Wąglik na Słowacji. Polskie służby weterynaryjne w stanie gotowości

Najbardziej zagrożone są hodowle bydła położone w odległości 40 kilometrów od granicy.

Prawdopodobnie zwierzęta zaraziły się bakterią, pasąc się na polach, gdzie kilka lat temu zakopano bydło zarażone wąglikiem. Bakteria wydostała się na zewnątrz po ostatniej powodzi.

Gospodarstwa hodowlane są zamknięte dla obcych osób. Wprowadzono zakaz sprzedaży mięsa i mleka. Ruszyły też szczepienia zwierząt. Poddanych ma im zostać 1400 owiec i 600 krów.

- Jesteśmy informowani o sytuacji na Słowacji. Z ostatnich komunikatów wynika, że jest ona w pełni opanowana. Nie mamy się czego obawiać - zapewnia Janusz Ciołek, zastępca wojewódzkiego lekarza weterynarii.

Wszyscy powiatowi lekarze weterynaryjni na Podkarpaciu zostali powiadomieni o wągliku na Słowacji. Dodatkowo wojewódzki lekarza weterynarii sprawdził, czy w ostatnim czasie na Podkarpacie trafiły zwierzęta od naszych południowych sąsiadów.

- Bardzo rzadko są do nas przywożone, ale chcieliśmy się upewnić. I już wiemy, że w ostatnim czasie ani jedna sztuka nie trafiła na Podkarpacie - dodaje Ciołek.

Służby sanitarne radzą, by nie spożywać produktów niewiadomego pochodzenia. Wąglik jest niebezpieczną dla ludzi bakterią. Można się nią zarazić np. jedząc mięso albo pijąc mleko chorych krów.