Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pijany kierowca przyjeżdża na policję, czyli... najgłupsi przestępcy 2010 roku

Andrzej Plęs
Na drogę konfliktu z prawem wstępują i zawodowcy, i amatorzy. Wpadają jedni i drudzy. Ci ostatni często z własnej z głupoty...
Na drogę konfliktu z prawem wstępują i zawodowcy, i amatorzy. Wpadają jedni i drudzy. Ci ostatni często z własnej z głupoty... Rys. Tomasz Wilczkiewicz
Nie każdy może być Arsenem Lupin. Mało który przestępca wykazuje się finezją, ale zdarzają się wśród nich kliniczne przypadki, które policjantów przyprawiają o ataki histerycznego śmiechu. Oto wybór takich przykładów.

Zza kierownicy daewoo nubira, które podjechało pod budynek sędziszowskiej komendy policji, wyszedł 44-letni mężczyzna i dziarskim krokiem udał się do mundurowych. Tu poprosił o badanie alkomatem, bo mu żona, która została na siedzeniu pasażera, całą drogę truje, że nie jest trzeźwy. Przyszedł jej udowodnić, że jest.

Nie udowodnił. Policyjny alkomat wyświetlił promil alkoholu. Z komendy mężulek wychodził już mniej dziarsko, bo bez prawa jazdy, za to z perspektywą sprawy karnej o prowadzenie w stanie nietrzeźwości.

* * *

Policja ropczycka odebrała zgłoszenie, że na ul. Mickiewicza leży człowiek i się nie rusza, więc policja ruszyła na miejsce. Człowiek rzeczywiście leżał i się nie ruszał, bo nie mógł. Jechał rowerem dopóki mógł, potem runął na środku jezdni i tak sobie zasnął. Ukołysały go 3 promile we krwi.

* * *

W Rudzie kolo Ropczyc policjanci zatrzymali 34-latka za kierownicą fiata 700. W zasadzie nie musieli go zatrzymywać, bo zatrzymał się sam. Na środku jezdni. I zasnął na siedzeniu kierowcy, utulony alkoholem. Obudzony - nie potrafił wyjaśnić zachowania. Tymczasowo oddano go pod opiekę żony. Potem zaopiekował się nim wymiar sprawiedliwości. Prawem jazdy zaopiekowała się policja.

* * *

27-latek zaparkował w Lubaczowie swój wóz w miejscu niedozwolonym, więc policjanci zostawili mu dyskretnie, bo za wycieraczką, wezwanie do komendy. Lojalny obywatel przyjechał natychmiast. I stanowczo za wcześnie, bo podejrzliwym funkcjonariuszom wydmuchał w alkomat półtora promila.

* * *

Do jednej ze stalowowolskich stacji paliw zajechał z fantazją fantazyjny plymouth. Zajechał i zastygł. Długo nic się nie działo, bardzo długo. Potem drzwi plymutha otworzyły się, ze środka wytoczył się 64-latek i chwiejnie ruszył w kierunku budynku stacji. Jak już dotarł, obsługa wezwała policję. Policja przyjechała i zabrała kierowcę, razem z jego 3 promilami we krwi.

* * *

Pijany kierowca bez uprawnień wiózł pijanego właściciela samochodu, a samochód nie miał aktualnych badań technicznych. Na taki pakiet wykroczeń i przestępstw natknęli się stalowowolscy policjanci, kiedy zatrzymali do kontroli fiata 126p. Za kierownicą siedział 23-latek, któremu alkomat wykazał 3,87 prom. alkoholu w organizmie. Okazało się, że miał dwa sądowe zakazy prowadzenia wszelkich pojazdów, a "maluch" nie miał aktualnych badań technicznych.

Przestępca na bani

W miarę spożycia rośnie odwaga i wiara we własne siły, maleje samokrytycyzm, a instynkt samozachowawczy zanika. A czytelnicy kroniki policyjnej mają uciechę.

40-latkowi spod Krasiczyna zapewne wóda wypłukała wspomnienie, jak to kilka tygodni wcześniej właściciel stawu hodowlanego w Kopyśnie zabronił mu nielegalnych połowów ryb. Na to wspomnienie żądza zemsty zalała obie półkule, ruszył nad staw, czas dłuższy mocował się z drewnianą pokrywą przepustu, żeby zbiornik osuszyć z wody i przychówku i puścić właściciela z torbami. Wygrał walkę z pokrywą, ale prąd nagle uwolnionej wody przygniótł mściciela do kraty przepustu. Teraz żyje dzięki przypadkowemu przechodniowi. Na garnuszku podatnika żyje, z kratą się nie rozstał, choć to zupełnie inna krata.

* * *

W środku nocy 36-letniemu mieszkańcowi Przeworska bardzo zachciało się pić. Na obcym terenie był, bo w Łańcucie, kumpli żadnych wokół, więc postanowił dokonać samoobsługi w samoobsługowym sklepie. Zamkniętym na głucho.

I tak wszedł, drogą przestępczą włamania, i wyszedł z dwoma butelkami wódki. Nie zauważony przez nikogo. Niebawem ochrona sklepu zauważyła ślady włamania, ale nie przestępcę. I jeszcze coś - skierowanie do szpitala, które włamywacz zostawił na miejscu zbrodni. Na skierowaniu - nazwisko sprawcy.

Pijaniutkiego przeworszczanina pochwycono na stacji autobusowej w Łańcucie. Poszedł w zaparte, że to nie on. Potem pojechał. Do Jarosławia na odwykówkę. A potem do sądu.

Ciepły chuch desperado

Broń i alkohol to kombinacja tragikomiczna. Raz bardziej tragi -, a raz bardzie komiczna. Zwykle źle się kończy.

Chłopak naoglądał się filmów sensacyjnych, łyknął co nieco i ruszył na jedną z rzeszowskich stacji paliw, żeby odtworzyć jeden ze scenariuszy. Wparował do budynku stacji z pistoletem w dłoni, zażądał gotówki i wystraszona obsługa już przygotowywała dla niego plik banknotów, kiedy jednego z pracowników coś tknęło: lufa pistoletu nie miała otworu, którym mógłby wylecieć pocisk! I zabić.

19-latek omal nie zabił personelu... śmiechem. Bo - przygotowując napad - tak zmontował atrapę pistoletu, że lufę umieścił w kolbie utworem lufowym w kierunku strzelca.

* * *

Na ławeczce parku miejskiego w Radymnie usiadł sobie 30-letni mężczyzna, lufę wiatrówki skierował w stronę koron drzew i strzelał sobie raz po raz. Policjantom tłumaczył potem, że przyszedł postrzelać sobie do ptaków. Jeśli któregokolwiek trafił, to cudem, bo miał w sobie ponad 4 promile. Wprost ze stanowiska strzeleckiego trafił Miejskiego Ośrodka Zapobiegania Uzależnieniom w Przemyślu.
Bardzo, ale to bardzo Brudny Harry

Pod Maćkowicami strażnicy leśni zdybali na gorącym uczynku mężczyznę, kradnącego drewno w lesie. Posłusznie zgodził się zwrócić łup i odwieźć we skazane miejsce, wskoczył do swojego uaza i... tyle go strażnicy widzieli.

Policjanci dopali uciekiniera 20 kilometrów dalej. Wciąż był pijany i wciąż był policjantem z 20-letnim stażem. Najpierw wytrzeźwiał, potem wywalili go ze służby. A w uazie znaleziono broń myśliwską. Policjantowi nie wolno mieć przy sobie broni, jeśli jest "po alkoholu".

W sumie: pijany policjant, prowadzący samochód w stanie nietrzeźwości, kradnący drewno niedaleko miejsca pracy, posiadający broń w stanie pijaństwa i uciekający służbom mundurowym. Trochę się nazbierało.

* * *

Ofiarom pokazywał policyjną legitymację, błyskał policyjna "blachą" i obiecywał pomoc w załatwieniu pracy w policji lub odroczenie kary więzienia. W zależności od oczekiwań "klientów".

30-latkowi z Jasła obiecał załatwić pracę w policji. Za 3 tys. zł. Wziął kasę i znikł. Po kilku miesiącach niedoszły glina nie wytrzymał i poskarżył się "doszłym glinom". Ci zdybali oszusta w jednym z jasielskich hoteli. Nie takiego znowu zwykłego oszusta, bo mężczyzna posługiwał się oryginalną odznaką i legitymacją służb mundurowych, ponieważ... były to jego dokumenty. Od 2000 roku przez pięć lat był funkcjonariuszem wydziału do zwalczania przestępczości gospodarczej Komendy Stołecznej Policji, z którą rozstał się na własna prośbę. Rachunków w jasielskich hotelach też nie płacił. Za jego kolejną gościnę zapłacą podatnicy.

* * *

Trzech młodych stalowowolan nie miało pojęcia, że włamując się do samochodu pod sklepem przy ul. Przemysłowej, nie mogło gorzej trafić. Zdążyli zdemontować antenę CB, kiedy na gorącym uczynku dopadł ich, wychodzący ze sklepu, właściciel auta. Policjant po służbie. Chłopcy nie mieli szans.

Życie wymyśliło

Młoda kobieta z dwoma starszymi mężczyznami przechodziła sobie właśnie pod blokiem w Stalowej Woli. Chwiejnym krokiem przechodzili i zatrzymali się na chwilę, bo kobiecie spodobała się sukienka, susząca się na sznurze pod budynkiem. To sobie wzięła, trochę jeszcze odzienia do kompletu też zgarnęła ze sznura i poszli dalej.

Właścicielka garderoby zauważyła brak, narobiła alarmu, policjanci znaleźli całą trójkę na jednej z ulic miasta. I to jak znaleźli! Złodziejka paradowała we właśnie ukradzionej sukience.

* * *

Jakiś człowiek uczciwy znalazł w Jedliczu aparat fotograficzny i odniósł do komendy policji. Funkcjonariusze, znanymi sobie sposobami, ustalili właściciela sprzętu i zaprosili po odbiór. Właściciel cieszył się niepomiernie, ale krótko, bo kiedy przybył na miejsce został zatrzymany za posiadanie narkotyków. W etui aparatu policjanci znaleźli susz marihuany.

* * *

Tego nie wymyśliłby nawet scenarzysta "Samych swoich". Gospodyni podropczyckiego gospodarstwa krowy swoje za płot wyprowadziła, jak co dnia. Po jakimś czasie rzuciła okiem za swoje obejście, na swoje krowy, a tam sąsiad karmi jej przychówek. Cud nad cudy, bo nie miał takiego zwyczaju, a i z sąsiadką w nienajlepszych relacjach był. Dobroć serca podejrzana, pofatygowała się do swojej rogacizny i znalazła ziemniaki z żyletkami na sztorc wbitymi.

Przyjechała policja do sąsiada, a weterynarz do krów. Kroniki policyjne nie wspominają, czym zawiniła 80-letnia gospodyni swojemu równie wiekowemu sąsiadowi.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24