Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kolejne zwycięstwo Marcina Piecucha

Tomasz Ryzner
Marcin Piecuch miał przygody na trasie, ale mimo to zdołał wygrać.
Marcin Piecuch miał przygody na trasie, ale mimo to zdołał wygrać. archiwum
Student Politechniki Rzeszowskiej Marcin Piecuch (SZiK Martombike ESKA TEAM) już po raz trzeci wygrał w cyklu Maratonów Rowerowych Cyklokarpaty.pl, który odbył się tym razem w Sanoku.

Piecuch na mecie zameldował się po 2:59:17 wyprzedzając Arkadiusza Krzesińskiego o 2 minuty. Na trzecim miejscu dojechał Wojciech Szlachta z KS Strzyżów MTB Team.
Trasa maratonu, chodź wydawała się krótka - 52 km - liczyła ponad 1500 m w pionie, co w połączeniu ze starannie wybranymi przez organizatora leśnymi ścieżkami (nie było miejsc na odpoczynek) dała każdemu mocno popalić. Również bezchmurne niebo, brak wiatru i 38 stopni przetrzebiło stawkę. Do rywalizacji stanęło 250 zawodników, ale już na pierwszym podjeździe stawka się rozerwała. Piecuch kontrolował pierwszą grupę i razem z teamowym kolegą, Arkadiuszem Cyganem, wyszedł na prowadzenie przed zjazdem. Nadając mocne tempo nie dostrzegli strzałki i wjechali w złą ścieżkę. Gdy zorientowali się, że źle pojechali, przed nimi było już około 40 osób.
- Mocno przycisnęliśmy, by szybko dogonić jeszcze blisko jadącą czołówkę. Podjazd prowadził leśną ścieżką, sztywnymi ściankami usłanymi kamieniami i korzeniami oraz zwalonymi drzewami, przez co nie było łatwo wyprzedzać - relacjonuje Arek. - Po 5 km byliśmy na szczycie drugiego podjazdu, co zajęło nam już ponad 20 minut. Marcin jechał koło 3 pozycji, ja utrzymywałem się około 200 m za nim. Po bardzo trudnym technicznie zjeździe trochę się zbliżyłem i razem z innymi kolarzami dojechaliśmy do Marcina, by wspólnie pracując na szutrowym podjeździe dogonić pierwszych.

- Zamieniliśmy kilka zdań, próbując ocenić, ile osób jest przed nami - mówi Marcin. - Momentami widzieliśmy dwójkę, ale nie byliśmy pewni czy z przodu nie ma Kamila Mazurka z Maydey Team. Postanowiłem nie czekać, ale jak najszybciej spróbować go dogonić. Od 13 kilometra zaczął się podjazd po wystawionej do południa łące, na której nachylenie przekraczało 20%. Brak wiatru i rozgrzana trawa spowodowały, że czuliśmy się jak w saunie. Na punktach kontrolnych kilka razy upewniałem się czy nikt przede mną nie jedzie, wszyscy dziwili się czego pierwszy się pyta - "ilu przede mną?"
- Prawię godzinę pokonywałem pierwsze 13 kilometrów, na szczęście dalej odpocząłem trochę na zjazdach i uspokoiłem organizm po początkowej pogoni. Już dawno mój Polar nie pokazał na wyścigu 180 uderzeń serca na minutę. Dzięki temu urządzeniu mogę monitorować nie tylko tętno, prędkość i dystans, ale bardzo przydatny jest wysokościomierz. Dystans do szczytu zna każdy, ale dzięki niemu wiem jakie nachylenie mnie czeka - dodał Marcin.

Do końca wyścigu Piecuch utrzymywał bezpieczną przewagę, rozważnie jadąc na niebezpiecznych zjazdach i spokojnie dozując siły na podjazdach, by nie stracić dobrej pozycji. Przez defekt roweru z wyścigu wycofał się Cygan, również inni zawodnicy zmagali się z różnymi problemami.

- Wiele osób miało problemy ze skurczami i odwodnieniem spowodowanym upałem, trzeba było się mocno pilnować, by stale uzupełniać płyny. Ja czułem się bardzo dobrze. Zapewne do takich upałów przyzwyczaiłem się jadąc włoskie etapu Transalpu. Tam było jeszcze bardziej gorąco - podkreślił rzeszowianin.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24