Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Tomasz Zubilewicz: Bieszczady będę odwiedzał częściej

Wojciech Zatwarnicki
Tomasz Zubilewicz na pewno wróci jeszcze w Bieszczady.
Tomasz Zubilewicz na pewno wróci jeszcze w Bieszczady. Fot. Wojciech Zatwarnicki
Rozmowa z Tomaszem Zubilewiczem, znanym prezenterem pogody w TVN, który swoją karierę zaczynał od mycia okien w TVP.

- Pamięta pan swoją pierwszą prognozę dla telewizji ?

- Oczywiście. Było to podczas castingu do TVP we wrześniu 1994r. Pierwszy etap polegał na napisaniu prognozy pogody, którą w kolejnym etapie prezentowaliśmy przed kamerą. Tu poszło gładko. Potem dostałem kolejne zadanie - musiałem zaprezentować prognozę na dzień pierwszego września 1939 roku. W pierwszej chwili pomyślałem, że to koniec. Wszyscy dostali jakieś lekkie tematy. A mi trafiła się data, która tragicznie zapisała się w naszej historii.

- Jak pan wybrnął z opresji?

- Z opowiadań mamy pamiętałem, że pierwszego września był piękny, słoneczny dzień. Później, przedstawiając prognozę, wspomniałem o Wandzie Wasilewskiej i komunistach, którzy działali w Moskwie i cieszyli się z tej pięknej pogody. Ale nie zauważyli mgieł, nie potrafili "wyprognozować" przyszłości, między innymi zmian jakie nastąpiły w 1989. Zakończyłem, że dzięki tym zmianom możemy dziś się spotkać i szukać wspaniałych prezenterów pogody. Jakoś wybrnąłem...

- Co pana skłoniło, żeby zostać prezenterem pogody?

- Oczywiście żona. Zacznijmy jednak od tego, że jestem absolwentem kierunku geografia na Uniwersytecie Warszawskim. Jeszcze w trakcie studiów zachęcano nas do dalszej nauki w szkole lotniczej w Dęblinie w służbach meteo. Było mi to na rękę i w ten sposób zdobyłem zawód meteorologa. Pierwsze praktyki miałem na stacji meteo w Sochaczewie. Ale w czasie kiedy, ogłoszono casting, nie spełniałem już wymogów, jakie stawiała telewizja. Byłem za stary. Jednak żona przekonała mnie, abym zaryzykował, bo to przecież mój zawód. I tak to się zaczęło.
- Zanim jednak spełniły się marzenia, imał się pan różnych zawodów. A pierwszy kontakt z telewizją był dość specyficzny...

- Już za czasów studenckich swoimi wydatkami nie chciałem obciążać budżetu rodziców, postanowiłem więc zarabiać samemu. Wyrobiłem sobie książeczkę studencką i rozpocząłem prace w spółdzielni studenckiej. Podejmowałem się różnych prac. A jedną z nich było mycie okien w Telewizji Publicznej. Nieźle na tym można było zarobić. Płacili od umytej powierzchni, a okien tam nie brakowało. Szło mi nieźle, bo nauczyłem się mycia okien w domu.

A później no cóż… Założyłem rodzinę, którą trzeba było utrzymać. Byłem nauczycielem, ale popołudniami dorabiałem. Wraz ze znajomymi, między innymi strażakiem i ginekologiem, malowaliśmy mieszkania, układaliśmy podłogi. Byłem też instruktorem nauki jazdy, próbowałem prowadzić sklepik. Od lat dziewięćdziesiątych mam również firmę przeprowadzającą badania rynku. Jednym słowem - samo życie.

-Był pan również ministrantem i katechetą?

-Tak. Kościół w moim życiu odegrał znaczącą rolę. Wiele mu zawdzięczam. Byłem ministrantem, a i dzisiaj jeśli zachodzi taka potrzeba, potrafię stanąć przy ołtarzu. Podczas mszy, zawsze jestem gdzieś z przodu. Lubię widzieć co się dzieje, dzięki temu mam lepszy kontakt z tym co najważniejsze podczas liturgii.

- Znane jest pana zamiłowanie do podróży i sportu...

- Sport uprawiałem od najmłodszych lat i z nim też wiązała się moja pierwsza wizyta w waszych okolicach. To było na przełomie 1977 i 1978 roku. Wtedy, jako uczeń szkoły średniej, brałem udział w obozie sportowym w okolicach Rzepedzi i Komańczy. Obóz udał się połowicznie, bo sala, w której mieliśmy mieć zajęcia, nie nadawała się do użytku. Była w remoncie. Jestem też członkiem reprezentacji piłkarskiej TVN-u i dziennikarzy.
- Jak wygląda praca prezentera pogody i skąd pomysły na tak przebojowe przedstawienie prognoz?

- Prognozy pogody przygotowuje dyżurny synoptyk. Jest na dyżurze od piątej pięćdziesiąt, do dwudziestej pierwszej. Informacje o pogodzie dostajemy z USA. Następnie są one porównywane z informacjami ze źródeł w Polsce. Sytuacja meteorologiczna jest monitorowana na bieżąco. Dlatego nawet pół godziny przed emisją zdarza nam się zmieniać wcześniej przygotowane informacje. Tylko nasza stacja pracuje w ten sposób. Przed wejściem na antenę rozmawiam z synoptykiem, który przedstawia mi aktualną sytuację, tak bym mógł to przełożyć na język zrozumiały dla widza. Prognozę przedstawiam spontanicznie, z głowy. Czasami pomysły na komentarze czerpię z wizyty w sklepie, stacji benzynowej, gdzie ludzie rozmawiają również o pogodzie. Łączę to w jakiś naturalny sposób z prognozami i wychodzi z tego ponoć charakterystyczny dla mnie język.

- Trzeba przyznać, że jest zrozumiały i dowcipny. Zresztą znany jest pan z robienia psikusów kolegom...

- Zdarzają się takie sytuacje. Ale mi również potrafią dopiec. Kilkanaście lat temu Tomek Wasilewski z Grzesiem Miecugowem wywinęli mi niezły numer. To było jeszcze w starym studiu "Faktów". Miałem dyżur poniedziałek wielkanocny. Ja mówię prognozę pogody, właśnie coś o lanym poniedziałku i słyszę, że ktoś idzie w moją stronę. Nie wiedziałem, co się dzieję. Nagle pojawia się Tomek ze szklanką wody i chlust mi na głowę. Byłem w lekkim szoku. Jak się okazało, oni nawet próbę zrobili przed moim wejściem, żeby wodą nie zalać sprzętu. Co miałem zrobić? Uśmiechnąłem się do widzów i kontynuowałem.

- Skoro jesteśmy przy dowcipach... Pana automatyczna sekretarka wita wszystkich informacją "Jestem szczęśliwy, bo posiadam kolektory słoneczne". O co chodzi?

- Automatyczna sekretarka może służyć do przekazywania bardzo ważnych treści. Od dwóch lat związany jestem z tym co ekologiczne i służy ochronie środowiska, między innymi w branży budowlanej. Na rynku pojawiają się technologie zwane energooszczędnymi, które staram się w różny sposób promować. Również za pomocą telefonu komórkowego.

- Jak podobają się panu Bieszczady?

- Jestem tu dopiero czwarty dzień, ale już wiem, że to była dobra decyzja. I chyba będę pojawiał się tu częściej.

- Dziękuję za rozmowę i życzę udanego wypoczynku przy dobrej pogodzie...

- Ja również dziękuje, choć jeśli chodzi o pogodę, nie mam dobrych wieści. Ale do poniedziałku cieszmy się słońcem!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24