Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Skazany za włamanie do własnego domu!

Andrzej Plęs
Bogusław Sito przez trzy miesiące był kryminalistą. Sąd wydawał wyroki od ściany do ściany, które wzajemnie sobie przeczyły
Bogusław Sito przez trzy miesiące był kryminalistą. Sąd wydawał wyroki od ściany do ściany, które wzajemnie sobie przeczyły Andrzej Plęs
Najpierw Sąd Rejonowy w Kolbuszowej uznał, że dom jest jego własnością. A miesiąc później ukarał go za to, że włamał się do tego domu.

Bogusław Sito wkurzył się mocno, bo dla agenta ubezpieczeniowego wyrok skazujący w sprawie karnej to koniec kariery zawodowej. - Jako kryminalista po wyroku nie mógłbym pracować w tej branży - tłumaczy. - I to dożywotnio.

Musiał sięgnąć do pradziejów, żeby oczyścić swoje imię i reputację ubezpieczyciela. Czyli do 1992 roku.

Dzielimy po równo

Jeszcze za życia matka pana Bogusława skłoniła obu swoich synów do podziału swojej czteroarowej działki w Kolbuszowej na dwie równe części. Pośrodku tego skrawka ziemi rozkraczył się drewniany domek z dwoma pokojami i kuchnią. Pół działki objął we władanie pan Bogusław, drugie pół - jego brat. Na mapkach geodezyjnych linia podziału przebiega również równiutko przez pół domu. Wejście do budynku tkwi wyraźnie na kawałku pana Bogusława.

Mamie się zmarło przed trzema laty, chałupka stała pusta. Pan Bogusław ma gdzie mieszkać, zaglądał tu z rzadka, by opiekować się posesją i wracać do wspomnień dzieciństwa. Jego brat już wcześniej i na kilkanaście lat wyjechał na Zachód. Ponoć zwiał przed alimentami i zarzutami drobniutkiej, ale jednak, przestępczości. Wrócił na pogrzeb matki, czego pamiętająca o nim policja oczywiście się spodziewała.

Brat pana Bogusława tuż po pogrzebie został poproszony przez nie umundurowanych funkcjonariuszy na szczerą rozmowę, swoje zatargi z prawem wyjaśnił, dobrowolnie poddał się karze, i już nic nie zmuszało go do ucieczki z ojczyzny. Zamieszkał o 100 kilometrów od brata.

Pan Bogusław wciąż zaglądał na ojcowiznę i wszystko grało do maja 2008 roku. Wtedy zastał wymienione w drzwiach wejściowych zamki. Zdziwiony, ale jeszcze nie wkurzony, zadzwonił do brata. I dowiedział się, że ten trzy miesiące wcześniej sprzedał swoją połówkę działki wraz z całym domem. I dopiero teraz pan Bogusław naprawdę się wkurzył.

- Zgłosiłem prokuraturze przestępstwo dokonane przez mojego brata, kupującą panią Jadwigę i notariusza - opowiada. - Bo jak to jest możliwe, żeby brat sprzedał nie swoją, a moją połówkę działki, a notariusz to "przyklepał"?

Intruz na swoim

W przekonaniu o swoich racjach czekał na decyzje prokuratorskie i kilka tygodni później zdziwił się, kiedy otrzymał zawiadomienie o odmowie wszczęcia dochodzenia. Bo nie było przestępstwa.

- Jak nie było, skoro bez mojej wiedzy sprzedano moją własność? - denerwuje właściciel dwóch arów i połowy domu.
W kolbuszowkim sądzie zaskarżył decyzję prokuratury, sąd kazał prokuraturze wznowić postępowanie, a prokuratura drugi raz odmówiła podjęcia działań. Co tym razem sąd, po kolejnym proteście pana Bogusława, przyklepał. A jemu nijak nie mogło się pomieścić w głowie, że prawo i sprawiedliwość mogą być jak dwa konie, które ciągną w przeciwnych kierunkach.

Postawił na sprawiedliwość, pofatygował się z synem Jakubem na swoją posesję, zakasał rękawy, wyłamał nowiutkie zamki ze starych drzwi domu i zaczął stawiać ściankę działową równiutko przez pół budynku, żeby odgrodzić swoje od bratowego.

Na zewnątrz w pół działki postawił ogrodzenie. W tym samym celu. Dokładnie tak, jak stało to ma mapkach geodety. Jakub nawet nie wchodził do środka, tylko z zewnątrz fotograficznie dokumentował działania ojca. A nie wchodząc do środka oszczędził sobie sporo nieprzyjemności, o czym dopiero miał się dowiedzieć.

Na budowlanej robocie przydybał pana Bogusława patrol policji, który wezwała pani Jadwiga. Właścicielka drugiej połówki domu. W jej przekonaniu - całego domu, bo w myśl aktu notarialnego kupiła całą chałupkę.

- Policja sporządziła notatkę, ale nie podjęła czynności - opowiada pan Bogusław. - Uznali, że nie ma powodu do interwencji, bo jestem u siebie.
Tylko pani Jadwiga zza płotu uznała, że powód jest i zawiadomiła prokuraturę o przestępstwie włamania. I dopiero teraz zaczęło się na poważnie.

Włamywacz Sito

- Zostałem wezwany wraz z synem do Komendy Powiatowej Policji w Kulbuszowej i tu dowiedziałem się, że obaj jesteśmy oskarżeni o włamanie i zniszczenie mienia - tłumaczy.

Świadkiem zajścia był brat pani Jadwigi. Oświadczył śledczym, że pan Bogusław włamał się do domu. Ten nawet nie przeczył. Świadek zeznał też, że również Jakub włamał się do domu, ale przyciśnięty przez policjantów wycofał się mówiąc, że nie widział Jakuba wewnątrz budynku. Prokurator uprzejmie odstąpił od skarżenia chłopaka o włamanie. Temu ulżyło, bo - jako student piątego roku prawa - z wyrokiem skazującym w sprawie karnej byłby skończony w branży prawniczej. A niewiele brakowało, jak pokazał przykład ojca.

Dla wydziału karnego sądu w Kolbuszowej wszystko było jasne: akt notarialny mówił wyraźnie, że brat pana Bogusława sprzedaje pani Jadwidze cały dom, więc cały dom jest pani Jadwigi, a jeśli pan Bogusław znalazł się w nim bez jej wiedzy i zgody, to włamywaczem jest. I w ten sposób pan Bogusław został skazany na 1600 zł grzywny za włamanie.

- Ani sąd ani prokurator nie chcieli słuchać moich wniosków, żeby sprawdzić, co tak naprawdę kupiła pani Jadwiga - skarży się Sito. - Nie miało to dla nich znaczenia.

Może dlatego - sugeruje - że jego sprawę karną rozstrzygała pani sędzia wydziału rodzinnego, która o prawie karnym, a tym bardziej cywilnym, ma pewnie mgliste pojęcie.

Pal sześć kasę, ale w papiery poszło, że jest kryminalistą. Dla agenta ubezpieczeniowego to śmierć zawodowa. Pani Jadwiga skorzystała z dobrodziejstwa wyroku, ścianka działowa w domu poszła w gruzy, a właścicielka objęła w posiadanie cały budynek.

Sąd cywilny na ratunek

Zanim jeszcze wydział karny sądu w Kolbuszowej uczynił z niego kryminalistę, Sito złożył w wydziale cywilnym pozew o zabezpieczenie powództwa. W przekładzie na język ludzki: chciał mieć od sądu czarno na biały, co i do kogo w tym domu należy i żeby mu się pani Jadwiga nie szarogęsiła na jego połówce. Sąd tym razem przeanalizował dokumenty, przyjrzał się aktowi notarialnemu sprzedaży domu, pooglądał mapki geodezyjne i przesłuchał notariusza.

- A ten przyznał, że mapek nie widział i chyba nawet nie starał się widzieć - tłumaczy Sito. - Wystarczyło mu oświadczenie mojego brata, że sprzedaje cały dom, bo jest właścicielem całego. I notariusz to przyklepał.

Swojemu sąsiadowi, a przeciwnikowi na sali sądowej, mimowolnie pomogła pani Jadwiga, zeznając: - Kupując dom wiedzieliśmy, że część tego domu, jeden pokój, znajduje się na działce Bogusława Sity, ale [jego brat - sprzedający] przedstawił akt notarialny, że Bogusław Sito zrzekł się tego domu na jego rzecz.

W maju 2010 roku sąd cywilny orzekł, że pół domu jest Sity i pani Jadwiga ma się wycofać z jego połówki chałupy. I od tej decyzji nie ma odwołania. Ale miesiąc później w wydziale karnym tego samego sądu zapadł wyrok, że pan Bogusław dokonał włamania. No, takiego numeru się nie spodziewał.

- Jeśli pogodzić obie decyzje tego samego sądu, to wychodzi na to, że zostałem ukarany za włamanie do własnego domu i zniszczenie swojej własności - Sity wcale to już nie bawi.
Odwołał się od wyroku kryminalnego, z nadzieją, że wydział cywilny ucywilizuje praktyki sądownicze w wydziale karnym.

Tymczasem, nie czekając na wynik batalii na niwie wymiaru sprawiedliwości, z niezmiennie aktualną decyzją sądu o prawach do domu, ale też ze świeżutkim wyrokiem karnym nam koncie, pofatygował się na plac boju, żeby potwierdzić swoje władztwo nad swoją połówką.

W realu połówek już nie było, bo ścianka działowa, którą stawiał, przestała istnieć, a w całym domu gościli zupełnie obcy ludzie. Nieco zdziwieni wizytą pana Bogusława. Okazało się, że pani Jadwiga, nie bacząc na decyzję sądu cywilnego, wynajęła chałupkę osobom trzecim. Calutką chałupkę. Razem z częścią Sity.

Sito zrehabilitowany

Trzy miesiące chodził w skórze kryminalisty, bo po trzech miesiącach ten sam sąd kolbuszowski, ten sam wydział karny, umorzył wobec niego postępowanie karne. Tym razem sąd (ten sam) we włamaniu do własnej połówki domu nie dopatrzyły się znamion przestępstwa. Pan Bogusław prawie był sądowi wdzięczny, bo zdjęto z niego brzemię wyroku, które uprzednio na niego nałożono, a które pozbawiało go pracy.

- Tylko nikt za to nie poniósł odpowiedzialności - kwituje smutno.
Niewiele rozumie z niekonsekwencji wymiaru sprawiedliwości. Na pociechę ma tyle, że jego syn - prawie prawnik - przez cztery godziny tłumaczył swoim uczelnianym profesorom zmagania ojca z Temidą. Profesorowie prawa też niewiele zrozumieli.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24