- W 2012 roku na tej samej trasie zostaną rozegrane Mistrzostwa Europy w Maratonie MTB - wyjaśnia Marcin. - Był to ostatni poważny sprawdzian zarówno dla organizatora jak i zawodników, którzy w wyścigowych warunkach mogli zapoznać się bardzo ciężką trasą liczącą 105 kilometrów i 2700 m w pionie. Organizator już teraz spisał się na medal, nie było żadnych niedociągnięć, a na starcie stanęło 1150 uczestników.
- Do Czech przyjechałem w piątek wieczorem - kontynuuje rzeszowski kolarz. - Otaczające miejscowość góry potwierdziły, przewidywany z wykresu, w większości interwałowy charakter wyścigu. Na wyścig zabrałem Arka Cygana, z którym w ubiegłym roku startowałem w wyścigu przemierzającym Alpy. Tym razem miał pełnić obsługę techniczną na trasie, czyli przede wszystkim podawanie bidonów. Trasa zapowiadała się sucha, ale w nocy obudziła nas ulewa. Dopiero nad ranem przestało padać. Wiedziałem, że to znacząco utrudni rywalizację. Asfalt miał być tylko na pierwszym podjeździe, później takie drogi przecinaliśmy już tylko w poprzek. Łąki i polne drogi nasiąkły, a korzenie i kamienie w lasach stały się bardzo śliskie.
Dla Studenta Politechniki Rzeszowskiej priorytetem była jak najmniejsza strata do zwycięzcy w kategorii open, bo to do niego liczone są punkty w klasyfikacji generalnej cyklu MarathonMan Europe.
- Po bardzo udanym udziale w Niemieckiej edycji w Willingen awansowałem na trzecią pozycję. Arek w 7 miejscach podawał bidony, by jechało mi się jak najlżej. Dodatkowo biegnąc w tych punktach koło roweru, polewał i smarował łańcuch. Nadzorował również stratę i przewagę nad rywalami. Dzięki temu od początku znałem swoją pozycję i mogłem odpowiednio rozkładać siły. Oczywiście taką obstawę mieli wszyscy zawodnicy z czołówki, na szczęście tym razem i ja im w tym dorównałem - mówi Marcin.
- Trasa była jedną z cięższych, na jakich startowałem. Praktycznie w całości poprowadzona po technicznych, wąskich ścieżkach, zarówno w górę i w dół. Wymuszała konieczność ciągłej koncentracji. Po pierwszej godzinie moja średnia prędkość wynosiła około 24 km/h, ale teren był coraz trudniejszy, czasem nawet zmuszający do zeskoczenia z roweru. Ostatecznie na metę dojechałem po 4 godzinach 58 minutach i 7 sekundach - informuje nasz zawodnik. - 48 sekund przede mną przyjechał Karel Hartl z kategorii od 30 do 39 lat. Natomiast przed nami uplasowało się jeszcze 9 zawodowców, którzy na wyścigach w Czechach są oddzielnie klasyfikowani. Nie mniej i z nimi udało mi się nawiązać walkę, bo startowało ich oczywiście więcej. Strata czasowa jaką miałem do pierwszego zawodnika nie była wielka, toteż poprawię swoje punkty do klasyfikacji MarathonMan Europ, w której chcę walczyć o podium! Najbliższy zagraniczny start to Salzkammergut, na którym prawdopodobnie wystartuję na najdłuższym dystansie 211 km. Zapraszam na szczegółową relację www.marcinpiecuch.rzeszow.pl.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?
Plotki, sensacje i ciekawostki z życia gwiazd - czytaj dalej na ShowNews.pl
- Szpak pokazał swojego towarzysza. Połączyła ich miłość od pierwszego wejrzenia
- Tomaszewska i Sikora spacerują z wózkiem. Wydało się, co ich łączy! [ZDJĘCIA]
- Urbańska obnaża się przed młodzieżą w sieci. Nie jesteście na to gotowi [ZDJĘCIA]
- Była naszą olimpijską królową. Dziś Otylię Jędrzejczak trudno rozpoznać [ZDJĘCIA]