Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Piotr Cyrwus: jestem inny niż Rysiek z "Klanu"

Beata Biały
Piotr Cyrwus z Agnieszką Kaczorowską
Piotr Cyrwus z Agnieszką Kaczorowską Oko Cyklopa
Grany przez Piotra Cyrwusa Rysiek Lubicz z "Klanu" stał się postacią kultową, legendą telewizji. A teksty poczciwego budowlańca: "Dzieci, umyjcie rączki" czy "Dobrze, Grażynko" ze śmiechem cytuje cała Polska.

- Bardzo ciąży popularność?

- Ma też dobre strony - czasem ludzie są bardziej mili, uśmiechają się bez powodu, łatwiej załatwić sprawę w urzędzie. Ale przyznam, że wciąż krępuje mnie to, że wszyscy na mnie patrzą, zaczepiają na ulicy. Może dlatego, że nigdy nie pragnąłem takiej popularności. Poza tym bywa też mniej miło. Czasem widzę, jak na mój widok młodzi ludzie się śmieją i od razu myślę, że śmieją się ze mnie czy raczej granego przeze mnie Rysia. Bo ludzie nieustannie utożsamiają mnie z moim bohaterem, a to tylko rola, prywatnie jestem inny.

- Chyba trochę zepsuł ci reputację? Dupowaty, pierdoła, safanduła... Dla wielu Rysiek jest synonimem obciachu.

- Dla jednych pewnie tak, ale dla wielu - przykładem dobrego, uczciwego człowieka. Pewnie wolałbym grać przystojnego lekarza, w którym kochają się wszystkie kobiety, ale lubię tego swego Ryśka. Niektórzy leczą nim swoje kompleksy.

- Jak zostałeś Rysiem?

- Dość przypadkowo. Przyjechałem do Warszawy, by z policyjnego parkingu odebrać samochód, który ktoś mi ukradł i właśnie się znalazł. Potem poszedłem na casting do nowego serialu, ale zupełnie nie to miałem w głowie. Nazajutrz zadzwonili do mnie z produkcji, że dostałem rolę Ryśka i teraz będą szukać mi żony.

- Grałeś u najlepszych reżyserów, m.in. Kazimierza Kutza, Macieja Wojtyszki, Krzysztofa Zanussiego, Andrzeja Wajdy, Stevena Spielberga. Tymczasem wszyscy cię kojarzą z Ryśkiem z "Klanu". Nie boli?

- Kiedyś nawet ktoś mi zarzucił, że przyjmując rolę Ryśka zniszczyłem sobie karierę. Ale to nie jest prawda. Gdybym w tamtym czasie miał inne wielkie propozycje, a wybrałbym rolę taksówkarza w serialu, można by tak powiedzieć i zarzucić, że wybrałem kasę, popularność... Lecz tak nie było. Kiedy więc zaproponowano mi rolę Rysia, nie miałem wielkich wątpliwości. Tym bardziej, że serial miał się skończyć po sześciu miesiącach, a o tę rolę biło się kilkudziesięciu aktorów.

- Rola w serialu daje satysfakcję?

- Na pewno daje stabilizację finansową, choć nie są to takie pieniądze, o jakich pisze kolorowa prasa. Ale cena jest wysoka - nie mam szans realizować się w innych produkcjach. A przecież istotą aktorstwa jest granie wielu ról. Serial ogranicza. Na szczęście zawsze miałem teatr. Tu się realizuję, tu mogę kreować różne postacie. Tu jest mój świat.

- Zatem nie tylko widzowie, ale i reżyserzy postrzegają cię trochę jak Rysia?

- Zapewne wiele ról przez nią straciłem. Ale czy to była strata, tego nie wiem. Nie grając w serialu, być może dziś byłbym sfrustrowanym bezrobotnym aktorem.

- Aktorstwo było twoim marzeniem od dziecka?

- Nie, dość późno zaświtało mi to w głowie, bo dopiero w liceum. Do szkoły teatralnej dostałem się za drugim razem.

- Tata, kuśnierz, nie mówił, że aktorstwo to kiepski pomysł na życie?

- Szanował mój wybór. Wiem, że zawsze bardzo mnie kochał, choć nie do końca potrafił wyrazić swoje uczucia. Nauczył mnie dbałości o rodzinę i odpowiedzialności za najbliższych.

- A najważniejsza rzecz, jakiej nauczyła cię mama?

- Mama nauczyła mnie gotować rosół. Ale nigdy mi się nie uda ugotować takiego rosołu, jak ona czy upiec takiej baraniny.

- Za czym dziś tęsknisz najbardziej?

- Nie, nie za dzieciństwem. Teraz najbardziej tęsknie za swoim domem w Krakowie. Lubię do niego wracać. Za dużo jestem w podróży i coraz bardziej brakuje mi jego ciepła.

- Jaki jest?

- Bardzo czysty, ale ciepły. I jest w nim mnóstwo kwiatów. Moje dzieci ze swoimi przyjaciółmi i narzeczonymi wieczorami spotykają się u nas w salonie, razem siedzimy przy kominku, jemy kolację, pijemy wino. Zawsze z moją żoną Mają marzyliśmy o takim domu, pełnym spotkań z najbliższymi. Uwielbiam ten tłok w domu. Bardzo lubię wszystkim gotować, zwłaszcza zupy, ale też pieczyste. Wynajduję różne przepisy, czasem improwizuję. To mnie relaksuje. Córka wyspecjalizowała się w pieczeniu ciast i ciasteczek.

- Macie troje dorosłych już dzieci. Co robią?

- Nie lubią, gdy o nich mówię, mogę tylko wyjawić, że córka uczy się w szkole teatralnej. Łukasz studiuje politologię, ale też prowadzi firmę promującą moje spektakle. Mateusz studiuje animację komputerową i teraz jest na praktyce w Studiu Filmowym w Santa Monica.

- Co - według Ciebie - jest najważniejsze w życiu?

- Najważniejsza jest miłość. Trzeba patrzeć na świat i ludzi z miłością.

- Również na tych, którzy cię skrzywdzili?

- Ci krzywdzący też czują, też cierpią z powodu zła, które zrobili. Ludziom trzeba dać szansę. Nauczył mnie tego ks. prof. Józef Tischner. Zawsze powtarzał, że nie jestem pępkiem świata i że trzeba kochać ludzi nawet wtedy, gdy cię krzywdzą. Uczył, by nie oceniać, nie ranić słowem, ale dawać ludziom nadzieję. Bo każdy człowiek potrzebuje wsparcia. Wciąż karcony, negatywnie oceniany, może nigdy nie rozwinąć skrzydeł.

- Znałeś profesora Tischnera osobiście?

- Tak, pochodził z sąsiedniej wioski, z Łopusznej. Żałuję tylko, że poznałem go dość późno. Bywał w naszym domu, w Krakowie. Do końca życia będę pamiętał atmosferę, jaką zawsze tworzył swoją obecnością. Emanował od niego niespotykany spokój, ciepło i wielka mądrość. Tak sobie wyobrażam prawdziwego mędrca. Myślę, że bardziej go poznałem po śmierci, poprzez jego twórczość. Wcześniej zawsze miałem wrzuty sumienia, że zabieram mu czas, bo wiedziałem, jak wielu ludzi dobija się do niego. Nie chciałem mu wyrywać tych cząsteczek życia, które mógł przeżyć inaczej. Ale to były niezapomniane spotkania. Kiedyś Seneka powiedział, że każdy powinien mieć swojego mistrza. I prof. Tischner jest właśnie takim moim mistrzem. Uczył mnie, jak żyć.

- Więc jak żyć?

- Życie to nie książka, którą przeczytasz i już masz gotowy przepis na każdą sytuację. Co innego wiedzieć, a co innego żyć. Czasem zapominam lub nie potrafię go zastosować, czasem sytuacja mnie przerasta. Dlatego wciąż błądzę. I tylko czasem wiem, jak żyć.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24