Uczestnik śmiertelnego wypadku w Straszęcinie zeznawał przez łzy

Usłyszał też zarzut nie udzielenia pomocy rannemu kierowcy peugeota.

- Podejrzany wyraził skruchę. Współpracuje z nami, podaje nazwiska, opisuje przebieg zdarzenia. Twierdzi, że tuż przed wypadkiem zwracał kierowcy mercedesa uwagę na zbyt szybką i brawurową jazdę. W obawie o bezpieczeństwo zapiął pasy - powiedział nam wczoraj Jacek Żak, prokurator rejonowy w Dębicy.

Pasażer mercedesa nie potrafił wytłumaczyć, dlaczego on i koledzy uciekli z miejsca wypadku. Zeznał, że samochód dymił się, więc wszyscy chcieli szybko opuścić auto. On pobiegł w pobliskie pole buraków. Tam miał na chwilę stracić przytomność. Gdy się ocknął, poszedł w kierunku drogi. Zobaczył ludzi pomagających kierowcy peugeota. Wycofał się, wrócił do Dębicy.

W chwili tragedii był pod wpływem alkoholu. Pił również we wtorek. Nie ukrywał się, widziano go na osiedlu, gdzie mieszka. Gdy policjanci zapukali do jego drzwi, miał 1 promil alkoholu w wydychanym powietrzu. 31-latek nie stawiał oporu. Stwierdził, że i tak sam chciał się do wszystkiego przyznać. Podczas przesłuchania płakał.

Podejrzany ma policyjny dozór i zakaz opuszczania kraju. Dwa razy w tygodniu musi zgłaszać się w komendzie. Pozostała trójka zbiegów jest poszukiwana. To młodzi ludzie, mieszkańcy Dębicy. Kierowcy mercedesa może grozić do 12 lat więzienia. Przesłuchanemu wczoraj pasażerowi do 3 lat.

Do czołowego zderzenia peugeota i mercedesa doszło w poniedziałek po południu w Straszęcinie . Na miejscu zginęły dwie pasażerki peugeota: 19-letnia Andżelika i 26-letnia Ewelina. Kierowca i trzej pasażerowie mercedesa uciekli.