że weterynarz, który podjął się opieki, dopiero zdobywa doświadczenie. To przecież bardzo rzadkie w Polsce zwierzęta.

Najcieńsza wełna na świecie

Bystra, Stokrotka, Barbie i Waluś (jak pieszczotliwie nazywają Valentino) dopiero czekają na pierwsze strzyżenie. Ich futerka jeszcze w pełni nie odrosły. Ale Barbara już postanowiła spróbować, co się da zrobić z alpaczej wełny. Sprowadziła ją z innej hodowli, prosto po strzyżeniu.

- Trzeba taką wełnę dokładnie przebrać ze słomy z siana, z różnych zanieczyszczeń, trwa to nawet parę dni - opowiada Piotr. - Potem żona ją kilka razy pierze, oczywiście ręcznie. Na koniec suszenie na słońcu. Pierwsze partie rozczesywali ręcznie, zanim nie sprawdzili, że da się to robić na specjalnej maszynie do gręplowania. Efekt? Barbara przynosi koszyk. Zanurzam ręce w wypełniający go puch: mięciutki, delikatny, lżejszy od piórka.

- To najcieńsza wełna na świecie, ma cenne właściwości - przekonuje Piotr. - Pod lanometrem można zobaczyć włos: pusty, wypełniony pęcherzem powietrza.

Barbara - z zawodu krawcowa - uszyła już z niej kilka kompletów kołder i poduszek.

- Moja babcia dawno temu robiła kołdry z owczej wełny. Ja jej nawet jako dziecko trochę pomagałam, ale nie pamiętam wszystkiego. Więc przywiozłam babcię tutaj i porosiłam, żeby mi wszystko dokładnie po kolei pokazała.

Pierwszy komplet zabrali do własnej sypialni. - Śpi się po królewsku, przewiewnie ciepło, a ciężaru nie czujesz żadnego - zapewniają.

Wierzą, że alpaki okażą się dobrym interesem.

- Chociaż przez te różne prezentacje wełnianych wyrobów ludzie się trochę zrazili - przyznaje Barbara. - U nas można dotknąć, sprawdzić, zobaczyć, co to za wełna, nawet zwierzaka pogłaskać w zagrodzie.

Przytulanka na dobranoc

Synowie Okólskich pokochali "wielbłądy". Podkarmiają je marchewką, czasem pomagają porządkować alpakarnię. Czteroletni Krzyś kiedyś nie zasypiał bez bajki, teraz przed snem musi zaliczyć odwiedziny w zagrodzie. Uwielbia przytulać się do Bystrej.

- To mądre zwierzęta. Nawet trawę na pastwisku szanują - "ubikację" zrobiły sobie w jednym miejscu - mówi Piotr.

I marzy, że kiedyś będzie miał stado 50 własnych alpak. - Szkoda, takie gospodarstwo nie może liczyć na żadne wsparcie państwa czy dotacje z unijnych unijnych funduszy.

Barbara już planuje zajęcie na jesienne i zimowe wieczory. Kupiła kołowrotek. - Nauczę się prząść, będę robić cieplutkie sweterki, czapki i szaliki - planuje.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24