Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Gini - doskonały psi ratownik mieszka w Rogoźnicy

Alina Bosak
Witold Sieracki z rzeszowskiego STORAT-u właśnie takiego psa szukał. Gini pokonała w zawodach psy z 6 krajów. Dwa tygodnie później podczas swojej 20. akcji znalazła zaginionego.
Witold Sieracki z rzeszowskiego STORAT-u właśnie takiego psa szukał. Gini pokonała w zawodach psy z 6 krajów. Dwa tygodnie później podczas swojej 20. akcji znalazła zaginionego. Krystyna Baranowska
Węszenie to ciężka praca. Nos przy ziemi, język schowany. Pies się nie wentyluje. Ale Gini potrafi szukać przez 10-12 godzin. Od małego uczyli ją kochać człowieka. Więc kiedy trzeba kogoś znaleźć - jest szczęśliwa.

5 września w Bańskiej Bystrzycy odbył się XVIII Memoriał Olgi Kralovej-Mistrikovej. Memoriał wygrała Gini Gymkhana, owczarek niemiecki z rzeszowskiego STORATu z przewodnikiem Witoldem Sierackim.

Gini z rzeszowskiego STORAT-u pokonała w zawodach psy z 4 krajów. Dwa tygodnie później podczas swojej 20 akcji znalazła zaginionego.

Węszenie to ciężka praca. Nos przy ziemi, język schowany. Pies się nie wentyluje. Ale Gini potrafi szukać przez 8-10 godzin. Od małego uczyli ją kochać człowieka. Więc kiedy trzeba kogoś znaleźć - jest szczęśliwa. Ludzie mówią, że w tym, co robi, jest naprawdę dobra.

23 września, godz. 17 w siedzibie STORAT-u dzwoni telefon. Dyżurny Komendy Wojewódzkiej Policji w Rzeszowie prosi o pomoc w poszukiwaniu 22-letniego chłopaka, który zaginął w okolicy Mielca. W STORAC-ie pierwsi, jak zawsze, stawiają się nawigatorzy. Opracowują plan działania, drukują mapki, wgrywają do GPS dane terenów do przeszukiwania.

Ok. 20. pod STORAT podjeżdża wóz policyjny specjalnie przystosowany do przewożenia zespołów ratowniczych STORAT i przewozu psów. 3 zespoły ratownicze są już gotowe. Załadunek, podpięcie przyczepy z quadem, wpuszczenie psów do specjalnych klatek i samochód na sygnałach rusza szybko do Mielca. Tam już czekają policjanci. Szybki wywiad, co wiadomo o zaginionym, odebranie GPS-ów i map, przydzielenie zespołom terenu. Marta Gutowska i pies Erka z nawigatorem Tomkiem Maciejewskim ruszają pierwsi. Zaraz za nimi Iryna Kuchko, pies Oskar i nawigator Krzyś Motowidło. Witek Sieracki, Gini i Edek Zwierzyński idą wraz z policją przeszukać dom i zabudowania. Domowników proszą, by wyszli z domu. Tylko ojciec zaginionego ich prowadzi.

"Zostaw kotka. Szukaj - człowiek"

Pies przeszukuje metr po metrze. Dom, piwnica, strych, stodoła, kurnik, stajnia z królikami. Co chwilę pada komenda: "Zostaw króliki. Szukaj - człowiek". "Zostaw kotka. Szukaj - człowiek". Pies ochoczo wykonuje wszystkie komendy przewodnika. Jest szczęśliwy. Bo Gini to pies stworzony do pracy. Największą dla niej karą jest nic nie robić.

- W domu i obejściu nic - wspomina Sieracki. - Wracamy do bazy. Tam już Jan Jarosiński, starszy ratownik GOPR-u, wyznacza nam następne zadanie. Mamy przeszukać zakrzaczony teren wzdłuż stromego brzegu rzeki. Jest bardzo niebezpiecznie - ślisko, bagno po kostki, gęste krzaki. Policjanci mają informację, że tam go możemy znaleźć.

Wszystkie psy przeszukały już po jednym terenie, w sumie ok. 50 ha. I nic. Policjanci się upierają: "Szukać dalej w tym miejscu". Jan Jarosiński rozszerza pole poszukiwań.

Rzeszowski STORAT - Stowarzyszenie Cywilnych Zespołów Ratowniczych z Psami - w ubiegłym roku obchodził 10-lecie. Do tej pory pomógł odnaleźć 19 zaginionych osób. W tej chwili posiada 8 psów dopuszczanych do akcji (5 owczarków niemieckich, owczarek australijski i 2 golden retrievery). W szkoleniu jest 16 psów, w tym jeden dla GOPR-u. Zanim pies (najlepiej szczeniak) zostanie przyjęty do szkolenia ratowniczego, przechodzi test. Wykluczane są na nim zwierzęta agresywne i tchórzliwe. Ma być spokojny, zrównoważony, pewny siebie, chętny do pracy i mieć świetny węch. Kiedy zaliczy testy psychiczne, może zacząć szkolenie. Trenuje się codziennie po dwie godziny (w niedzielę dłużej), przez 2 lata. Potem jest egzamin, na którym wiele psów odpada. Jeśli zwierzę go zda, musi jeszcze brać w wielu kilkugodzinnych akcjach pozorowanych, podczas których musi znajdować pozorantów. Licencję ratownika dostaje na rok.

Znalazłam

Sieracki: Znowu z Edkiem patrzymy w mapę, sprawdzamy kierunek wiatru, ustalamy plan szukania tak, aby warunki były najbardziej korzystne dla psa. Bo on tu jest najważniejszy, bez niego szukanie w nocy byłoby bezcelowe.

Znowu stromy brzeg, znowu błoto po kostki, nawet po kolana, znowu gęste krzaki, zarośla. Gini jest bardzo pobudzona. O godz. 1 w nocy przybiega do swojego pana z bringselem w zębach i przed nim siada.

- Bringsel - to taki rzemyk, który pies nosi na obróżce - tłumaczy Sieracki. - Kiedy znajdzie zaginionego, łapie bringsel w zęby i przynosi przewodnikowi. W ten sposób mówi, że znalazł. Przewodnik odpina bringsel, mówi: "Pokaż" i pies prowadzi go do znaleziska.
Gini znalazła zaginionego. Niestety, nie żył.

Stworzona do pracy

Poszukiwania pod Mielcem to była 20. akcja 5-letniej suczki. Dwa tygodnie wcześniej, wraz ze swoim przewodnikiem Witoldem Sierackim, wróciła z Bańskiej Bystrzycy na Słowacji z pucharem dla najlepszego psa ratownika Memoriału. Pokonali ekipy z !!!Czech, Słowacji, Węgier i Polski.

- Szukałem jej 2 lata - mówi o Gini Witold Sieracki z Rogoźnicy k. Rzeszowa. - Nie łatwo znaleźć psa, który zostanie dobrym ratownikiem. Musi mieć bardzo silny aport - chęć przynoszenia rzeczy. Zapłatą dla Gini za całonocne szukanie jest zabawa piłeczką. Więc, kiedy jechałem oglądać szczeniaki, miałem w kieszeni szmatkę. Wyciągnąłem i pierwszy podbiegł samczyk. Ale był już sprzedany. Hodowczyni mówi: Dla ciebie będzie ta suczka. Ona jest najlepsza. Poobserwowałem i wziąłem.

Gini Gymkhana (bo tak się nazywa w rodowodzie) nie jest pięknością. 27 kg wagi. Szczupła ("bo pies ratownik musi mieć stalowe mięśnie i dwa ostatnie żebra widoczne w ruchu; wtedy wiadomo, że nie utuczony"). To owczarek niemiecki z linii roboczej. Od 10 pokoleń w jej rodzinie wszystkie psy pracowały. Ojciec (z Czech) reprezentował Polskę na mistrzostwach świata psów w obronie, a matka (pochodząca z Niemiec) całe życie pracowała przy wypasie owiec.

Znaleźć pięć groszy

Witold Sieracki bardzo chciał mieć takiego psa.

- Kilka lat temu zdawałem egzamin z czarnym terierem rosyjskim z posłuszeństwa, przed Elżbietą Hader - wspomina. - Ledwie go zdałem. I pomyślałem, że trzeba podpatrzeć, jak to robi Elka. Zaprosiła mnie do lasu w Zabajce, gdzie zawsze ćwiczy STORAT. Pojechałem, zobaczyłem i spodobało mi się. Wcześniej pracowałem z psami obronnymi. A tu zobaczyłem zupełnie inną tresurę. Na łagodnych, psich ratowników. To niesamowicie trudne szkolenie. Posłuszeństwo musi być na poziomie nieporównywalnym do tego, które prowadzi się z psami sportowymi. One muszą pochwalić się umiejętnościami tylko na stadionie, gdzie wymagania są przewidywalne, a praca trwa krótko. Pies ratownik musi posłuchać zawsze i wszędzie. Na polecenie przewodnika wejdzie nawet na teren dla niego niebezpieczny, ale na komendę "Waruj" umie natychmiast zatrzymać się w tej pozycji. Od tego może zależeć jego życie..

Szkolenie Gini zaczął, kiedy miała 7 tygodni. Na drugi dzień po tym, jak ją kupił.

- I to szkolenie się nigdy nie skończy - mówi przewodnik. - Trzeba pracować z psem 20 godzin tygodniowo. Do tego treningi całą grupą w niedzielę. Po to, by utrzymać zwierzę w żelaznej kondycji, która pozwoli mu podczas akcji pracować przez 10-12 godzin.

- Dawniej chodziłam z mężem na spacery do lasu, teraz musiałabym biegać za nim i za psem - śmieje się Dorota Sieracka.

- Przy psie i ja musiałem się podciągnąć - dodaje pan Witek. - Dla takiego psa marszobieg na 10 km to jest na "odwal się".

Podczas takiego "spaceru" trenuje się nie tylko kondycję. Przewodnik rozrzuca na łące pięciogroszówki, wracają po godzinie i Gini szuka.

- Na tych 5-groszówkach to się urobi - przyznaje Sieracki. - Bo pies się wentyluje przez język. Żeby węszyć, musi go schować. To dla niego bardzo ciężka praca.

Żaden stróż

Gini nie pilnuje domu. Nie umiałaby złapać złodzieja, naszczekać na intruza. Od szczeniaka wpajano jej miłość do człowieka. Bo dlaczego niby miałaby szukać tych zaginionych ludzi? Musi ich lubić.

Nie mieszka w kojcu, śpi obok łóżka swojego pana. Dzięki temu, że są ciągle razem, łączy ich szczególna więź. Kiedy w domu dzwoni telefon ze STORAT-u, Gini może być na drugim końcu ogrodu, a i tak wie, że jadą na akcję. Zaczyna biegać, piszczeć. Cieszy się. Za chwilę będzie szukać zaginionego.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24